Jak wyglądał drifting 30 lat temu?
- Data publikacji: 13.05.2018, 12:30
Cytując klasyka: “kiedyś to było”. To samo tyczy się driftingu. Jednak zanim przejdziemy do meritum, warto nakreślić jak to wszystko się zaczęło.
Za “ojca” driftingu uważa się Kunimitsu Takahashiego (zbieżność z Initial D raczej nie jest przypadkowa). W latach 70. był pionierem kontrolowanych poślizgów podczas wyścigów. Miał wiele szans na zaprezentowanie tych zdolności, gdyż ścigał się m.in w F2, Le Mans czy też JEC. Była to w owym czasie równie efektowna, co efektywna technika. Stąd, na japońskich serpentynach, zwykli kierowcy zaczęli próby naśladowania swojego idola.
W podobny sposób zaczynała chyba najsłynniejsza persona sceny driftingowej - Keiichi Tsuchiya, znany też jako “Drift King”. W latach 80. był jednym z najszybszych kierowców na górskich serpentynach. Jego wyczyny za kierownicą spopularyzowały ten sport do tego stopnia, że w 1988 roku, razem z redakcją magazynu Option, zorganizował pierwsze zawody popularnej dziś serii D1 Grand Prix. Ten sam magazyn przyczynił się do popularyzacji tego sportu po drugiej stronie oceanu. W 1996 odbyły się, pod ich patronatem, jedne z pierwszych zawodów pokazywanych w TV. Miało to miejsce na torze Willow Springs w Kalifornii.
W ciągu kilku kolejnych lat, jak grzyby po deszczu powstawały kolejne ligi driftingowe, takie jak Formula D, Drift Allstars czy też Kings of Europe. Dzisiaj chyba nie ma osoby, która by choć raz nie słyszała o tej formie rywalizacji samochodowej.
I na koniec prezentacja, jak to wyglądało jakieś 25-30 lat temu: