Skoda Superb 2.0 TDI DSG 4X4 Sportline [TEST]

  • Dodał: Tomasz Małycha
  • Data publikacji: 13.12.2018, 21:59

Większość samochodów jest przypisana do wyraźnie rozdzielonych segmentów rynku. Tymczasem Skoda Superb stoi w rozkroku między klasą średnią i wyższą. Czy taka postawa dodaje jej stabilności, czy też może przyczynić się do spektakularnego upadku?

 

 

Już tłumaczę w czym rzecz. Skoda Superb to samochód w wielu względach bliski Passatowi, który jest wręcz wzorem klasy średniej. Wykończeniowo również - właściwie wszystkie materiały we wnętrzu są miękkie, przyjemne w dotyku, jednak brak tu jakichkolwiek nietypowych wstawek i udogodnień, które można by przyrównać do segmentu premium. Z drugiej jednak strony Superb jest… potężny. Ilość miejsca jest olbrzymia, niezależnie od tego, o którym miejscu mówimy. Siadając na tylnej kanapie przy fotelu ustawionym pod mój wzrost (1,8m), bez problemu mogę założyć nogę na nogę, nie dotykając niczego po drodze. Dość powiedzieć, że nawet inżynierowie Skody doszli do wniosku, iż przestrzeń w kabinie jest za duża. Mimo świetnego wyciszenia, które jest zasługą m.in. podwójnych, klejonych szyb, zaimplementowano coś na wzór interkomu - słowa wypowiadane przez pasażerów są zbierane przez mikrofony, a następnie odtwarzane ze wzmocnieniem przez głośniki. Daje to bardzo dziwne uczucie podwójnego mówienia (wszakże występuje pewne opóźnienie między tym, co mówimy a tym, co jest powielone), jednak ogólnie jest bardzo przydatne i pozwala nie podnosić głosu nawet przy bardzo sprawnym przemierzaniu autostrad. A doskonale wiemy, że Superby to najpopularniejsze auta na lewych pasach dróg krajowych.

 

 

Wrażenie komfortu jest podniesione do kwadratu dzięki fantastycznemu zawieszeniu. Testowany Superb został wyposażony w adaptacyjne amortyzatory, w których można zmieniać charakterystykę tłumienia. Jeszcze w żadnym samochodzie różnica w działaniu zawieszenia nie była dla mnie tak wyraźna. Tryb normalny jest, zgodnie z intuicją, dość neutralny, acz i tak komfortowy. W “sporcie” limuzyna Skody udaje nieco mniejsze auto, a o dziurach w drodze dowiadujemy się w sposób bardziej bezpośredni. Mimo wszystko - Superb jest całkiem sporym wozem, więc o zakrętach raczej trzeba go informować z wyprzedzeniem i nie jest tak bezpośredni, jak Octavia. 100% możliwości odkryć można w trybie komfortowym. Zawieszenie staje się gąbczaste niczym tapczan u babci. Co ważne, Superb dostojnie “buja się” w przód i w tył, świetnie tłumiąc wszystko po czym przejeżdża, natomiast nie dopuszcza na przesadne przechyły na boki, przez co pozostawia wrażenie stabilności. Fantastyczne połączenie, w którym zakochałem się od pierwszej nierówności.

 

 

Zarówno zawieszeniem, jak i sposobem pracy silnika i układu kierowniczego możemy sterować dzięki przyciskowi trybów jazdy umieszczonemu na tunelu środkowym, pośród aż pięciu zaślepek (w topowej wersji auta za ponad 190 tysięcy!). Poza trybem normalnym, ekologicznym, sportowym i komfortowym mamy możliwość wybrania piątego - indywidualnego, w którym każdy z aspektów można dostosować według własnych preferencji. Spodobało mi się połączenie komfortowego zawieszenia, “twardego” układu kierowniczego i ekologicznego nastawu układu napędowego, w którym skrzynia biegów przechodziła w tryb “żeglowania”, przełączając się na bieg neutralny, gdy nie chciałem dalej przyspieszać.

