Kukon & Julia Mikuła - „DRAMAT." [RECENZJA]
- Data publikacji: 01.04.2021, 20:00
Niewielu jest takich artystów, o których gdy słyszy się, że wydają kolejną płytę trzy miesiące po poprzedniej, to nie tylko nie towarzyszy tej informacji żadne zdziwienie, ale i żadna obawa o zmęczenie materiału, a raczej ciekawość – co tym razem? Kukon swoim najnowszym projektem udowadnia, że jeszcze przez dobrą chwilę planuje pozostać jednym z nich.
Na start wypada oddać – tym razem nie jest to projekt solowy. I o ile sygnowanie całych przedsięwzięć dwoma ksywkami nie jest w przypadku artysty nowością, to do tej pory obok tej rapera była to ksywka producenta – czy to Magiery przy Aferze, czy ka-meal’a przy Kraków, Marzec 2020. DRAMAT. dostajemy podpisany, jako duet: Kukon & Julia Mikuła. Fanom rapu na pewno śpieszno będzie do naturalnego skojarzenia z bodaj najsłynniejszym nad Wisłą duetem raper-wokalistka, kultowym już: Sokół i Marysia Starosta. Więc zacznijmy z grubej rury: fakt, konkurencji zbyt wielkiej może na tej arenie w kraju nie było, ale jest to prawdopodobnie najlepsza rzecz w tym gatunku od Czarnej białej magii właśnie. Z jedną drobną różnicą. O ile Marysia Starosta nigdy megagwiazdą nie była, to szybki google check Julii Mikuły stawia sprawę dość jasno – jest to artystka już kompletnie szerzej nieznana. Czy Kukon mógł sobie pozwolić na płytę z kimś o większym nazwisku? Niemal na pewno. Czy chciałby? Wątpliwe. Zbyt dobrze czuje on się pozostając na obrzeżach polskiej sceny rapowej, balansując - z jedną nogą w mainstreamie, niemal siłą tam przez wszystkich wciągany, ale usilnie trzymając się drugą nogą w podziemiu, na swoich zasadach. Tym samym pozostaje on najciekawszym polskim raperem nie zabiegającym o afisz. I jednym z autentyczniejszych.
I to jest dobry moment na odrobinę tła, które pomaga w docenieniu tego projektu i na dobrą sprawę całej twórczości rapera. Rok 2020 można śmiało uznać za rok Kukona. Po gościnnym występie na głośnym ROMANTIC PSYCHO Quebonafide, przychodzi długogrająca płyta Afera nagrana w całości z Magierą, legendarnym producentem z duetu White House, towarzyszą jej profesjonalne teledyski na specjalnie dedykowanym kanale VEVO, wsparcie dużego labelu wydawniczego, promocja, wywiady. W dwóch słowach – spory przeskok. Spełnienie marzeń? Nie dla każdego. Kukon w wywiadzie dla Red Bulla na chwilę przed premierą Afery mówi o zmianach w swoim dotychczasowym procesie: - Album jeszcze się nie ukazał, więc nie wiem, czy dzięki temu wykręci on większe liczby, ale już wiem, że bardziej podoba mi się wydawanie muzyki samemu. Lubię bardziej spontaniczny klimat, bez tego całego planowania. I szybko faktycznie wraca do swojego. Nabytych znajomości nie postanawia też wykorzystać do własnej promocji. W pewnym momencie pod koniec ubiegłego roku internet obiegają zdjęcia, na których śmietanka polskiej sceny rapowej (plus... Michał Wiśniewski) imprezuje sobie z lokalsami w Kijowie. Sokół, Quebonafide, Mata, producent FORXST i właśnie Kukon. I o ile pełne okoliczności tej wyprawy wciąż nie są znane, sam Kukon wykorzystuje ją jedynie do nagrania obskurnego, absolutnie amatorskiego pod względem realizatorskim, teledysku do Piję wódę i słucham Ich Troje. W klipie tym przewijają się wszystkie z wyżej wymienionych postaci, a Quebonafide – jeden z najbardziej zasiegowych artystów w kraju bez podziału na gatunki - użycza gospodarzowi rzadkiej gościnnej zwrotki. Kukon nawet go jednak nie podpisuje wrzucając kawałek na YouTube! Temu chłopakowi naprawdę nie zależy na popularności. A to dziś rzadkość. I właśnie dlatego o tyle łatwiej uwierzyć w słowa jego utworów.
Bo Kukon to naturszczyk. Tylko taki z ogromnym talentem. O Aferze, pierwszej profesjonalnej zrealizowanej płycie w karierze, mówi że teksty napisał w trzy noce. Nie minęły trzy miesiące i wydał kolejną – Kraków, Marzec 2020. Tym razem napisaną w jedną noc, wiele kameralniejszą i w zgodzie z danym słowem - wydaną znów samemu. Kolejne trzy miesiące? Kolejny projekt: tym razem utrzymane w ulicznym klimacie Ogrody Mixtape 2. I tu dochodzimy do kolejnego ważnego punktu twórczości Kukona i tego najbardziej kluczowego w tym, żeby taka artystyczna płodność miała jakąkolwiek racje bytu na rynku – wszechstronność. Początki twórczości Kukona - za jednym z tytułów: syna punka - to narkotyczny emo-klimat, stworzony raz za sprawą spokojniejszych, gitarowych ścieżek, a raz elektronicznych, basowych podkładów spod znaku imprez krakowskiego kolektywu Czeluść. Ogrody Mixtape miały, jak sam oświadcza vibe jak stara Paktofonika; podobnie jak ich kontynuacja, to klasyczny, brudny trueschool. Afera muzycznego autorstwa Magiery to romanse z retro- i synthwave’em.
