„Horacio d'Alba" [RECENZJA]
- Dodał: Maciej Baraniak
- Data publikacji: 23.05.2022, 19:17
Nie skłamię, gdy napiszę, iż Laowai to najlepszy komiks, jaki miałem okazję czytać w zeszłym roku. Ciekawy klimat, umiejscowienie akcji w niecodziennych ramach historycznych i dobrze napisana fabuła sprawiły, że do teraz ciepło wspominam ten tytuł. W związku z tym, musiałem nadrobić Horacio d'Albę i cóż... jedyne czego żałuję, to dotychczasowego odkładania lektury.
Horacio d'Alba to historia tytułowego bohatera, osadzona w alternatywnej wersji historii, gdzie w XVI wieku Włochy osiągnęły spokój za sprawą wprowadzenia specjalnych pojedynków, przez które rozwiązywano wszystkie spory. Horacio jest jednym z najwybitniejszych pojedynkujących, lecz niestety przez swoją profesję stracił żonę, a także dobry kontakt z synem. Będzie miał jednak okazję to zmienić, albowiem senat rozważa zakaz pojedynków.
Sam konflikt już konceptualnie jest bardzo interesujący. Mamy bowiem do czynienia z odwiecznym pytaniem Czy pokój uzyskany terrorem jest wart swojej ceny? Motyw ten pojawia się stosunkowo często w różnych dziełach, ale tutaj, w połączeniu z dużą ilością sensownej i dobrze napisanej polityki, wypada znacznie lepiej. Na dodatek zostaje to jeszcze pogłębione o inne kwestie, pokroju mniejszego zła, ale więcej nie chcę w tej recenzji zdradzać. Dość rzec, że opowieść ma sporo warstw, które możemy odkrywać zarówno w trakcie lektury, jak i po niej.
Z tym wszystkim wiąże się niesamowity klimat. Atmosfera w dziele jest na tyle gęsta, że możemy ją właściwie ciąć nożem. Bowiem, od decyzji, a właściwie wysiłków naszych bohaterów, zależy rozwój całego świata. Ich zaniedbanie bądź nadmierne staranie może w końcu sprawić, że świat upadnie lub wreszcie się rozwinie. Rozumiem więc, że powaga była tutaj wymagana i jeśli komuś brakuje dzieł naprawdę dojrzałych, bez zbędnych żarcików w co drugim zdaniu, to tutaj to uświadczy.
Niestety, w całej tej atmosferze trochę zabrakło mi rozwoju bohaterów. Nie chcę za bardzo zrzędzić, albowiem czas na takowy rozwój został poświęcony rozbudowie świata i choć wyszło to historii na dobre, to czegoś mi w kontekście tych postaci zabrakło. Szczególnie tyczy się to protagonisty, którego nazwiskiem została w końcu nazwana cała opowieść, a jedyne co mogę o nim powiedzieć, to to, iż był dobrym strzelcem. Odrobinę szkoda, ale w pewien sposób jestem w stanie to zrozumieć.
Jako kontrargument mogę podać wątek niejakiej Siwej, która odgrywa tutaj rolę poboczną, aczkolwiek jej czyny są istotniejsze dla fabuły, niż działania Horacia. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, albowiem jej droga jest ciekawą niespodzianką, ale dość rzec, iż dostaje ona niewiarygodnie intensywny konflikt moralny, w którym wszystko zależy od perspektywy. Lubię, gdy twórcy pokazują nam właśnie takie działanie, gdzie nawet jeśli nie zgadzamy się z bohaterką, to potrafimy zrozumieć dlaczego się na coś zdecydowała.
Jest jeszcze jedna, mniejsza rzecz, do której chciałbym się przyczepić, czyli tempo. Mam wrażenie, że opowieść jest odrobinę zbyt duża i w ten sposób twórca musiał ją skondensować, tak aby zdążyć przedstawić wszystko w ramach tych 160 stron. Ostatecznie wszystko dzieje się naprawdę szybko i jeśli na chwilę przymkniemy oko, to nagle może się okazać, iż przegapiliśmy jedno z najważniejszych wydarzeń (których tutaj jest naprawdę pełno). Rozumiem, że miała być to wielka rozbuchana epopeja, aczkolwiek czasem wolałbym przystanąć na chwilę w miejscu, szczególnie przy zakończeniu.
Za to rysunki to czysta poezja, wobec której nie mam jakichkolwiek zastrzeżeń. To klasyczny komiks europejski, gdzie kreska ma swój wyraźny i ostry styl, co wygląda naprawdę powalająco. Jak zwykle w takich przypadkach, Lost in Time zdecydowało się na wydanie tytułu w większym formacie, dzięki czemu sceny batalistyczne bądź pojedynkowe robią jeszcze większe wrażenie. Dla fabuły warto brać ten komiks, ale dla warstwy graficznej jeszcze bardziej.
Horacio d'Alba to więc tytuł rewelacyjny. Mam wobec niego malutkie zastrzeżenia, którymi chciałem się tutaj podzielić, ale w żaden sposób nie psuje to lektury. To jedna z tych pozycji, o której ze spokojem możemy powiedzieć komiks roku, bo mało jest AŻ TAK dobrych dzieł na rynku. Choć przegapiłem jego zeszłoroczną premierę, to cieszy mnie przynajmniej, że udało mi się to nadrobić, a jeśli ktoś, tak jak ja, również odkładał czytanie na potem, to mam nadzieję, iż ta recenzja zachęci go, aby nie popełniał mojego błędu.
Maciej Baraniak
Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl