Tour de France: etap i koszulka lidera dla Pogacara, czyli wszystko zaczyna układać się zgodnie z planem
filip bossuyt from Kortrijk, Belgium, CC BY 2.0 , via Wikimedia Commons

Tour de France: etap i koszulka lidera dla Pogacara, czyli wszystko zaczyna układać się zgodnie z planem

  • Dodał: Kacper Adamczyk
  • Data publikacji: 07.07.2022, 16:49

Pagórkowaty odcinek z metą w Longwy wygrał Tadej Pogacar, który został jednocześnie nowym liderem wyścigu. Słoweniec wykorzystał to, że zmęczony swoją szaleńczą akcją Wout van Aert został za peletonem i poniósł duże straty. 

 

Szósty etap tegorocznej Wielkiej Pętli był najdłuższym w całej 109. edycji wyścigu i liczył aż 220 kilometrów. Rozpoczął się w belgijskiej miejscowości Binche, a zakończył w Longwy, już w granicach Francji. Na trasie etapu znalazła się jedna lotna premia w miejscowości Carignan oraz trzy górskie premie (dwie trzeciej i jedna czwartej kategorii). Mimo tylko trzech oznakowanych podjazdów, to cały profil dzisiejszego etapu był pofałdowany, a łączne przewyższenie wyniosło 2472 metry. Odcinek ten wiódł przez ardeńskie lasy. Lokalizacja etapu, jego długość oraz ukształtowanie terenu wskazywały na to, że o zwycięstwo powalczą tego dnia specjaliści od wyścigów klasycznych. Fascynująco zapowiadało się zwłaszcza ostanie dwadzieścia kilometrów, na których zaplanowano dwie górskie premie, a także dwa inne nieoznakowane podjazdy, w tym jeden na metę (1,6km, średnia 5,8%). 

 

Rywalizacja o to, kto znajdzie się dzisiaj w ucieczce dnia trwała bardzo długo, ponieważ wiele ekip chciało mieć w niej swojego przedstawiciela. Ostatecznie na około sto czterdzieści kilometrów przed metą od peletonu oderwała się zaledwie 3-osobowa grupa. W jej skład weszli: lider wyścigu Wout van Aert (Belgia, Jumbo- Visma), Jakob Fuglsang (Dania, Israel - Premier Tech) oraz Quinn Simmons (USA, Trek - Segafredo). O tym, jak szaleńcze było tempo w pierwszej części etapu, niech świadczy fakt, że kolarze pierwsze sto kilometrów pokonali z średnią prędkością 50,7 km/h. 

 

Przewaga harcowników w szczytowym momencie wynosiła około czterech minut, a miało to miejsce nieco ponad sto kilometrów przed metą. Sytuację w peletonie starały się kontrolować grupy: Bora- Hansgrohe, UAE Team Emirates, Alpecin Deceuninck oraz EF Education - Easypost. Pierwszą dzisiejszą premię górską Cote des Mazures (trzecia kategoria) wygrał Simmons, a lotną premię van Aert, który przed startem w Binche prowadził również w klasyfikacji punktowej, nie tylko w "generalce". W sprincie z peletonu o czwarte miejsce pod zielonym banerem i trzynaście punktów najlepszy był Jasper Philipsen (Alpecin Deceuninck). Warto również zaznaczyć, że sto jedenaście kilometrów przed kreską defekt miał lider wyścigu, ale po wymianie roweru powrócił do czołówki.

 

Na sześćdziesiąt sześć kilometrów przed metą Jakob Fuglsang postanowił odpuścić ucieczkę i powrócić do peletonu, pozostawiając na czele Simmonsa oraz van Aerta z przewagę minuty i pięćdziesięciu sekund nad główną grupą. Trzydzieści kilometrów przed finiszem tempa Belga nie wytrzymał 21-letni Amerykanin, a lider wyścigu rozpoczął samotną walkę z peletonem, mając minutę i osiem sekund przewagi. Mimo starań, fantastycznego w tym wyścigu, Belga jego zaliczka malała, poprzez pracę innych ekip. Gdy van Aert rozpoczynał 16,5 kilometra przed kreską wspinaczkę na premię górską czwartej kategorii jego przewaga liczyła zaledwie trzydzieści sekund. Côte de Montigny-sur-Chiers był pierwszym z serii czterech podjazdów na ostatnich kilometrach etapu, umieszczoną na nim premię wygrał Belg.

 

Ambitna, aczkolwiek szaleńcza szarża Wouta van Aerta zakończyła się jedenaście kilometrów przed metą. Ta sytuacja po raz kolejny udowodniła, że samotny, nawet wybitny, kolarz nie ma szans w samotnej walce z peletonem. Za swój wysiłek Belg zapłacił wysoką cenę, bo od razu po tym, jak został dogoniony przez główną grupę, to za nią został. 

 

Na dziewięć kilometrów przed finiszem na czołowych pozycjach w peletonie doszło do kraksy, w której leżał Aleksander Własow (Bora- Hansgrohe). Podczas podjazdu na górską premię trzeciej kategorii Côte de Pulventeux zaatakował Alexis Vuillermoz (Francja, TotalEnergies), który zdobył na niej komplet punktów i uzyskał kilka sekund przewagi na pięć kilometrów przed metą. W pogoń za Francuzem ruszyli jednak kolarze UAE Team Emirates oraz Jumbo- Visma, kasując jego akcję 1,4 kilometra przed finiszem. W międzyczasie do głównej grupy powrócił Własow, dzięki pomocy kolegów z zespołu. 

 

W sprincie z niewielkiej, ponad dwudziestoosobowej grupy rywalom nie dał szans Tadej Pogacar (Słowenia, UAE Team Emirates), który skutecznie wykończył pracę swoich partnerów z drużyny, Rafała Majki (Polska) i Brandona McNulty'ego (USA). Drugi na mecie był Michael Matthews (Australia, Team BikeExchange - Jayco), a trzeci David Gaudu (Francja, Groupama - FDJ). Pogacar, dzięki dzisiejszemu zwycięstwu i stratom poniesionych przez van Aerta  został nowym liderem wyścigu i do pierwszego górskiego etapu, który odbędzie się jutro, ruszy w żółtej koszulce. 

 

Najaktywniejszym z Polaków był dzisiaj zdecydowanie Rafał Majka (UAE Team Emirates), który prowadził peleton na części finałowego wzniesienia i zlikwidował akcję Vuillermoza. Ostatecznie przeciął linię mety na 34. pozycji ze stratą dwudziestu sześciu sekund do zwycięzcy. Łukasz Owsian (Team Arkea- Samsic) był 73., Kamil Gradek (Bahrain Victorius) 124., a Maciej Bodnar (TotalEnergies) 125.