La Liga: ślimaczy sezon pustych trybun [PODSUMOWANIE ROZGRYWEK]
- Dodał: Krystian Stefaniuk
- Data publikacji: 26.05.2021, 10:35
Znamy już wszystkie rozstrzygnięcia w hiszpańskiej La Liga. Przyszedł czas na krótkie podsumowanie sezonu.
Mistrzem Hiszpanii zostało Atletico Madryt. Po siedmiu latach od ostatniego triumfu w wyścigu zwanym La Ligą po puchar sięgnęła drużyna Diego Simeone. W sumie Los Cholchoneros znajdowali się na pozycji lidera w 29 kolejkach. Na półmetku sezonu wydawało się, że przy miernej dyspozycji głównych rywali – FC Barcelony i Realu Madryt, Atleti zmierza po tytuł pewnym krokiem. Nawet mając zaległe spotkania do rozegrania, miało bezpieczną przewagę nad resztą stawki. Wyścig nabrał tempa po 30. serii gier, wtedy Los Indios złapali zadyszkę, ale żaden z pretendentów do tytułu nie potrafił skorzystać z okazji. Na pewno nie można powiedzieć, że to dwaj hiszpańscy giganci przegrali walkę o tytuł, ujmując jednocześnie osiągnięciu Madrytczyków. Prawdą jest, że piłkarze z Wanda Metropolitano grali solidnie niezależnie od przeciwnika. Determinacja i przede wszystkim skuteczność defensywna wystarczyły, aby dołożyć kolejne trofeum do klubowej gabloty. Gdy Blaugrana i Los Blancos nie radziły sobie z zespołami pokroju Cadiz, Atletico potrafiło punktować w meczach z mniejszymi rywalami. Wydaje się, że właśnie taka postawa regularności dała Rojiblancos tytuł. W bezpośrednich meczach z Barcą czy Realem bilans nie wygląda zbyt korzystnie, zaledwie jedna wygrana i remis z Barceloną oraz remis i porażka z Realem. Ale w lidze jest 20 zespołów i jak widać nie jest koniecznym, aby skutecznie ogrywać największych. To, co się mówi od dawna ciężko włożyć między bajki. Sezon ligowy to czas sprawdzianu regularności i wytrzymałości i tym właśnie Atletico Madryt te rozgrywki zwyciężyło, choć nie bez problemów i z ogromną presją pod koniec sezonu. Walka trwała do ostatniej kolejki, gdy Atleti zaliczyło kilka wpadek na ostatniej prostej Real i Barcelona zbliżyły się na dość krótki dystans do lidera, ale ekipa Simeone poradziła sobie w najważniejszych momentach, w efekcie zdobywając zasłużony tytuł.
Dwa wyżej wspomniane zespoły zaliczały sporo wpadek i są oczywiście największymi przegranymi tego sezonu. Gdy jeden z dwóch hiszpańskich hegemonów miał szansę na objęcie i utrzymanie prowadzenia w lidze, nagle dochodziło do katastrofy i niezrozumiałych strat punktów. Ani Real, ani Barcelona nie mogą zaliczyć minionego sezonu do udanych. W Barcelonie udało się nieco osłodzić trudny czas zwycięstwem w Pucharze Króla. Dla Realu był to pierwszy sezon od 11 lat, w którym drużyna ze stolicy nie zdobyła ani jednego trofeum. Na pewno w najbliższych tygodniach możemy spodziewać się gruntownych zmian w obydwu obozach. Za kilka lat nikt nie będzie pamiętał czy wyścig o tytuł trwał do ostatniej kolejki, w historii sezonu pustych stadionów to Atletico Madryt słusznie zapisało swój rozdział złotymi zgłoskami.
Długo w czołówce utrzymywała się Sevilla. Po niemrawym początku sezonu drużyna Julena Lopeteguiego wykorzystała słabszy moment Realu Sociedad, rozsiadając się w strefie premiowanej awansem do Ligi Mistrzów UEFA. Teoretycznie klub z Andaluzji był nawet w walce o tytuł, lecz tak naprawdę nikt na poważnie tej kandydatury nie brał. W końcówce sezonu zabrakło jakości. Sevilla co roku jest trudnym przeciwnikiem dla czołowych drużyn, wyjątku nie było w sezonie 2020/2021 i za walkę, wywieranie presji oraz awans do UCL Sevilli należą się gratulacje. Jest to zaledwie druga z czterech czołowych drużyn, mogąca być ze swojej postawy zadowolona.
