Tokio 2020 - Badminton: Gwatemala lepsza od Japonii
- Dodał: Bartosz Szafran
- Data publikacji: 29.07.2021, 15:11
Ten dzień przejdzie do historii badmintona. W Musashino Forest Sport Plaza działy się takie rzeczy, że aż trudno wybrać, które opisać szerzej, a o których tylko napomknąć, by nie powstał tekst na pół godziny czytania. Spróbuję jednak. Gwatemala lepsza od Japonii. W badmintonie?
Japonia
Japończycy w badmintona grać umieją nie od dziś, jednak przez lata pozostawali w cieniu innych badmintonowych azjatyckich potęg - Chin, Indonezji, Korei. Sytuację zmieniło przyznanie Tokio organizacji igrzysk. Japończycy bardzo mocno postawili na badminton, zatrudnili między innymi trenera z Korei, który tamtych badmintonistów nauczył wygrywać. Bardzo szybko przyniosło to efekty i w Rio doczekali się pierwszego olimpijskiego złota. Potem było coraz lepiej. Pod koniec roku 2019, u progu igrzysk, wydawało się, że są w stanie pokusić się o komplet złotych medali, a takie postaci jak Kento Momota, czy żeńskie deble (dowolnie wybrane) wydawały się murowanymi kandydatami do złota. Potem jednak nadeszła pandemia, która, co okazało się wczoraj, a przede wszystkim dziś, zmieniła wszystko. W momencie kiedy piszę te słowa Japończycy mają szanse na tylko już trzy medale, w tym jeden (w mikście) maksymalnie brązowy.
Nie zawiodły tylko singlistki. Akane Yamaguchi i Nozomi Okuhara pewnie awansowały do ćwierćfinałów i wyglądają na dobrze dysponowane. Zawiodły kompletnie za to deble. Cztery pary z Japonii grały w dzisiejszych ćwierćfinałach i cztery odpadły! Co prawda w większości po niebywale wyrównanych bojach, w znacznej mierze dość pechowo, ale przecież szczęście sprzyja lepszym. Nie przegrywali z parami anonimowymi, wręcz przeciwnie, z duetami wysoko notowanymi, zdolnymi do wygrania każdej imprezy, ale przecież gospodarzom pomagają ściany. Tu nie pomogły, może dlatego, że trybuny były zasmucająco puste, a przecież kibice potrafią wywrzeć presję na rywalach. W każdym razie Takeshi Kamura i Keigo Sonoda nie dali rady Indonezyjczykom Mohammadowi Ahsanowi i Hendrze Setiawanowi i to można uznać za porażkę "wliczoną". Jednak Hiroyuki Endo i Yuta Watanabe byli faworytami meczu z Yang Lee i Chi-Lin Wang, a przegrali w dwóch setach. Mayu Matsutomo i Wakana Nagahara miały grać o złoto, a przegrały z niżej notowanymi Koreankami. Wreszcie Yuki Fukushima i Sayaka Hirota uległy w słabym stylu Chinkom Qingchen Chen i Yifan Jia. Wystarczy? A skądże. Mikst Yuta Watanabe/Arisa Higashino w półfinale przegrał z Yilyu Wang i Dongping Huang i zagra "tylko o brąz". Wreszcie drugi z singlistów, Kanta Tsunyeama (Kento Momota odpadł wczoraj) nie pograł sobie z Anthonym Gintingiem.
Gwatemala
Pięć lat temu Kevin Cordon w fazie grupowej igrzysk w Rio przegrał z Adrianem Dziółką. Dziś... awansował do ćwierćfinału igrzysk w Tokio. Już wczoraj sprawił sensację, wygrywając swoją grupę, dziś podniósł poprzeczkę "nieprawdopodobnego zdarzenia" na jeszcze wyższy poziom. W meczu 1/8 finału ograł w świetnym stylu Holendra Marka Caljouwa, który już chyba przed meczem dopisał do sportowego CV ćwierćfinał igrzysk. Zwycięstwo przesymaptycznego Gwatemalczyka nie było jednak przypadkowe, zagrał w pierwszym i trzecim secie kapitalnie, uważnie, mocno, ale precyzyjnie. Doskonale się bronił i smeczował z prędkością szokującą rywala. Piękna to historia, podobna do medalowych zdobyczy Bermudów czy San Marino.
Sensacja jeszcze jedna
Odpadli Marcus Gideon i Kevin Sukamuljo, jednak Indonezyjczycy wygrywają mnóstwo wysoko płatnych turniejów, a na imprezach mistrzowskich pokazują zadziwiająca nieporadność od kilku już lat. Tu pokonali ich Malezyjczycy Aaron Chia i Wooi Yik Soh, których w normalnych warunkach powinni odprawić z kwitkiem bez rozgrzewki.
Planowo
Najmniej zakoczeń było w singlu pań. Prócz wspomnianych Japonek pewnie wygrywały inne faworytki - Pusarla Sindhu, Ratchanok Intanon, Bingjiao He i Seyoung An. Dobrą dyspozycją zaimponowali duńscy singliści. Viktor Axelsen pokonał Tzu Wei Wang, a Anders Antonsen Tobyego Penty. Obaj zwycięstwa zamkneli w dwóch setach, a ich gra wygląda naprawdę imponująco. Wygrał też broniący tytułu Chen Long, choć po pierwszym secie meczu z Lee Zii Jia wydawało się, że pożegna się z turniejem. Zgodnie z przewidywaniemi w finale miksta znalazły się dwie pary chińskie - obook pogromców gospodarzy są to Siwei Zheng i Yaqiong Huang.
To jeszcze zapewne nie koniec zaskoczeń, ale tokijski turniej przejdzie do historii jako najbardziej nieprzewidywalny. Jaki w tym udział ma rosnący poziom badmintona na całym świecie, a jaki pandemia SARS-CoV-2, tego nikt nie jest w stanie zmierzyć. Tak czy owak na kolejne dni turnieju czekamy z zapartym tchem.
Bartosz Szafran
Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.