Badminton: YONEX Thailand Open zainaugurowany
- Dodał: Bartosz Szafran
- Data publikacji: 12.01.2021, 15:20
W Bangkoku rozpoczął się dziś pierwszy w nowym roku turniej badmintonowego cyklu World Tour - Thailand Open. W meczach pierwszej rundy zanotowaliśmy jedną większą niespodziankę - porażkę zaliczyła mistrzyni świata Pusarla Sindhu.
Thailand Open miało być badmintonowym świętem, powrotem do normalności, choć bez publiczności, pierwszym turniejem od marca 2021 i All England, w którym zagrają wszyscy najlepsi. Życie jak zwykle plany i nadzieje mocno zweryfikowało. Najpierw na turniej nie zgłosili się Chińczycy, tydzień temu niemal w drodze do Bangkoku zatrzymani zostali Japończycy - u Kento Momoty test w kierunku SARS-CoV-2 wypadł dodatnio, w związku z czym cała reprezentacja zmuszona została do rezygnacji z turnieju. Dodatkowo dziś rano poinformowano o dodatnich wynikach testów u kolejnej czwórki zawodników, którzy wcześniej mieli wyniki negatywne. Cała czwórka, w tym Saina Nehwal została wycofana z gier. I tak oto zamiast święta mamy kadłubowy turniej, choć nagrody jak na standardy badmintona są bardzo wysokie (łącznie blisko milion dolarów). To trochę tak, jakby na zawody pływackie nie przyjechali Amerykanie i Australijczycy... Ci, którzy do Tajlandii dotarli i przetrwali przymusowe kilkudniowe zamknięcie w przestrzeni hotel - hala, dziś rozpoczęli pierwszą rundę.
Największa niespodzianką pierwszego dnia rywalizacji, w którym rozegrano połowę meczów 1. rundy, była z całą pewnością porażka Pusarli Sindhu. Hinduska mistrzyni świata stoczyła piekielnie zacięty, piękny bój z Mią Blichfeldt, wygrała nawet dość wyraźnie pierwszego seta, w drugim miała lotki meczowe, ale ostatecznie uznać musiała wyższość Dunki, która po ostatniej lotce wręcz oszalała z radości. Hindusi ogólnie nie mieli dobrego dnia, zwycięstwo zanotowali tylko Satwiksairaj Rankireddy i Ashwini Ponnappa, którzy wyeliminowali rozstawionych z szóstką Indonezyjczyków Hafiza Faizala i Glorię Widjaja.
Dobry dzień mieli za to Duńczycy. Mocno narzekający na różnorakie obostrzenia panujące w Tajlandii Viktor Axelsen nadmiar energii wyładował na przedstawicielu gospodarzy turnieju. Sitthikom Thammasin był na korcie w zasadzie statystą, w drugiej partii ugrał ledwie sześć punktów. Świetny mecz zagrali też Rasmus Gemke z Hansem-Kristianem Vittinghusem. Wygrał w trzech setach ten pierwszy, a poziom gry mógł zadowolić wytrawnych znawców badmintona. Bez problemów do drugiej rundy awansowały też deble - Maiken Freuergaard i Sara Thygesen zmiotły wręcz z kortu parę egipską, a Mathias Christainsen i Niclas Nohr w trzech setach pokonali Adama Eloi i Juliena Maio.
Jeśli chodzi o innych graczy z naszego kontynentu to powody do radości mogą mieć Ben Lane i Sean Vendy, którzy raczej niespodziewanie wyeliminowali znakomitych Rosjan - Vladimira Ivanova i Ivana Sozonova. Trwająca ponad godzinę wymiana badmintonowych ciosów wyczerpała obie pary, więcej sił w końcówce wykrzesali Anglicy. W drugiej rundzie zameldowali się także Marcus Ellis i Chris Langridge, pokonując w dwóch setach Tajlandczyków Bodina Isarę i Maneeponga Jingjita. Niemcy Daniel Hess i Jones Jansen wyeliminowali natomiast parę z Nowej Zelandii i także szykują się do walki o ćwierćfinał.
Na koniec dnia swoje mecze zagrały dwa duety francuskie. Emilie Lefel i Anne Tran pokonały pewnie Indonezyjki Silvę Ramadhanti i Ribkę Sugiarto, co należy uznać za małą niespodziankę. Natomiast mikst Adam Eloi i Margot Lambert dostał potężne baty od renomowanych Holendrów - Robina Tabelinga i Seleny Piek.
Jutro dokończenie pierwszej rundy. W grze zobaczymy między innymi Carolinę Marin, Andersa Antonsena i Yvonnę Li.
Bartosz Szafran
Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.