„Czarna walizka. Tom 3.” [RECENZJA]
- Dodał: Zuzanna Ptaszyńska
- Data publikacji: 22.11.2022, 16:54
Mistycyzm, przepowiednie, spotkania osób, które teoretycznie nigdy spotkać się nie powinny. W mającym dziś (22.11) premierę trzecim tomie serii za sprawą tytułowej czarnej walizki na jaw wychodzą nieznane dotychczas przez główną bohaterkę przeżycia członkini jej rodziny, która, jak się okazuje, miała ogromny wpływ na życie protagonistki i to, gdzie się znalazła. Katarzyna Ryrych nie zawiodła!
Na wstępie warto zaznaczyć, że trzeci tom serii cechuje wielowątkowość wyróżniająca się na tle dwóch poprzednich książek, a rozpoczęta przed I wojną światową historia wkracza do drugiej połowy XX wieku. Saga o wielopokoleniowej rodzinie nie zwalnia tempa, gdy Ewelina udaje się w sentymentalną podróż do Europy, aby spróbować zidentyfikować swoje miejsce na ziemi i odtworzyć mentalną mapę swoich korzeni. Powrót do Polski okazuje się nad wyraz emocjonalny, a Ewelina ocenia ojczyznę z perspektywy czasu, sonduje, jak zmienili się ludzie. Moc wspomnień to atut trzeciej części wybijający się na tle tej sagi.
Najnowszy tom roztacza szerokie tło historyczne, zarówno pod względem społecznym, jak i politycznym. Szczególnie interesującym wątkiem wydał mi się motyw rdzennego Amerykanina decydującego się walczyć za państwo, które pozbawiło go wolności i korzeni. Jest to fabularyzowana historia wzorowana na prawdziwych losach tej grupy, która świetnie sprawdziła się w roli szyfrantów podczas II wojny światowej. Równie ciekawe było przeniesienie się w czasie do wojny w Wietnamie. Aż czuje się większy związek z bohaterami, bowiem w końcu dostajemy wspomnienia uczestników konkretnych wydarzeń, a nie relacje z relacji.
No właśnie, wspomnienia... W trzecim tomie identyfikujemy pewien chaos chronologiczny, na przykład śledząc początki związku dwojga osób, dostajemy następnie relację z tego, jak potoczy się ich daleka przyszłość. Zabieg ten można interpretować jako ucieleśnienie wehikułu czasu, do którego zaprasza nas Katarzyna Ryrych. W końcu walizka zatoczyła koło i wróciła, a jej właścicielka, mistyczna Chaja, okazała się łączyć wszystko i wszystkich.
Czytając książkę, miałam nieodparte wrażenie, że autorka mogłaby pewne rzeczy przeciągnąć, bo niektóre wątki odbywały się zbyt szybko, aż chciałoby poznać się więcej szczegółów i dłużej pobyć z bohaterami w konkretnym miejscu i konkretnym czasie. Choć wiele zagadek się rozwiązało, czuje się potrzebę, aby więcej bohaterów zdołało odnaleźć swoje korzenie. Zastanawiałam się czy Ryrych zdecyduje się na napisanie czwartego tomu i ku mojemu zadowoleniu jest światełko w tunelu! Zapowiada się więc jeszcze kilka wieczorów z tą czarującą opowieścią.
Zastanawiałam się też czy chciałabym zobaczyć ekranizację tej sagi. Według mnie seria mogłaby być sprawniej przeniesiona na mały ekran niż np. Stulecie Winnych. Jeżeli chodzi o aktorów, których widziałabym w głównych rolach... Pozwoliłabym się zaskoczyć, aczkolwiek Marcin Dorociński w roli dorosłego Mikołaja byłby arcymiłą niespodzianką.
Lektura Czarnej walizki uświadamia, że nic nie dzieje się przypadkowo. Najnowszy tom jest tajemniczy i trzyma w napięciu do samego końca. Podczas czytania można zapomnieć o Bożym świecie i z największą przyjemnością przenieść się w miejsca akcji, szczególnie do starego Krakowa i Zakopanego, którego my już nie poznaliśmy. Każdy, kto jest otwarty na odrobinę magii, swego rodzaju nagięcie czasu i przestrzeni oraz sentymentalne podróże w przeszłość, nie przejdzie obok tej serii obojętnie!
Książka została przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka.