Zawód przerośniętych oczekiwań - "Doktor Strange w multiwersum obłędu" [RECENZJA]
IGN/YouTube

Zawód przerośniętych oczekiwań - "Doktor Strange w multiwersum obłędu" [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 06.05.2022, 23:09

Wokół najnowszej odsłony Doktora Strange'a powstała cała masa plotek, od mniejszych po te naprawdę duże. Wszystko zapowiadało nam film WIELKI, z masą różnych cameo oraz zaskoczeń, a sami aktorzy zamierzają przebić najnowszego Spider-Mana. Kiedy więc dostaliśmy po prostu film o Doktorze Strange'u, część osób mogła poczuć zawód.

 

Doktor Strange w multiwersum obłędu opowiada dalszą historię tytułowego bohatera, którego poznaliśmy na przestrzeni kilku ostatnich filmów MCU. Tym razem, z zgodnie z zapowiedzią w tytule, protagonista uda się w zakątki multiwersum, aby uratować swój świat przed zagładą. Pomoże mu w tym m.in. America Chavez, zdolna tworzyć portale między uniwersami.

 

Tak jak wspomniałem - oczekiwania były olbrzymie. Nie chcę jednak narzekać, że wszystko, co dostałem było za mało epickie, albowiem film, który otrzymałem, był naprawdę w porządku. Przede wszystkim, Sam Raimi jako reżyser powraca w wielkim stylu. Film olśniewa kreatywnością, ale w zupełnie inny sposób niż Strażnicy Galaktyki czy Thor: Ragnarok. Nie tyle mamy tutaj zabawy kolorami, co bardziej ciekawą pracą kamery i chęć urozmaicania ujęć poprzez różnorodne kadry.

 

Przebija się w tym horrorowa strona produkcji. W teorii nie mam jej dużo, aczkolwiek kiedy się pojawia, to jest naprawdę świetna. Czasem sprowadzi się do dziwnych i niejednoznacznych ujęć, innym razem dostaniemy lekki jumpscare, ale najlepiej prezentuje się body horror. Raimi nie bał się poszaleć i najlepszym tego dowodem jest fakt, iż design zombie Strange'a to właściwie tylko wierzchołek góry lodowej, jaką nam przygotował. Czuć, że dostał on sporą wolność i wykorzystał ją zaskakująco dobrze.

 

Odchodząc od reżyserii, warto pochylić się nad postaciami, których wątki są... różne. Zarówno Wanda Maximoff, jak i Stephen Strange mają niby solidne motywacje oraz drogi do przejścia, ale z ich realizacją bywa różnie. Mam wrażenie, że podbudowa ukazana w poprzednich produkcjach znacznie ułatwiła rozwijanie Wandy, natomiast nasz Doktorek dostał ciekawszy motyw bezpośrednio w tej produkcji. Nie są to żadne wyżyny, ale przy naszej Szkarłatnej Wiedźmie mogą pojawić się płaczki u niektórych widzów.

 

To, co jednak ciągnie ten film na dno, to scenariusz. Zarówno główna oś fabuły, jak i pomniejsze dziury fabularne wypadają po prostu fatalnie i mocno wpływają na odbiór widowiska. Z jednej strony nie jest to nic odkrywczego i jak na ramy multiwersum wygląda wręcz biednie, bo przecież w tym formacie aż prosi się o (nomen omen) szaleństwo, a z drugiej za bardzo uprzedmiatawia niektóre postaci, jak np. Americę Chavez, i stawia na bieganie za konkretnymi przedmiotami, co nie wypada zbyt interesująco. Ogólnie rzecz biorąc, biednie to wygląda i przy tak pięknej zabawie obrazem czegoś w tej historii zabrakło.

 

Na dodatek film wygląda paskudnie pod kątem efektów specjalnych. Modele postaci tudzież czary wyglądają super, ale, nie wiem dlaczego, z filmu na film lokacje prezentują się coraz gorzej. Polecam szczególnie przyjrzeć się scenom na dachu, podczas których czułem się, jak podczas oglądania prequeli Gwiezdnych wojen. No niby da się na to patrzeć, ale aż żal, gdy pomyślimy, z jak dużym budżetem zostało to wykonane.

 

Czy więc bawiłem się dobrze podczas seansu? Generalnie tak. Fabuła bywa miejscami bardzo słaba i trąci swoim kiczem, ale przynajmniej aktorsko i reżysersko dostałem coś na świetnym poziomie. Problem tylko w tym, że oczekiwania były znacznie zawyżone, a film-event, jaki mi obiecywano, zamienił się w bardziej osobistą historię. Owszem, są pewne cameo, ale ich ilość jest mała, aby nie zabierać miejsca głównym bohaterom i faktycznie być tylko cameo. Niby powinienem się cieszyć, że tak to się potoczyło, a z drugiej strony czuję ewidentny niedosyt, gdyż nie otrzymałem dokładnie takiego filmu, jaki sobie wyobraziłem, co było do przewidzenia, ale utrudnia ocenę. Nie ułatwiają też tego problemy obrazu, których jest całkiem sporo.

 

Ostatecznie Doktor Strange w multiwersum obłędu to film ciekawy, ale czuję, iż na przestrzeni lat moja ocena może się zmienić. Na ten moment jestem zadowolony, ale z pewnym niedosytem wobec tego, co miałem dostać. Fani Marvela i tak pójdą, natomiast pozostali raczej nie zobaczą w tej produkcji niczego, co miałoby ich zachęcić do tego świata. To po prostu kolejny odcinek tego serialu, który wielu kocha, a mi pozostaje ochłonąć i po latach powrócić, aby wystawić bardziej jednoznaczny werdykt.

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl