Miał sięgnąć gwiazd, a sięgnął dna - „Buzz Astral” [RECENZJA]
Disney/YouTube

Miał sięgnąć gwiazd, a sięgnął dna - „Buzz Astral” [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 17.06.2022, 10:27

Buzz Astral chwycił mnie już od pierwszego materiału reklamowego i z każdym kolejnym tylko zaogniał moje oczekiwania. Wydawało się, że produkcja będzie miała dużą dowolność w opowiadaniu historii, a koncept fabularny brzmiał na papierze genialnie. No i niestety pozostaje mi wrócić do tej wersji na papierze, aby przywrócić pozytywne uczucia.

 

Fabularnie produkcja ma być prequelem do Toy Story, w którym twórcy chcieli zrobić dokładnie taki film, jaki mógł obejrzeć Andy przed zakupem słynnej zabawki. Poznajemy w nim tytułowego Buzza, który wraz ze swoją przyjaciółką i całą załogą zahibernowanych kompanów, ląduje na nieznanej planecie. Niestety, nie wszystko idzie po ich myśli, przez co są zmuszeni na niej zostać. Z tym wszystkim nie może się pogodzić nasz protagonista, chcący za wszelką cenę znaleźć sposób na powrót do domu.

 

Swoje przemyślenia chcę zacząć od fabuły, która wywołuje we mnie najwięcej pozytywnych, jak i negatywnych emocji. Przede wszystkim, sam szkielet historii jest fantastyczny. Mamy naprawdę ciekawe przemyślenia egzystencjalne, dotyczące czasu, przemijania, ale też ogólniej radości z życia. Szczególnie dobrze wypada pod tym kątem sam początek filmu, jak i cały wątek Zorga, w którym poruszono wiele wątków stanowiących tanie i nudne zapchanie czasu ekranowego. To niestety jedna z tych produkcji, która musi dziesięć razy powtórzyć głosami bohaterów, o co jej chodzi, ażeby dzieciaki na pewno załapały, a rodzice przewracali oczami za każdym razem, gdy to słyszą. W tym wszystkim najbardziej bawi (no dobra - żenuje) drugi akt, który ma chyba dwie lub trzy (w zależności od preferencji) sekwencje polegające na powielaniu tych samych błędów. Wyciąganie wniosków z poprzednich akcji? A po co to komu.

 

Za to bohaterów nawet nie będę próbował bronić, a wręcz uważam, że przedstawiają złe wzorce. Nie chcę nikomu psuć zabawy, bo na pewno ktoś będzie chciał się wybrać do kina pomimo mojego narzekania, aczkolwiek każdy z nich to właściwie comic relief (no dobra, poza dwójką głównych postaci). Na siłę starają się pokazać, jacy to oni są śmieszni i o ile czasem nawet to działa, tak po seansie nie mogę powiedzieć, żeby przeszli jakąkolwiek drogę. Szczególnie wybija się tutaj nasza ekipowa ciamajda (kto oglądał, ten wie), którego rola sprowadza się tylko do podania jednego przedmiotu. Czułem się wtedy jakbym oglądał Klub przyjaciół Myszki Miki, co nie było pożądane po seansie kinowego filmu Pixara.

 

Mam nawet zastrzeżenie do animacji, która jest czasem zbyt ludzka. Mam wrażenie, że twórcy nie wiedzieli, na co się zdecydować, bo design Buzza jest rewelacyjnie kreskówkowy i bardzo mi pasuje, ale czasem, szczególnie w kontekście drugoplanowych postaci, wygląda to tak, jakby ktoś przesadził z realizmem. Dzieciakom raczej nie powinno to przeszkadzać, natomiast dziwi mnie, iż w ramach jednej produkcji pojawiły się tak różne style. Chociaż wizualnie będę chwalił, bo przy lataniu ładnie się kolorkami pobawiono (chociaż tyle).

 

To, co jednak w miarę ratuje tę produkcję, to humor. Jasne, nie jest on najwyższych lotów i bardzo często sprowadza się do głupiutkich zdań rzuconych gdzieś tam w czasie ucieczki, ale na pewno dzieciaki zachwyci, a i dorośli się pośmieją. Nie dziwi mnie jednak, że tak się stało, bo tak duża ilość śmieszkowych postaci sprawia, iż kiedyś się musiało udać trafić z jakimś dowcipem. Kotex wystarczył, reszta była zbędna.

 

Chcę jednak podkreślić jedną rzecz - to nadal jest półka wyżej niż te wszystkie animacje ze wschodu za paczkę skarpetek, którymi kina karzą co 2 tygodnie rodziców (a bardziej wyłudzają ich ostatnie złotówki). Jest tutaj znacznie więcej ciekawego materiału niż jeden dobry żart stworzony przez osoby dubbingujące i to jeszcze zaprezentowany w zwiastunie. Po prostu Pixar to pewna jakość i miło byłoby zobaczyć coś więcej, aniżeli prostą i sztampową animację z kilkoma dobrymi pomysłami czy żartami.

 

Ostatecznie nie wiem czy to ja się starzeję, czy po prostu Buzz Astral jest złym filmem. Potencjał był naprawdę duży i kilka pomysłów na pewno można było zrobić lepiej. Nadal jest to okej animacja, która jest ładnie zrobiona, ma kilka dobrych żartów, ale też powinna bawić dzieciaki. Ja jednak polecam odpuścić sobie wizytę w kinie, poczekać na premierę w streamingu, a zamiast tego wybrać się na Bad Guys, bo to znacznie świeższa i spójna produkcja, przy której dorośli też znajdą coś dla siebie.

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl