"Skorpion", tom 5 [RECENZJA]

​Skorpion powraca w piątym tomie swoich przygód, zabierając nas w wir intryg, pościgów i tajemnic. Przy tym tomie najważniejszą zmianą jest odejście Mariniego, który nie pracuje już ani nad scenariuszem, ani nad rysunkami. Czy tam zmiana wyszła serii na dobre?​

Minęły dwa lata, odkąd Mejai opuściła Skorpiona, nie widząc przyszłości dla ich związku. Po długich poszukiwaniach, Skorpion odnajduje ją w Stambule, gdzie wplątuje się w skomplikowaną grę polityczną. Podążając jej śladem, trafia do Kairu i na egipską pustynię, gdzie czekają go niebezpieczne walki i odkrycia, które zmuszą go do refleksji nad własnym życiem.

Desberg serwuje nam historię pełną zwrotów akcji, która jest bardzo w duchu poprzednich tomów - nie brakuje akcji przeplatanej politycznymi intrygami. Skorpion, tym razem pokazuje bardziej refleksyjną stronę, zastanawiając się nad swoimi priorytetami i uczuciami. Scenariusz umiejętnie balansuje między tymi wszystkimi elementami, dostarczając nam naprawdę udanej kontynuacji. To nadal jest dobry akcyjniak, ale podoba mi się ta otoczka przemyśleń czy głębi, bo na tym etapie było to konieczne.​

Rysunki nowego artysty zachwycają szczegółowością i dynamiką, tak jak Mariniego. Oczywiście widać zmianę na tym stanowisku i czuć, że poziom nieco spadł, ale wciąż byłem bardzo zadowolony. Kreska wciąż ma w sobie to coś, choć do Mistrza Mariniego trochę tutaj brakuje. Jednak mogło być znacznie gorzej, więc cieszmy się z tego, co tutaj dostaliśmy.

Piąty tom Skorpiona to udana kontynuacja serii, która nie traci na jakości, mimo takiej zmiany na stanowiskach twórczych. Fani awanturniczych opowieści z pewnością będą usatysfakcjonowani, a ci, którzy dopiero zaczynają przygodę z tym bohaterem, znajdą tu doskonały punkt wejścia, bo to taki lekki restart. Polecam, bo to wciąż bardzo dobra pozycja wśród komiksów europejskich.

Komiks otrzymałem od wydawnictwa Egmont na mocy współpracy recenzenckiej.​