PGNiG Superliga: niesamowity comeback MMTS-u Kwidzyn i walka do ostatniej minuty w Głogowie!
- Dodał: Miłosz Szade
- Data publikacji: 28.11.2021, 22:09
Oprócz podtrzymania statusu niepokonanych przez Łomże Vive Kielce i ORLEN Wisłe Płock, 11. kolejka PGNiG Superligi uraczyła nas przede wszystkim dwoma niesamowicie wyrównanymi pojedynkami. Zwieńczyły się one dramaturgicznymi końcówkami. W rolach głównych: MMTS Kwidzyn i Piotrkowianin Piotrków Trybunalski.
Weekendowe zmagania w Superlidze rozpoczęły się w piątkowy wieczór w Kaliszu. Do lokalnej Energii MKS-u przybyli niepokonani jak dotąd zawodnicy Wisły Płock. Niespodziewanie to gospodarze wypracowali sobie przewagę w pierwszych minutach. Za sprawą dwóch bramek Piotra Krępy i jednego trafienia Rafała Kamyszka prowadzili 3:1. O ile Kamyszek pokazał się z dobrej strony w ofensywie, tak w defensywie popełnił nieprzepisowy błąd, przez co wyleciał z boiska na dwie minuty. Dla płocczan była to szansa na otrząśnięcie się. Szansa zresztą wykorzystana. Do przerwy prowadzili 13:11, jednak cały czas czuli oddech rywali na plecach. Najwidoczniej w drugiej odsłonie meczu gospodarzom zabrakło już energii do pogoni za przeciwnikami. Przedmeczowi faworyci udowodnili, dlaczego to właśnie oni byli stawiani w roli faworytów i zaczęli wdrażać dominację. Drugą połowę mieli już pod kontrolą.
Energia MKS Kalisz - ORLEN Wisła Płock 24:33
W tym tygodniu na Hali Legionów w Kielcach nie poradziły sobie dwie ekipy. W Lidze Mistrzów poległa Barcelona, a w ramach 11. kolejki Superligi poległo też Zagłębie Lubin. Pierwsze minuty zweryfikowały przyjezdnych z Dolnego Śląska. Kielczanie rozpoczęli ten mecz z dużą pewnością siebie, rzucając cztery pierwsze bramki. Na przełamanie bezradności zareagował Patryk Iskra, ale jak się później okazało, w pierwszej połowie tych pozytywnych momentów w ofensywie nie było zbyt wiele. Zagłębie rzuciło zaledwie 7 bramek w pierwszych 30. minutach. Co prawda poprawili się aż o 10 trafień w drugiej części spotkania, ale przy łącznie 38 bramkach zawodników Vive ich dorobek i tak, mówiąc delikatnie, nie imponował.
Łomża Vive Kielce - MKS Zagłębie Lubin 38:24
Pierwsze bramki dla gości z Puław były dziełem zarówno byłego, jak i obecnego reprezentanta Polski. Najpierw do siatki trafił Michał Jurecki, a następnie prowadzenie zostało podwyższone przez Rafała Przybylskiego. Gwardia, przynajmniej na początku meczu, nie dała uciec przeciwnikom i szybko wyrównała na 2:2 za sprawą bramek Łukasza Kucharczyka i Macieja Zarzyckiego. W kolejnych fragmentach meczu trudno było jednak dalej mówić o wyrównanym starciu. Goście schodzili do szatni z przewagą 7 bramek, a takiego prowadzenia nie wolno było zaprzepaścić. Udało się je nawet pokaźnie powiększyć, ponieważ ostateczna różnica wynosiła aż 17 trafień.
Gwardia Opole - Azoty-Puławy 15:32
W Gdańsku stanęły na przeciwko siebie drużyny, które plasują się na 12. i 13. miejscu w tabeli. Zdobycie kompletu punktów było więc istotne dla obu stron w kontekście walki o utrzymanie. Na ten moment od spadku znacznie dalej są zawodnicy z Wybrzeża, ponieważ po pokonaniu mielczan odskoczyli im na 6 punktów. W tej rywalizacji zwycięscy mieli dwóch ojców sukcesu. W bramce gdańszczan bardzo solidnie spisywał się Miłosz Wałach, który obronił 12 rzutów rywali. W ataku przodował natomiast Piotr Papaj - autor dwunastu bramek. Efektem dyspozycji tej dwójki był stosunkowo łatwy dla gospodarzy przebieg meczu.
Torus Wybrzeże Gdańsk - Handball Stal Mielec 32:23
Jedyny remis kolejki, a co za tym idzie, jedyna seria rzutów karnych, odbyła się w starciu MMTS-u Kwidzyn z Unią Tarnów. W starciu wyrównanym od pierwszej do ostatniej minuty, chociaż wydawało się, że w 58. minucie zwycięzca został już wyłoniony. Na 100 sekund przed końcem Unia Tarnów prowadziła bowiem czterema bramkami, prawie witając się już z kompletem punktów. W tym wypadku "prawie" zrobiło jednak ogromną różnicę. Nadzieja MMTS-u zaczęła się od trafień Kamila Kriegera, Bartosza Nastaja i Jakuba Szyszko, które występowały w bardzo krótkich odstępach czasu. Emocje osiągnęły szczyt w finałowej akcji meczu. Wojciech Dadej faulował wychodzącego na dogodną pozycję Kamila Kriegera, za co zobaczył czerwony kartonik. Sędzia wskazał też na rzut karny, który został zamieniony na bramkę przez Nikodema Kutyłe. Remis w Gdańsku stał się faktem, a fantastyczny comeback gospodarzy został przypieczętowany wygraną serią rzutów karnych.
MMTS Kwidzyn - Grupa Azoty Unia Tarnów 28:28
Losy rywalizacji toczyły się do ostatniej minuty również w Głogowie, choć trudno byłoby przebić dramaturgie z meczu z Kwidzyna. Nie oznacza to jednak, że pojedynek Chrobrego z Piotrkowianinem nie dostarczył ani krzty emocji. O wyłonieniu zwycięzcy zadecydowała bowiem ostatnia akcja. W 59. minucie na tablicy widniał remis po 32, a do ataku ruszył zespół gości. Trener Witalij Nat wziął czas i podał zawodnikom decydujące wskazówki. Poinstruowani jego zaleceniami przyjezdni wywalczyli wstępny sukces. Zmusili Filipa Surosza do popełnienia błędu w defensywie i resztę akcji mogli rozgrywać w przewadze. Marcel Zdobylak wziął odpowiedzialność na własne barki i zdobył zwycięską bramkę. Warto docenić też najlepszych strzelców obu ekip. Jan Stolarski i Paweł Paterek zdobyli po 9 bramek.
Chrobry Głogów - Piotrkowianin Piotrków Trybunalski 32:33
Ostatnia w tabeli Pogoń Szczecin nie potrafiła postawić się czwartemu Górnikowi Zabrze. Co prawda Łukasz Gierak wylewał siódme poty w ofensywie zdobywając 7 trafień, ale to nie wystarczyło na dobrze zorganizowanych gospodarzy. Zabrzanie pokazali charakter już w pierwszej połowie, odskakując na 5 bramek. W drugiej części meczu nie pozostało im nic innego jak tylko dopełnić formalności i skompletować trzy oczka.
Górnik Zabrze - Sanda Spa Pogoń Szczecin 24:18