Polskie Crime-love Story - recenzja "Siły honoru"
- Dodał: Bartosz Szafran
- Data publikacji: 09.09.2020, 20:06
Zawsze z zainteresowaniem sięgam po debiutanckie powieści polskich autorów. Zazwyczaj już po pierwszych stronach człowiek wie, czy spotkanie z autorem będzie tylko jednorazowe, czy na liście "must read" zagości on na stałe. Linda Szańska z Siłą honoru w moim osobistym odczuciu należy do tej pierwszej kategorii.
Siłę honoru trudno jednoznacznie zakwalifikować do jakiegoś konkretnego gatunku, myślę, że sama autorka nie do końca wiedziała co chce napisać. Może to i świadomy zabieg, ale ten debiut to mozaika thrillera, romansu i powieści erotycznej. Jednak żadna z tych warstw nie spełnia oczekiwań od sympatyków poszczególnych gatunków. Pomysł na fabułę jest prosty i niewyszukany - mafioso, który zakochuje się w dziewczynie, córce swojego największego wroga. Wokół tego zbudowane są, a w zasadzie zarysowane, wątki poboczne - zemsta, relacje rodzinne, świat struktur mafijnych i kilka innych. Tyle jeśli chodzi o treść.
Jeśli mamy mówić o tej książce jako o romansie, a jest jej do niego teoretycznie najbliżej, to jest to bardziej opowiastka z gatunku harlequina niźli rasowa powieść o miłości. Męczące, wręcz odrzucające jest nachalne wkładanie przez autorkę w usta i myśli dwojga głównych bohaterów słowa kocham. Jak ja go kocham! Ona jest moją miłością! Nigdy nikogo tak nie kochałem! Bo ja go kocham! Nie chce mi się liczyć, ale takie sformułowania pojawiają się co dwie strony w różnych odmianach i konstelacjach. Jeśli takie myślenie włożone w głowę niemal nastolatki znajduje jakieś uzasadnienie, to roztkliwiający się na każdą myśl o swojej partnerce brutalny mafioso, najzwyklejszy pospolity morderca, jest sztucznie śmieszny, jeśli nie żenujący. I tak ten miód płynący z każdego słowa płynie i płynie przez ponad 450 stron i mi się aż mdło zrobiło od tej słodyczy.
Jest też w tej powieści wątek erotyczny, mamy tu kilka scen seksu. Nie jestem znawcą tego gatunku, ale opisy są jak dla mnie sztuczne, przerysowane, jakby wyjęte z filmu pornograficznego klasy soft. Niby jest tam pasja, miłość, momentami szaleństwo i szczypta romantyzmu, ale zdarzało mi się czytać lepsze sceny erotyczne. Również jako powieść sensacyjna książka przynosi zawód. Mamy tu sporo trupów, sporo przemocy, mafijne porachunki, ale nie jest to okraszone żadną tajemnicą, zagadką, zaskoczeniem. Wszystko jest przewidywalne, zakończenie powieści nie jest w stanie zaskoczyć. Jest tak, jak ma być w wyimaginowanym, ale infantylnym i naiwnym świecie wykreowanym przez Szańską. Dobre zło pokonuje złe zło i basta.
Postaci zarysowane są grubą krechą. Jak w rozprawce licealistki dowiadujemy się kto jaki jest. Nie tylko z wyglądu, ale i charakteru. W świecie Siły honoru są w zasadzie dwie grupy: czarne, czarniejsze i najczarniejsze charaktery oraz banda naiwnych idiotek (a jakże, koloru blond) i imbecyli. No oczywiście z wyjątkiem dwojga głównych bohaterów, którzy najpierw są źli, ale pod wpływem miłości stają się dobrzy, albo odwrotnie - są dobrzy, ale z czasem (bo ja go kochaaaaaam) przystępują do świata zła.
Autorka stosuje szalenie modną ostatnio zmienną narrację. Raz wydarzenia poznajemy z perspektywy głównej bohaterki, raz bohatera. Te narracje przeplatają się nawet wewnątrz rozdziałów. Może i byłby to ciekawy zabieg (choć ja jestem zwolennikiem narracji jednorodnej), ale do niego potrzebny jest o niebo lepszy warsztat, niż ten, który póki co posiadła Szańska. No bo jeśli oboje bohaterowie posługują się takim samym językiem, składnią, sposobem opowiadania historii, jeśli używają wręcz tych samych sformułowań, to mozaikowość opowieści jest zabiegiem li tylko formalnym, bo w treści mamy wciąż to samo i to samo.
Autorka usiłowała urealnić swoją historię wprowadzając nawiązania do rzeczywistych miejsc, postaci i wydarzeń lat dziewięćdziesiątych, kiedy krwawe mafijne porachunki były na porządku dziennym. Jednak nawet tu nie daje szans czytelnikowi na wykazanie się inteligencją. Każde odwołanie jest opatrzone przypisem, który miałby uzasadnienie, gdyby to było tłumaczenie, a nie książka autorki polskiej napisana po polsku.
Jak dla mnie najbardziej wymowną sceną w książce jest chwila, gdy bohater strzela do książki poświęconej mafii i mafiosom. Nie podejrzewam autorki o aż tak daleko posuniętą autoironię, ale jest ta scenka podwójnie symboliczna. Pokazuje, że Siła honoru to strzał w dobro aż trzech gatunków literackich, a z drugiej strony pokazuje, co można z książką ewentualnie zrobić. Niekoniecznie nawet dopiero po zakończeniu lektury.
Linda Szańska
Siła honoru
Wydawnictwo: Burde Media
Premiera: 2.09.2020
Stron 465
Ocena: 3/10
Bartosz Szafran
Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.