„Osiem miliardów dżinów” [RECENZJA]
- Dodał: Maciej Baraniak
- Data publikacji: 12.05.2024, 12:01
Lost In Time dość spokojnie wchodzi w rynek komiksu amerykańskiego, ale kiedy już coś wydaje, to od razu mam to na uwadze. Wcześniej wypuścili fenomenalnego Dobrego Azjatę, a teraz zabrali nas do świata, w którym każdy człowiek zyskał dżina z jednym życzeniem do spełnienia.
Fabuła Ośmiu miliardów dżinów skupia się na świecie, gdy w jednej chwili wszyscy ludzie zyskują jedno życzenie do spełnienia. Jedni zażyczą sobie zmian na poziomie światowym, inni zechcą niewyobrażalnej sławy czy bogactwa. My, jako czytelnicy, skupimy się na losach kilku postaci, które w tamtym momencie znajdowały się akurat w jednym miejscu.
Moje największe obawy dotyczyły mitologii tego świata, a konkretnie życzeń, które można było bardzo łatwo zepsuć. Na szczęście twórca sam wiedział, że porywa się trochę na głęboką wodę, dlatego 2 pierwsze zeszyty zostały głównie poświęcone na tłumaczenie tego, jak działają życzenia i od razu zablokowania potencjalnych dziur fabularnych. Jest to fajne, jest to również konsekwentne, więc nie mogę złego słowa napisać, a wręcz jestem pełen podziwu, jak udało się stworzyć tak sensowny świat, wokół tak skomplikowanego konceptu.
Poza tym twórca ani przez chwilę nie zapomniał o bohaterach, gdyż nie chce nam opowiedzieć o tych ośmiu miliardach ludzi, a jedynie o kilkuosobowej grupce, która akurat znalazła się w jednym miejscu. Są to osoby bardzo odmienne, wiekowo czy kulturowo, ale dzięki temu bardzo ciekawe obserwuje się interakcje między nimi czy samą drogą jaką przechodzą. Właściwie o żadnym wątku nie można powiedzieć, że jest podobny do innego, a to się ceni.
Do tego całość potrafi nieraz zaskakiwać w ramach swoich wydarzeń. Twórca nie boi się znacząco zmieniać swojego świata czy statusu bohaterów, dzięki czemu cały czas dostajemy coś nowego. Po lekturze polecam spojrzeć sobie ponownie na pierwszy zeszyt, aby zobaczyć z jakie punktu startowały niektóre postaci, a jak finalnie skończyły, bo jest to coś naprawdę imponującego.
I tak sobie chwalę ten komiks, bo w gruncie rzeczy to pozycja naprawdę dobra, ale czas napisać kilka słów o finale, który... no nie siadł mi. Mam wrażenie, że jest on bardzo podobny do Wielu śmierci Laili Starr, czyli ma bardzo otwarty charakter, ale wiele osób może uznać, że jest on zbyt otwarty. Tutaj każdy wątek dostaje swoje należyte zakończenie, a nawet ostatnie wydarzenia mają spory sens w kontekście całości opowieści, ale jednak czegoś mi zabrakło. Może wynika to ze zbyt wysokich oczekiwań, może oczekiwałem czegoś innego i finalnie się rozczarowałem, natomiast pozostało mi lekkie uczucie goryczy.
Wypadałoby też napisać coś o rysunkach, bo jest ciekawie. Bardzo podoba mi się design niektórych postaci, a już szczególnie dżinów, gdyż zostali rewelacyjnie wykonani i przemyślani. Niestety sama kreska jest po prostu okej - nie ma w sobie żadnych elementów, przez które zapamiętałbym ją na dłuższy czas, ale podczas lektury patrzyło się na to przyjemnie. Chciałbym jednak, żeby pobawiono się tutaj bardziej, więc nawet dobre, nie jest wystarczające.
Mimo goryczy w dwóch ostatnich akapitach polecam zerknąć na ten komiks, bo jego koncept jest na tyle niespotykany, że i tak warto dać mu szansę. Dla niektórych będzie to zapewne pozycja wybitna, inni może zawiodą się na finale, ale na pewno jest to komiks, który wywoła u Was jakieś emocje. A takim tytułom zawsze warto dać szansę.
Komiks otrzymałem od wydawnictwa Lost In Time na mocy współpracy reklamowej.
Maciej Baraniak
Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl