EBL: 11. kolejka (relacja aktualizowana)
- Data publikacji: 11.12.2022, 21:50
Czas na bardzo ciekawie zapowiadającą się 11. kolejkę Energa Basket Ligi. Hitami tej serii gier będą mecze Stali Ostrów Wielkopolski z Zastalem Zielona Góra oraz starcie na szczycie pomiędzy Treflem Sopot i Śląskiem Wrocław, które odbędzie się w niedzielny wieczór w Ergo Arenie.
czwartek 8 grudnia, 17:30 | Polski Cukier Start Lublin - King Szczecin |
czwartek 8 grudnia, 19:30 (3. kolejka) | Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz - GTK Gliwice |
piątek 9 grudnia, 17:30 | BM Stal Ostrów Wielkopolski - Enea BC Zastal Zielona Góra |
sobota 10 grudnia, 17:30 | Rawlplug Sokół Łańcut - Suzuki Arka Gdynia |
niedziela 11 grudnia, 14:00 | MKS Dąbrowa Górnicza - Grupa Sierleccy Czarni Słupsk |
niedziela 11 grudnia, 16:00 | Twarde Pierniki Toruń - PGE Spójnia Stargard |
niedziela 11 grudnia, 18:00 | Legia Warszawa - GTK Gliwice |
niedziela 11 grudnia, 20:00 | Trefl Sopot - WKS Śląsk Wrocław |
11 grudnia, 20:00 Trefl Sopot - WKS Śląsk Wrocław 74:88 (15:37, 23:11, 21:21, 15:19)
Zawodnicy z Trójmiasta stawali dziś przed trudnym zadaniem - mogli jako pierwsi pokonać w tym sezonie wrocławian. Ekipa ze Śląska jednak wciąż pozostaje nieuchwytna dla rywali. Więcej o niedzielnym starciu na szczycie można przeczytać TUTAJ.
11 grudnia, 18:00 Legia Warszawa - GTK Gliwice 61:84 (18:26, 16:23, 15:13, 12:22)
Niespodzianką pachniało w stolicy, gdzie tamtejsza Legia mierzyła się z zespołem z Gliwic. Gospodarze tylko na chwilę po wejściu na boisko mieli pewność siebie, bo po tym jak odskoczyli na kilka punktów, utrzymali zapas tylko przez kolejne cztery minuty. Przy stanie 16:9 wszystko zaczęło się zmieniać - przez pozostałe pięć minut pierwszej kwarty warszawianie nie mogli wyjść z kryzysu nieskuteczności, podczas gdy goście zrobili popis rzutów za dwa punkty. W drugiej kwarcie również lepsi byli gliwiczanie. Do Fergusona i Rowlanda dołączył Skifić i w pewnym momencie różnica wynosiła już 36:18 dla GTK-u. Przyjezdni byli prawie nieomylni w rzutach osobistych, a i z gry częściej zdobywali punkty. Sporo niecelnych rzutów notowali za to stołeczni i na przerwie musieli przemyśleć, co poszło nie tak, że tracili do rywali aż piętnaście "oczek".
Po przerwie swoją dobrą grę kontynuowali goście z Gliwic, a warszawianie wydawali się być bardzo zmęczeni tym spotkaniem. Gdyby nie osobiste Berzinsa, stołeczni nie byliby w stanie zdobyć żadnego punktu przez prawie cztery minuty. Ta kwarta zdecydowanie należała do Rowlanda, a różnica między zespołami wynosiła już prawie dwadzieścia punktów. Wszystko mogło zmienić się jeszcze w ostatniej kwarcie, ale niewiele na to wskazywało, bo kiepsko wyglądała skuteczność miejscowych. Również i tym razem przyjezdni zdobyli o dziesięć "oczek" więcej, głównie dzięki udanym rzutom z dystansu. Tym samym punkty pojadą do Gliwic.
Warszawa: Groselle 12, Mccallum 7, Leslie 7, Marble 6, Kamiński 6, Berzins 5, Wyka 5, Kulka 5, Garrett 5, Koszarek 3, Śliwiński
Gliwice: Rowland 26, Skifić 15, Murphy 12, Szlachetka 12, Put 11, Ferguson 8, Maciejak, Palmowski
11 grudnia, 16:00 Twarde Pierniki Toruń - PGE Spójnia Stargard 92:88 (16:31, 28:23, 25:22, 23:12)
Dzisiaj po raz drugi okazało się, że można odrobić dużą stratę i wygrać mecz. PGE Spójnia Stargard była zdecydowanym faworytem meczu z Twardymi Piernikami Toruń, które do tej pory zanotowały zaledwie jedną wygraną w sezonie. Pierwsza kwarta układała się po myśli stargardzian. Szybko wypracowali dwucyfrową przewagę i na koniec pierwszej odsłony mieli prawie dwa razy więcej punktów niż rywale - 31:16.