 

Zdziwiło mnie jedynie działanie systemu start-stop. W mniejszej (ale i nieco świeższej) Octavii silnik uruchamiał się, gdy tylko samochód przed nami się poruszył. Superb, niestety, podobnie jak większość aut na rynku, “czeka” do momentu odpuszczenia pedału hamulca (lub dotknięcia gazu, gdy aktywny jest system auto hold).

 

 

Dwulitrowa jednostka to najmocniejszy diesel w gamie. 2.0 TDI oferuje 190 KM przy 3500 obr/min i 400 Nm w zakresie od 1750 do 3250 obr/min. Takie parametry sprawiają, że Superb zdecydowanie nie należy do maruderów. Dodatkowo, dzięki napędowi na cztery koła, potrafi całkiem sprawnie się rozpędzić, choć wynik 8 sekund nie robi na nikim wrażenia w tej klasie. Co najważniejsze, silnik potrafi być oszczędny. Przy umiarkowanych  wyrzeczeniach udało mi się osiągnąć rezultat 5,8l/100km, ale wynik 6,3, jaki pozostał na koniec testu, zdaje się być jak najbardziej osiągalny, choć również zaznaczam, że opierał się głównie na spokojnej jeździe w trasie. “Spokojne” miasto to wyniki nieco poniżej ośmiu litrów. Jeśli jesteście ciekawi, do jakiego spalania udało mi się zejść, stosując zasady eco drivingu - zapraszam do obejrzenia relacji na Instagramie.

 

 

Warto jeszcze powiedzieć kilka słów o designie. Wersja Sportline jest zdecydowanie najodważniejszą stylistycznie odmianą w gamie Superba. Prasowy model został polakierowany bardzo modnym i mocno kontrowersyjnym szarym lakierem. Moim zdaniem jest on obłędny, a w dodatku praktyczny, bowiem nie widać na nim brudu. Znam jednak osoby, które w życiu nie zdecydowałyby się na taki kolor. Jedno jest pewne - osoba odpowiedzialna za konfigurację tej “testówki” dostała wolną rękę i mamy faktyczny pokaz możliwości Skody. Poza nietypowym lakierem mnóstwo jest tutaj drobnych, czarnych detali. Ciemny jest przedni grill, przyciemnione są wnęki świateł przednich i tylnych, dużo ciemniejsze są również szyby. Wisienką na torcie jest malutka lotka okalająca krawędź tylnej klapy, również w kontrastującej z nadwoziem czerni.

 

 

W środku również sportowo. Dominuje tutaj alcantara, którą można znaleźć zarówno na boczka drzwiowych, jak i środkowej części foteli. Same siedziska również różnią się od “standardowego” Superba - są głębsze, zapewniając lepsze podparcie w zakrętach. Smaczkiem, który bardzo mi się spodobał, jest czarna podsufitka. Niewielu kierowców zwraca uwagę na to, co się dzieje nad ich głowami, dlatego producenci zazwyczaj niechętnie zmieniają zwykłe, szare wykończenia w tej części wnętrza. Dodatkowym urozmaiceniem są wstawki, które w dość swobodny sposób nawiązują do struktury włókien węglowych.

 

 

Zastanawia mnie tylko jedno. Czy taki silnik ma jeszcze sens? Otóż Superb z podstawowym silnikiem 1.4 kosztuje ponad 15 tysięcy mniej, a w sprincie do setki przegrywa o zaledwie 0,7 sekundy, a przy tym spala nieco mniej paliwa. Niestety, do najsłabszego silnika można zamówić albo automatyczną skrzynię biegów DSG, albo napęd 4x4. W przypadku 2.0 TDI można mieć oba udogodnienia naraz (tak, jak w testowanym egzemplarzu).

 

Superb, jako jeden z ostatnich modeli w czeskiej gamie, zachowuje cechę tak cenioną przez klientów - współczynnik ceny do jakości. Za cenę samochodu z segmentu D otrzymujemy więcej: więcej miejsca, więcej samochodu, większą możliwość konfiguracji. Jest on więc z pewnością bardzo ciekawą propozycją dla osób, które nie potrzebują "premium", lecz wymagają niemało.

Tomasz Małycha – Poinformowani.pl

Tomasz Małycha

Redaktor działu Motoryzacja, twórca projektu KozackieSamochody.pl, z zamiłowania fotograf motoryzacyjny