
Lekkoatletyka - HMŚ: skok Rojas na miarę rekordu świata, wszyscy Polacy z awansami do finałów
- Dodał: Aleksandra Suszek
- Data publikacji: 20.03.2022, 13:10
W niedzielny poranek ruszyła kolejna, przedostatnia już sesja Halowych Mistrzostw Świata w Belgradzie. Zobaczyliśmy między innymi walkę o półfinały w biegu na 60m przez płotki, w której obaj nasi reprezentanci zapewnili sobie występ w wieczornej sesji. Świetnie poradziły sobie także sztafety 4x400 metrów i już wieczorem powalczą o medale. Padł również rekord świata w trójskoku kobiet - niebotyczną odległość osiągnęła Yulimar Rojas.
Sesja poranna rozpoczęła się od rywalizacji płotkarzy, którzy walczyli o awans do półfinału. W drugiej grupie startowej swoich sił spróbował Jakub Szymański - Polak dobiegł na metę jako trzeci z czasem 7,70 sekundy, do samego końca walcząc o wyższą lokatę z Francuzem, ale ostatecznie to Pascal Martinot-Lagarde był lepszy o 0,01 sekundy. Trzeci bieg należał za to do Damiana Czykiera. Rekordzista Polski z Torunia pobiegł na pełnym luzie i zakwalifikował się do kolejnego etapu jako pierwszy. Warto jednak podkreślić, że o pierwszych trzech miejscach decydowały tysięczne sekundy - wszyscy pojawili się na mecie z podobnym czasem 7,66 sekundy. Ze względu na to, że pierwsze trzy najlepsze wyniki każdej grupy były premiowane awansem, obaj Polacy zapewnili sobie występ w sesji wieczornej. Żadnym zaskoczeniem nie był fenomenalny wynik Granta Hollowaya - reprezentant Wielkiej Brytanii zostawił w tyle swoich rywali, dobiegając na metę z czasem 7,40 i przewagą 0,15 sekundy. Z pierwszych miejsc awansowali także Brytyjczyk David King, Rafael Pereira z Brazylii, Petr Svoboda z Czech oraz reprezentant Francji, Wilhelm Belocian.
W skoku wzwyż prezentował się między innymi Norbert Kobielski. Reprezentant Polski pierwsze dwie wysokości zaliczył w pierwszej próbie, ale schody pojawiły się przy 2,24 metra. Na szczęście udało się ją pokonać w ostatnim podejściu, ale już 2,28 metra okazało się dla niego nie do pokonania. Największe widowisko zapewnił reprezentant Korei, Woo Sang-Hyeok, który od samego początku był bezbłędny. Drobne potknięcie zaliczył tylko przy 2,31 metra, ale pierwsza bezbłędna próba na kolejnym etapie zapewniła mu historyczne złoto dla tego kraju. Świetnie też radził sobie Szwajcar Loic Gasch. Przez jedną pomyłkę w tyle pozostawał natomiast złoty medalista olimpijski z Tokio, Gianmarco Tamberi. Włoch miał najlepszy wynik życiowy ze wszystkich zawodników i zanim dotarł do tej wysokości, tylko jednej wcześniejszej nie udało mu się pokonać w pierwszej próbie. Od wysokości 2,31 metra w walce o medale pozostawało tylko tych trzech zawodników, było trochę zmiennego szczęścia każdego z nich, jednak żaden skoczek poza Koreańczykiem nie zdołał przekroczyć bariery 2,34 metra.