Na DRAMAT. dostajemy klimat eksplorowany już wcześniej na Kraków, Marzec 2020 – szczególnie ten z utworów Sypialnia czy Izolacja – ale motywy i tropy te pociągnięte są tu dalej, w jeszcze bardziej oniryczną stronę. Całość, pomimo faktu że tym razem poza ka-meal’em w podkładach pomagają też Favst, Pawbeats czy żywe instrumenty autorstwa towarzyszącej raperowi wokalistki, jest też płytą o wiele bardziej spójną. W wielu aspektach DRAMAT. to najbardziej dojrzały projekt w dotychczasowej dyskografii rapera. Emo-bunt dojrzał bowiem w głębsze refleksje i przemyślenia. Wciąż więcej w wyniku tego pytań niż odpowiedzi, ale w zalewie moralizatorskich zapędów raperów z większym stażem, jest to powiew świeżości. I stąd też wiele łatwiej o nić porozumienia ze słuchaczem. Wciąż więcej tu poszukiwania niż wniosków, ale tam gdzie się te drugie pojawiają - są trafniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Czasem ukryte pomiędzy linijkami, lekko zasugerowane przez tło czy kontekst, a czasem dobitne – jak szukam ciebie ciągle w złych miejscach jako otrzeźwiająca odpowiedź na marzenia o dziewczynie z biblioteki, pod którą kryje się po prostu poszukiwanie czegoś innego, niż świat, który autora otacza ma mu do zaoferowania.
Na swoim profilu na Instagramie Kukon pisał, że do do napisania DRAMAT. inspirował go romantyzm średniowiecznych rycerzy, jak by on nie wyglądał. Ale przez pryzmat dotychczasowej twórczości artysty, jego wypowiedzi czy sam projekt trudno nie traktować tego w kategorii żartu. Bo w faktycznej zawartości płyty próżno szukać patosu. Utopia, jeśli się pojawia to jedynie w wizjach i fantazjach, które nigdy nie znajdują jednak swojego urzeczywistnienia. A rzeczywistość, o której nam opowiada, obdarta jest z idealizmu.
DRAMAT. to płyta o relacjach międzyludzkich. Rolę tytułowego, teatralnego dramatu pełni tu dialog, jaki przez czas trwania albumu prowadzą ze sobą raper i wokalistka. Całość dopełniają skity-monologi-wiersze autorstwa obojga, zapowiadające każdy z utworów. Wspomniany teatralny dramat jest tu jednak tylko narzędziem – pełni rolę ukazania dynamiki relacji dwójki ludzi. Kruchości, zmienności i całego spektrum skrajnych emocji, jakich bywa katalizatorem. Tą dynamikę świetnie obrazuje kontrast pomiędzy szorstką, szczerą liryką Kukona, a czułym, ciepłym głosem Julii Mikuły. Takich zabiegów jest jednak więcej. Czasem potrafi o to zadbać sam gospodarz, z linijki na linijkę, najciekawszy jednak moment następuje w utworze Deszcz pada na namiot, gdzie mniej więcej w połowie jego trwania spokojna melancholia ustępuje coraz to bardziej potęgującej się złości i idealnie dopasowuje się do tego ka-meal, końcowe gorzkie uprzytomnienie i demitologizację wcześniejszych rozmyślań opatrzając odmienionym nagle o 180 stopni lekko drillującym, witch-house'owym, niepokojącym podkładem spod znaku Czeluści. Świetnie ten moment obrazuje punkt, w którym w relację dwójki ludzi zaczyna wkradać się coś nieproszonego, gdy coś zaczyna się łamać, psuć. Tak, jak podkład w tym utworze.
Największą siła tej płyty jest jej bezkompromisowa szczerość. Wydając Kraków, Marzec 2020 Kukon pisał, że to płyta w stylu, w którym lubimy go chyba najbardziej, ale on siebie najmniej. Już trochę po premierze, promując kolejny projekt, zapytany na Q&A czy będzie jeszcze kiedyś coś w stylu wyżej wspomnianego projektu, odpisał: Mam nadzieję, że nie. Teraz, praktycznie bez zapowiedzi, dostaliśmy rzecz jeszcze bardziej emocjonalną. Współgra to dobrze z obrazem Kukona jako artysty piszącego całe płyty spontanicznie, w przypływie emocji chwili, dnia, nocy, etapu życia. Jego teksty pozostają w dużej mierze strumieniem myśli, ale tym autentyczniej wybrzmiewają te momenty, w których faktycznie stara się coś powiedzieć: niewiele znaczy to słowo „kocham cię” mówione w ekstazie i po narkotykach; krzyki przez zamknięte usta; na razie nie mogę cię kochać, na razie nie możesz mi ufać czy im więcej ludzi otacza mnie, tym bardziej jestem samotny. A tam gdzie w tekstach zastępują ją niedopowiedzenia, dosłownością nadrabiają tytuły: kokaina nie pomaga ci w depresji, zrób ze mnie lepszego chłopca, szukam ciebie ciągle w złych miejscach. Nie są to może nigdy rzeczy odkrywcze, ale też nigdy takich nie udają. Kukon wylewa z siebie po prostu to, co mu aktualnie siedzi w głowie. A że chłopak naprawdę potrafi pisać, to na klimatycznych podkładach, podlane pandemiczno-izolacyjnym nastrojem, przesiąknięte klimatem krakowskich kamienic – bardziej romantycznych niż Paryż - i okraszone głosem Julii Mikuły - przywodzącym na myśl scenerię kameralnej sceny jakiejś zadymionej piwnicy w powojennej Polsce - nigdy nie brzmiało to jeszcze tak dobrze.