Tokio 2020 - Badminton: żałoba w Japonii, Momota wyeliminowany
- Dodał: Bartosz Szafran
- Data publikacji: 28.07.2021, 16:10
Wszystko, co wydarzyło się dziś na badmintonowych kortach w Tokio, znalazło się w cieniu porażki Kento Momoty. Zapadło jednak jeszcze kilka niespodziewanych rozstrzygnięć, poznaliśmy półfinalistów miksta.
Historia tego zawodnika pełna jest wzlotów i upadków. Już przed igrzyskami w Rio był uznawany za kandydata do medalu, ale kilka tygodni przed początkiem turnieju został zdyskwalifikowany przez rodzimą federację za wycieczkę do kasyna w czasie jednego z turniejów. Wrócił po roku niesamowicie mocny. Wygrał w ciągu dwóch lat wszystko co można było wygrać z mistrzostwami świata włącznie/ Po jednym z turniejów pod koniec 2019 roku wiozący go samochód miał poważny wypadek, w którym zginął kierowca, a sam zawodnik wylądował w szpitalu. Potem wybuchła pandemia. Kiedy wreszcie w styczniu tego roku wznowiono cykl World Tour Momotę dopadł koronawirus - dodatni wynik dopadł go dosłownie na lotnisku przed wylotem do Tajlandii. W efekcie na poważnie przez ostatnie półtorej roku zagrał w jednym turnieju. Jednak chyba nikt nie brał poważnie pod uwagę, że odpadnie na igrzyskach już po fazie grupowej. Pokonał go Koreańczyk Heo Kwanghee, zawodnik dobry, ale nie wybitny. Dla wielu, nie tylko kibiców japońskich igrzyska bez Momoty nie będą już takie same.
W grach decydujących o awansie do fazy pucharowej nie zabrakło dziś innych niespodzianek i meczów "o włos" od sensacji. Odpadł Kantap[hon Wangcharoen, utalentowany Tajlandczyk, który przegrał i to w dwóch setach z Tobym Pentym. Pożegnał się z nadziejami na medal Hindus Sai Praneeth, pokonany dziś przez Holendra Marka Caljouwa. Z wielkim trudem do dalszych gier awansowali dwaj Tajwańczycy - obaj byli naprawdę bliscy wyeliminowania przez niżej notowanych rywali - Wang Tzu Wei przez Irlandczyka Nhata Nguyena, a Tien Chen Chou przez Kanadyjczyka Briana Yanga. Osobną historią, piękną i szalenie zaskakującą jest awans do 1/8 finału Kevina Cordona. Gwatemalczyk (!) pokonał dziś Angusa Ka Long Ng z Hongkongu i dokonał tego w imponującym, przekonującym stylu. W tym kontekście świetnie zaprezentowali się Duńczycy Anders Antonsen i Viktor Axelsen, wygrywając swoje mecze bez większych kłopotów. Wysokie zwycięstwo odniósł też broniący tytułu Chińczyk Chen Long. Wysoko z Bricem Leverdezem wygrał Malezyjczyk Lee Zii Jia, który wyraźnie chce nawiązać do olimpijskich tradycji Lee Chong Wei.
Mniej sensacyjnie było w rozstrzygnięciach w singlu pań. Swoje mecze wygrały pewnie główne kandydatki do medali - Pusarla Sindhu, Nozomi Okuhara, Tai Tzu Ying, Akane Yamaguchi, Ratchanok Intanon czy Chen Bingjiao. W fazie pucharowej znalazły się też zawodniczki stawiane w drugim rzędzie faworytek - Michelle Li, Mia Blichfeldt, czy Beiwen Zhang. Wszystko tu idzie zgodnie z planem.
W sumie bez sensacji obyło się i w ćwierćfinałach miksta. Chyba że za taką uznamy porażkę Tajlandczyków Dechapol Puavaranaurokh i Sapsiree Taerattanachai z Yutą Watanabe i Arisą Higashino. Owszem, Japończycy są ciut niżej notowani, ale należą do ścisłej czołówki światowej i... "ściany gospodarzom pomagają". Są w półfinale dwie faworyzowane pary chińskie - Yilyu Wang i Dongping Huang pokonali Koreańczyków Seo Sungjae i Yujung Chae, a Siwei Zheng i Yaqiong Huang Indonezyjczykó Praveena Jordana i Melati Oktaviani. Po cichu liczyliśmy, że do strefy medalowej przebiją się jedyni Europejczycy w stawce ćwierćfinalistów, Marcus Ellis i Lauren Smith. Jednak dziś para z Hongkongu, Tang Chun Man i Tse Ying Suet była wyraźnie lepsza.
Bartosz Szafran
Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.