Do Ligi Europy awans wywalczyły Real Sociedad San Sebastian oraz Real Betis, drugi zespół z Sevilli. Po RSSS spodziewano się nieco więcej po kilku kolejkach na drugiej pozycji, ale zimowa zadyszka spowodowała szybkie odpadnięcie z wyścigu o Ligę Mistrzów. Real Betis wraca do europejskich pucharów po dwóch latach, co na pewno jest sukcesem dla Verdiblancos oraz ich kibiców. Real Sociedad dołożył w 2021 roku zwycięstwo w Pucharze Króla za sezon 2019/2020. Dwie pasiaste drużyny będą reprezentować Hiszpanię na arenach drugiej ligi europejskiej i każda z nich może być zadowolona z przebiegu minionego już sezonu. W międzynarodowych rozgrywkach wystąpi jeszcze Villarreal, finalista Ligi Europy 2021. Klub z Estadio de la Ceramica załapał się do nowo powstałej Ligi Konferencji. Do 25. kolejki Żółta Łódź Podwodna liczyła się jeszcze w grze o wyższe cele, ale od tamtej pory z małą przerwą rozgościła się na siódmej pozycji, którą utrzymała do końca sezonu. Aczkolwiek jeszcze trochę może się zmienić w przypadku ewentualnej wygranej w UEL, której rozstrzygnięcie poznamy w najbliższym czasie.
Szara część tabeli, czyli zespoły, które nic nie osiągnęły i nie spadły z ligi. Na pewno najbardziej rozczarowani mogą być fani Valencii czy Getafe tj. zespołów, które w ostatnich latach kończyły sezon w pierwszej dziesiątce, w tych rozgrywkach zawiodły. Podobnie muszą czuć się fani Granady, o ile nie gorzej. Drużyna z Grenady zawiodła w samej końcówce sezonu, zdobywając zaledwie punkt na 15 możliwych i nie udało jej się obronić miejsca w europejskich rozgrywkach, w których z dobrej strony pokazała się w sezonie 20/21, odpadając dopiero na etapie ćwierćfinału z Manchesterem United. Tuż za miejscem premiowanym grą poza Hiszpanią znalazła się Celta Vigo, która zakończyła rozgrywki w pierwszej dziesiątce pierwszy raz od 2017 roku. Zadowolonym na pewno mogą być zespoły beniaminków, którym udało się utrzymać, a jednemu w bardzo dobrym stylu. Cadiz potrafił zagrozić i ograć drużyny o wiele mocniejsze na papierze i prezentując ciekawy futbol, zapewnił sobie utrzymanie, kończąc sezon na 12. pozycji. Pozostałymi beniaminkami były Elche oraz Huesca i to między nimi toczyła się walka o utrzymanie. Szczęśliwe skuteczniejsze na końcu było Elche i zapewniło sobie utrzymanie dzięki remisowi Huesci z Valencią. Reszta drużyn środka tabeli raczej spełniła swoje podstawowe założenie, po prostu utrzymując się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Poza wymienionymi wyżej w lidze pozostały Osasuna, Athletic Bilbao, Levante i Alaves.
Do Segunda Division spadły wspomniana Huesca, Real Valladolid oraz Eibar. Huesca miała szansę uciec spod stryczka w ostatniej kolejce, lecz jej się to nie udało i ponownie wita drugą ligę, będąc drużyną, która najdłużej znajdowała się w strefie spadkowej. Real Valladolid raczej nie jest zaskoczeniem, ale wydawało się, że prezesura brazylijskiego Ronaldo wpłynie na klub pozytywnie, tymczasem po trzech sezonach znowu trzeba będzie bić się o awans. Największym spadkowym pechowcem jest Eibar, który zanotował niesamowity zjazd w drugiej części sezonu. Po 26. kolejce drużyna Jose Luisa Mendilibara na dobre zagościła w strefie spadkowej, nie opuszczając jej do końca 38. serii. Początek sezonu był obiecujący, ale jak widać, regularność nie jest wymagana tylko do zdobycia tytułu mistrzowskiego, ale również do utrzymania się i osiągania mniejszych celów.
Na pewno nie był to wymarzony sezon dla kibiców. Mecze wciąż były rozgrywane przy pustych trybunach, liga straciła na atrakcyjności, spadła siła ofensywna i zwykła piłkarska ciekawość. Gdyby nie szalona końcówka ciężko byłoby ocenić sezon wyżej niż 5/10. Tytuł traktowany był niczym gorący ziemniak, który pod koniec każda z drużyn pretendujących odrzucała swoimi fatalnymi występami. Ostatecznie po mistrzostwo sięgnęło Atletico, co było najbardziej sprawiedliwym i najmniej zaskakującym rozwiązaniem, spoglądając na całe rozgrywki szerzej.
Do zobaczenia w sezonie 2021/2022, który, miejmy nadzieję, będzie ciekawszy i lepszy dla Hiszpanii, która straciła miano najlepszej ligi na świecie i na ten moment nie zanosi się na rychły do tego statusu powrót.