W drugiej odsłonie Twarde Pierniki zmniejszyła różnicę do dziesięciu punktów i do przerwy przegrywały 44:54. W połowie trzeciej kwarty było już 70:52 dla Spójni i mogło się wydawać, że mecz jest rozstrzygnięty. Nic z tych rzeczy, gdyż torunianie jeszcze do zakończenia tej części zniwelowali różnicę do siedmiu oczek. Przez cztery minuty czwartej kwarty goście nie zanotowali żadnej zdobyczy, więc Twarde Pierniki wyszły na prowadzenie 78:76. Tym samym byliśmy świadkami emocjonującej końcówki, w której obydwa zespoły popełniały błędy, ale po zwycięstwo 92:88 sięgnęli gospodarze. Spójnia w dwóch ostatnich minutach nie zanotowała żadnego trafienia. Nie pomogły nawet 23 punkty Bretta Bensona oraz świetna gra Courtneya Forstona, który był blisko zanotowania triple-double (19 punktów, 11 zbiórek i 8 asyst). Dla torunian 28 oczek zanotował Vasa Pusica, który spędził cały mecz na parkiecie.
Twarde Pierniki: Pusica 28, Gibbs 13, Brunk 11, Tomaszewski 10, Janczak 8, Cel 7, Gordon 7, Kenić 5, Diduszko 3, Sowiński, Kruszkowski, Szymański
Spójnia: Benson 23, Forston 19, Gruszecki 15, Clarke 5, Sulima 5, Kikowski 5, Mathews 5, Grudziński 5, Śnieg 4, Brenk 2, Korolczuk, Chodźko.
11 grudnia, 14:00 MKS Dąbrowa Górnicza — Grupa Sierleccy Czarni Słupsk 95:94 (24:15, 25:27, 21:10, 16:34, 9:8)
Niedzielne zmagania w Energa Basket Lidze rozpoczęły się dość wcześnie, ponieważ już o godzinie 14:00 MKS gościł w Dąbrowie Górniczej ekipę Czarnych Słupsk. Przed rozpoczęciem meczu dość ciężko było wskazać jednoznacznego faworyta, co w zeszłym roku byłoby nie do pomyślenia. Przyjezdni byli przecież najlepszą drużyną poprzedniego sezonu zasadniczego, podczas gdy koszykarze MKS-u zajęli 14. lokatę. W obecnych rozgrywkach różnica jest jednak zdecydowanie mniejsza — podopieczni Jacka Winnickiego zajmują 13. pozycję, a ich rywale 11. miejsce w lidze.
Początek spotkania to zdecydowana przewaga gospodarzy, którzy już po kilku minutach zdołali zbudować dwucyfrową przewagę. Bardzo aktywny od pierwszych akcji był Ousmane Drame, który w pierwszej kwarcie zapisał na koncie 9pkt/5zb/2as/1prz/1blk, dominując rywali po obu stronach parkietu. Od wyniku 24:12 przyjezdni zaczęli jednak systematycznie odrabiać straty, w czym pomagała im dobra skuteczność rzutów zza łuku, przez co na początku drugiej odsłony przy wyniku 28:23 o czas poprosił szkoleniowiec MKS-u. Chwila przerwy podziałała dobrze na jego podopiecznych, którzy powrócili do lepszej gry, wygrywając pierwszą połowę 49:42.
Po zmianie stron miejscowi zdecydowanie poprawili swoją grę po bronionej stronie parkietu, ograniczając przeciwników do zaledwie dziesięciu punktów w całej trzeciej kwarcie. Tym sposobem MKS wypracował w pewnym momencie nawet 20 punktów przewagi i wydawać się mogło, że zmierza po pewne zwycięstwo. Goście nie zamierzali jednak się poddawać, przeprowadzając fantastyczną serię 29:12, dzięki czemu na półtorej minuty przed końcem różnica zmalała do zaledwie trzech oczek! Chwilę później przypomniał o sobie Ousmane Drame, który po kolejnej ofensywnej zbiórce — łącznie miał ich aż dziesięć — dobił rzut, powiększając prowadzenie swojego zespołu. W samej końcówce gospodarze zdołali się jednak całkowicie skompromitować, popełniając dwie straty, a trafienia Jakuba Schenka i Bartosza Jankowskiego zapewniły Czarnym remis. W ostatniej akcji rzut na zwycięstwo oddał jeszcze Alonzo Verge, ale nie trafił, co oznaczało dogrywkę.
