„47 strun” [RECENZJA]
Martyna Koczorowska

„47 strun” [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 27.01.2023, 09:34

Zeszłoroczny Pacjent to komiks, który wzbudził we mnie wiele emocji - zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Mimo wszystko, chętnie sięgnąłem po 47 strun tego samego autora, gdyż ma on niesamowicie wyrazisty styl i jego pozycje na długo zostają mi w pamięci. Wyszło jednak... dość dziwnie.

 

47 strun to niezwykle enigmatyczna historia, skupiona na losach niejakiego Ambroise. Chłopak przeprowadza się do nowego miasta, gdzie wraz z siostrą będzie grał w miejscowej orkiestrze. Jak się wkrótce okaże, wraz z przeprowadzką w jego życiu pojawi się kilka nowych osób, które będą ze sobą ściśle powiązane. Tytuł jest z gatunku thrillerem psychologicznym.

 

To, co w tym komiksie wyszło najlepiej, to niewątpliwie warstwa graficzna. Autor ma swój specyficzny styl, który stoi w rozkroku między mangą i komiksami, zapożyczając wiele z obu. Ja osobiście jestem olbrzymim fanem tej kreski i tutaj znowu świetnie się to sprawdza. Szczególnie warto to odnotować, z uwagi na sporą ilość narracji prowadzonej właśnie za pomocą obrazu, bez jakichkolwiek dialogów.

 

Przy tym, w tej pozycji pojawiło się wiele scen seksualnych, które w kontekście obrazu są istotne. Muszę przyznać, że w większości działają one na plus, gdyż nie czułem, aby były wymuszone, a stanowią pewne urozmaicenie historii. Dopowiadają wiele do charakteru poszczególnych postaci, a sposób zobrazowania był niezwykle szczery i ludzki. 

 

No dobra, a co mi w tym komiksie nie gra? Przede wszystkim fabuła. Twórca jak zwykle balansuje między wątkami życiowymi, a mistycznymi, lecz mam wrażenie, że ostro się w tym pogubił. Zbyt duży nacisk został położony właśnie na tę nierealność, a wszelkie problemy naszych bohaterów idą przez to w odstawkę. Jakiś zalążek jest, ale żaden motyw nie dostaje odpowiednio miejsca, abym mógł go pochwalić.

 

Poza tym, nazwa komiksu nie została wybrana przypadkowo. Nie chcę nikomu zdradzać o co z tym chodzi, lecz kiedy dochodzi do jego ujawnienia, a narracja się temu podporządkowuje, to jest... słabo. Motyw został strasznie rozwodniony i w pewnym momencie miałem nadzieję, że zostanie to jakoś pominięte, ale niestety nie. Ze strony na stronę jest tylko coraz bardziej męcząco.

 

I tutaj dochodzimy do najważniejszego problemu tego komiksu, jakim jest dwuczęściowa opowieść. Z jednej strony sprawia ona, że nic nie zostaje zakończone, a więc nie mogę powiedzieć, czy jakieś wątki życiowe wypadły dobrze, gdyż może mają one stanowić podstawę drugiej części, a zarazem fabuła jest rozpisana na kilkaset stron (sam pierwszy tom ma ich prawie 400) tak więc brakuje tutaj dobrego tempa. Szkoda, bo Pacjent był krótszy i takich problemów nie miał.

 

Jedyne, co w tej fabule się broni, to cały wątek thrillera. Choć zabiera on zbyt wiele czasu i w pewien sposób było to irytujące, to mimo wszystko mnie zaintrygował. W ramach drugiego tomu chciałbym już więcej życiowych motywów, lecz tutaj ta nutka psychologicznego dręczenia wyszła doskonale. Na pewno jest to aspekt, dla którego nie żałuję spędzonego czasu nad tą pozycją.

 

Nie powiem, żebym był wielkim fanem 47 strun, a jednocześnie skłamałbym, gdybym teraz napisał, że nie poczułem się zaangażowany. To dziwna rzecz, lecz na tyle intrygująca, że chcę sprawdzić drugi tom i wyrobić sobie opinię o całej opowieści. Póki co wstrzymam się od oceny, gdyż dostałem jedynie połowę historii, a więc czuję, że najważniejsze dopiero przede mną. Jeśli ktoś już teraz chce kupić ten komiks, to musi sam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy powyższe zalety i wady go przekonują bądź odrzucają.

 

Komiks otrzymałem dzięki uprzejmości wydawnictwa NonStopComics na mocy współpracy reklamowej.

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl