50 lat "Odysei kosmicznej"
- Data publikacji: 14.05.2018, 17:30
W tym roku mija 50 lat od premiery arcydzieła Kubricka. Z okazji tej rocznicy kinomanów na całym świecie czeka wiele atrakcji. To również dobry czas na krótkie, osobiste spojrzenie na tę produkcję.
2001: Odyseja kosmiczna to ciężki film w odbiorze. Po raz pierwszy zobaczyłem go w wieku 16 lat i po zakończonym seansie miałem mieszane uczucia. Oczywiście, film to audiowizualny majstersztyk, który aż prosi się o to, żeby oglądać go na jak największym ekranie. Ale jego tempo czy pewne rozwiązania fabularne mogą być co najmniej zaskakujące. Jednak nie na omawianiu fabuły i jej znaczenia chciałbym się skupić w tym tekście. Opracowań tego typu w internecie są setki i najprawdopodobniej zostały one przygotowane przez osoby o lepszych predyspozycjach w tym zakresie.
Jak już wspomniałem, Odyseję zobaczyłem po raz pierwszy w wieku 16 lat. Można uznać, że to dość młody wiek, jednak dla mnie niekoniecznie tak jest. Weźmy Łowcę Androidów, który również uznawany jest za "poważne sci-fi". Z tym filmem miałem do czynienia już w wieku 7 lat. Zakupione DVD było jednym z pierwszych wydań od Warner Bros: format ten był na tyle nowy, że transfer filmu Ridleya Scotta był bezpośrednią kopią płyty Laserdisc. Także tu miałem szczęście - film był ze mną od "małego".
Na Odyseję Kosmiczną trafiłem sam. Pamiętam, że wtedy korzystając z możliwości zmodernizowanego sprzętu audio/video w domu, nadrabiałem wszystkie filmy, które można określić jako "epickie". Czyli, oczywiście dzieła Davida Leana z Lawrencem z Arabii na czele, ale również spektakularne biblijne produkcje, jak Ben-Hur (choć z tym filmem miałem do czynienia już wcześniej), no i właśnie Odyseja Kosmiczna.
Filmy tę łączą legendarni reżyserzy, rozmach, czas w którym powstawały oraz technologia. Wszystkie te produkcje były kręcone na taśmach 65 mm, których jakość jest pod pewnymi względami niedościgniona. Format ten dzisiaj, z powodu kosztów produkcji i użytkowania oraz postępującej cyfryzacji, jest właściwie martwy. Ale osoby takie jak Christopher Nolan, Quentin Tarantino czy Paul Thomas Anderson wciąż dzielnie walczą i próbują dostarczać swoje produkcje właśnie w tym formacie.
Moja znajoma z gimnazjum była ogromną fanką 2001, widziała go wcześniej niż ja! Także do seansu usiadłem z rekomendacją bliskiej osoby, w odpowiednich warunkach technologicznych, no i ze znajomością reżysera, gdyż z Kubrickiem miałem już styczność wcześniej, przy okazji świetnego Full Metal Jacket.
Jednak po seansie nie wiedziałem do końca, co o tym myśleć. Pierwszy i ostatni segment 2001 wzbudził we mnie największe wątpliwości. Każdy kto widział ten film bardzo dobrze wie, o co mi chodzi. Osoby, które nie widziały... Powinny nadrobić! Jednak część pomiędzy, z kosmicznym walcem oraz pojedynkiem człowieka ze sztuczną inteligencją - to było coś! A to wszystko okraszone jednymi z najlepszych praktycznych efektów specjalnych w historii kina. No i ten design dźwiękowy, gdzie to w przestrzeni kosmicznej oprócz oddechów astronautów rzeczywiście nic nie słychać. Jest to dość hipnotyzujące przeżycie: oglądać na wielkim ekranie dryfowanie człowieka w kosmosie i jedynymi dźwiękami, które temu towarzyszą, są gwałtowne oddechy jednego z bohaterów. Na uwagę zasługuje też scena z awaryjnym otwarciem drzwi do stacji, gdzie efekty dźwiękowe budują napięcie. Widz jest przekonany, że fragment zakończy się czymś głośnym i spektakularnym. Jednak Kubrick, konsekwentny w swoim działaniu, sprawia, że punkt kulminacyjny jest bez dźwięku. W końcu, w momencie otwarcia drzwi, mamy do czynienia z przestrzenią kosmiczną.
Ścieżka dźwiękowa to właściwie w całości muzyka klasyczna; utwory istniejące już od wieków. Jednak dzięki mistrzowskiemu ich użyciu, większość ludzi będzie kojarzyć je właśnie z Odyseją.
Na początku wspominałem o atrakcjach na rocznicę powstania Odysei. Już od kwietnia w różnych kinach studyjnych w Polsce można było oglądać 2001 w wersji zrekonstruowanej cyfrowo. Niestety, jest to wersja, która powstała już jakiś czas temu i nie zachwyca jakością. Choć oczywiście obraz jest czysty i na pierwszy rzut oka wszystko wygląda w porządku, to jego jakość mogłaby i powinna być o wiele lepsza. Jest to spowodowane ograniczoną rozdzielczością i cyfrowym rozmiarem kopii, który jest nie wiele większy od płyty blu-ray. Zresztą na niebieskim nośniku otrzymamy dokładnie ten sam transfer, co na razie krąży po kinach. Dochodzi też kwestia dźwięku, który został drastycznie zmieniony względem oryginału. Gdy Odyseja miała swoją premierę, dźwięk był zmiksowany w taki sposób, aby podążać za postaciami na ekranie. Jeśli np. David (jeden z bohaterów) był skrajnie po lewej stronie ekranu, to jego kwestie było słychać z lewego głośnika. W wersji cyfrowej, która dzisiaj krąży po kinach, zostało to właściwie całkowicie usunięte. Wszystkie dialogi są słyszane raczej z środkowego punktu ekranu, z tzw. głośnika centralnego.
Na szczęście Warner Bros już przygotowuje wersję 4K filmu, która na pewno pojawi się na nośnikach UHD jeszcze w tym roku. Zapewne powstaną też kopie Digital Cinema Package (DCP) dla kin, które zamienią poprzednią, przestarzałą wersję. Nie wiadomo czy kwestia dźwięku zostanie naprawiona, ale pewne jest, że Warner zdecydował się nie remixować filmu do formatu Dolby Atmos.
Pozostaje kwestia festiwalu w Cannes. To właśnie tam Christopher Nolan zaprezentował widzom "niezrekonstruowaną" wersję Odysei na taśmie 70 mm. Warner Bros, po długoletniej i owocnej współpracy, postanowiło poprosić reżysera Interstellar o sprawowanie pewnej kontroli nad procesem dostosowania filmu do projekcji w dzisiejszych czasach. Kopia pokazywana w Cannes i ogólnie kopie 70 mm, które powstały we współpracy z Nolanem, zostały przygotowane bez żadnej cyfrowej ingerencji. Dzięki temu, przynajmniej w założeniu, widzowie mają się poczuć jakby oglądali Odyseję w dzień jej pierwotnej premiery.
Choć do kwestii zaangażowania Nolana podchodzono z pewnym dystansem, to na podstawie pierwszych opinii wychodzi, że "niezrekonstruowana" Odyseja wygląda świetnie. Do tego, jak możemy usłyszeć na załączonym poniżej nagraniu, kwestia oryginalnego mixu dźwiękowego została wzięta pod uwagę w przypadku kopii 70 mm. W związku z tym, że również przy tworzeniu wersji cyfrowych Nolan ma sprawować pieczę, mam nadzieję, że na nośnikach UHD tak samo otrzymamy dźwięk zgodny z wizją Kubricka.