W dodatkowych pięciu minutach przez dłuższy czas grę pod kontrolą mieli przyjezdni, ale kluczowe trafienie zza łuku Maciej Kucharczyka dało na minutę przed końcem prowadzenie gospodarzom 95:94. W ostatnich sekundach wynik nie uległ już zmianie i MKS Dąbrowa Górnicza pokonała Grupa Sierleccy Czarnych Słupsk jednym punktem.
MKS: Verge 25, Chealey 16, Drame 15, Krampelj 11, Kucharek 11, Mokros 8, Bluiett 7, Piechowicz 2, Radwański
Czarni: Schenk 19, Ivey III 18, Witliński 16, Jankowski 14, Dileo 12, Lake 6, Chyliński 6, Musiał 2, Leończyk 1, Coleman
9 grudnia, 17:30 BM Stal Ostrów Wielkopolski — Enea BC Zastal Zielona Góra 88:72 (23:17, 15:22, 19:14, 31:19)
Pierwsze minuty spotkania to spore problemy w ataku obu zespołów, z których jako pierwsi wyszli ostrowianie — po trzech minutach gry mieliśmy remis 2:2, ale już pięć minut później Stal dominowała na parkiecie, prowadząc aż 21:10. Końcówka pierwszej oraz początek drugiej kwarty to jednak zdecydowanie lepsza postawa przyjezdnych, którzy odrobili całą stratę, a nawet objęli 6-punktowe prowadzenie. W ostatnich czterech minutach pierwszej połowy zielonogórzanie nie zdobyli jednak nawet punktu, przez co na przerwę schodzili, prowadząc tylko 39:38.
Po zmianie stron wciąż byliśmy świadkami bardzo wyrównanej rywalizacji, która — wydawać się mogło — nieuchronnie zmierzała do pełnej emocji końcówki. Tak się jednak nie stało, ponieważ w czwartej kwarcie Stal dzięki fantastycznej grze trójki Garbacz - Skele - Silins wypracowała kilkunastopunktową przewagę, której nie oddała aż do końca. Ostatecznie podopieczni Andrzeja Urbana wygrali 88:72, wracając na drugą pozycję w ligowej tabeli.
Stal: Silins 23, Skele 19, Djurisić 17, Kulig 14, Garbacz 9, Zębski 6, Załucki
Zastal: Kutlesic 21, Hadzibegovic 13, Sz.Wójcik 12, Kowalczyk 9, Zacevic 8, Alford 5, Brewton 4, J.Wójcik
8 grudnia, 19:30 Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz - Tauron GTK Gliwice 83:72 (26:23, 14:21, 18:8, 25:20)
Z pewnością był to jeden z najlepszych występów bydgoszczan od początku sezonu. Zawodnicy Astorii zanotowali w czwartek dopiero swoje drugie zwycięstwo, a do tego wyniku poprowadził drużynę Simons. Pierwsza kwarta była dość zapoznawcza, bo wynik długo nie dawał sporego zapasu żadnej z ekip, aż w ostatniej minucie o punkty zawalczył Szymkiewicz. W drugiej kwarcie jednak losy się odwróciły, bo znacznie częściej do kosza trafiali goście z Gliwic i tak z prowadzenia 26:23 zrobiło się 44:40, ale dla podopiecznych trenera Kovačika.
Do swojej gry z początku spotkania gospodarze powrócili w trzeciej kwarcie. Przy świetnym występie Szymkiewicza i Petrileviciusa w rzutach osobistych przyjezdni notowali spory spadek, bo przez dwie minuty nie byli w stanie trafić ani razu. Aktywny był też Smith, chociaż nie do końca radził sobie z rzutami za trzy to i tak sporo dawał drużynie. Miejscowi od momentu przejęcia prowadzenia po raz drugi w tym meczu utrzymywali już równy poziom do samego końca. Efektem było ich upragnione zwycięstwo 83:72.
Bydgoszcz: Simons 22, Henry 16, Szymkiewicz 15, Petrilevicius 11, Smith 10, Cayo 8, Lewandowski 1, Pluta, Wadowski
Gliwice: Szlachetka 17, Rowland 12, Ferguson 11, Put 11, Murphy 7, Busz 2, Palmowski 2, Krzych, Maciejak
8 grudnia, 17:30 Polski Cukier Start Lublin - King Szczecin 75:69 (25:23 , 18:17, 17:13, 15:16)
Mimo roli faworyta, King Szczecin tym razem nie wydłużył swojej zwycięskiej passy. Tę serię przerwał zespół z Lublina. Więcej o tym meczu można przeczytać TUTAJ.