Główną faworytką w trójskoku kobiet była Yulimar Rojas z Wenezueli i już w pierwszej próbie to udowodniła, skacząc na 15,19 metrów. W piątym podejściu Wenezuelka zapewniła genialne widowisko, osiągając odległość aż 15,36 metrów. Warto było obserwować jej zmagania do samego końca, bo nie odpuściła sobie okazji do pobicia rekordu świata! Kosmiczna próba na 15,74 metrów zrobiła z niej właścicielkę najlepszego wyniku na świecie. Dobrze dobrze szło też Kimberly Williams z Jamajki, która w pierwszej próbie pobiła swój rekord życiowy - 14,59 metrów, by później skakać trochę krócej, ale cały czas utrzymywała się na drugiej pozycji. Najpiękniejszą historię napisała jednak Maryna Bech-Romanczuk z Ukrainy. Po kilku spalonych próbach w ostatnim swoim podejściu niemal pofrunęła na 14,74 metrów i wskoczyła na drugie miejsce, gwarantujące srebrny medal. Kimberly Williams zakończyła konkurs z wynikiem 14,62 metrów i brązowym medalem.
Najwięcej emocji dostarczyły nam oczywiście sztafety. Zarówno panowie, jak i panie brali udział w eliminacjach do wieczornych finałów i w obu konkurencjach mogliśmy obserwować Biało-Czerwonych. Zanim jednak Polacy pojawili się na starcie, w pierwszej grupie biegli między innymi Amerykanie, którzy od początku mieli spore szanse na awans z pierwszego miejsca. Niestety na ostatniej zmianie Isaiaha Harrisa dopadł ból w udzie, który pokrzyżował jego plany. Mimo tego Amerykanin dokończył bieg i nawet utrzymał się na drugiej pozycji (3:09,11), tuż za Belgią (3:07,43). W drugiej grupie zawzięta rywalizacja miała miejsce przede wszystkim między Hiszpanami, a Czechami. Na ostatnim okrążeniu liczyły się bowiem tylko te dwie reprezentacje. Na ostatniej prostej Czech jednak trochę osłabł i Bernat Erta przypieczętował pewny awans Hiszpanii z czasem 3:06,32. Polaków w składzie Tymoteusz Zimny, Mateusz Rzeźniczak, Jacek Majewski oraz Kajetan Duszyński oglądaliśmy w ostatnim z trzech wyścigów. Polacy na początku utrzymywali się na trzeciej pozycji, ale świetnie poradził sobie Kajetan Duszyński, który na ostatniej prostej wyprzedził reprezentanta Wielkiej Brytanii, dobiegł jako drugi na metę i polska sztafeta z czasem 3:07,93 minuty awansowali do finału.
W żeńskiej rywalizacji były tylko dwie grupy wyścigowe. Jako pierwsze do finału zakwalifikowały się reprezentantki Stanów Zjednoczonych (3:28,82) oraz Holandii (3:29,36). Polki biegły w składzie Iga Baumgart-Witan, Aleksandra Gaworska, Natalia Kaczmarek i Justyna Święty-Ersetic i w drugiej grupie ich największymi rywalkami wydawały się być Jamajki. Przez pierwsze dwie zmiany Biało-Czerwone utrzymywały się na czwartej pozycji. Daleko w tyle zostawiły rywalki Jamajki i Kanadyjki, ale przy trzeciej zmianie bardzo osłabła Natassha McDonald i wykorzystała to nasza mistrzyni olimpijska z Tokio. Później na ostatniej prostej, dosłownie przed metą minęła jeszcze Jamajkę i Biało-Czerwone awansowały do finału z czasem 3:30,51.
Ostatnią konkurencją w porannej sesji był bieg na dystansie 3000 metrów panów. Na cztery okrążenia przed końcem w walce pozostawało już tylko ośmiu zawodników, a tempa nadawali Etiopczycy i Kenijczycy. Wydawało się, że ostatni kilometr rozstrzygnie kolejność na podium właśnie tych dwóch reprezentacji. Na ostatnich metrach jakby znikąd pojawił się Brytyjczyk Marc Scott, który metę przekroczył jako trzeci
(7:42,02), a więc wyeliminował Kenijczyka Ebenyo. Zarówno złoto, jak i srebro trafiły jednak do reprezentantów Etiopii - najszybszy był Selemon Barega, który ukończył bieg z czasem 7:41,38. Natomiast Lamecha Girma finiszował z wynikiem 7:41,63.

Aleksandra Suszek
Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.