„Dziedzictwo Hogwartu” - pierwsze wrażenia z rozgrywki i porównanie wersji na PC oraz PlayStation 5
store.playstation.com

„Dziedzictwo Hogwartu” - pierwsze wrażenia z rozgrywki i porównanie wersji na PC oraz PlayStation 5

  • Dodał: Sebastian Sierociński
  • Data publikacji: 10.02.2023, 00:40

Dziedzictwo Hogwartu. Tytuł, na który czekaliśmy od pierwszej zapowiedzi. Pełnoprawne RPG z otwartym światem w uniwersum Harry’ego Pottera – czy wielbiciela świata magii i czarodziejstwa może spotkać coś lepszego? W najnowsze dzieło amerykańskiego studia Avalanche Software miałem przyjemność grać przez ostatnie kilka dni i przetestowałem je zarówno w wersji pecetowej, jak i na konsolę PlayStation 5. Jak się bawiłem? Czy na Dziedzictwo warto było czekać? Zapraszam na pierwsze wrażenia z najbardziej wyczekiwanej gry tego roku. 
 
Na wstępie nadmienię, że z produkcją na poszczególnych platformach spędziłem łącznie około 20 godzin, starając się ocenić ją w pięciu (w mojej opinii) najistotniejszych kategoriach. Warto pamiętać, że pierwsze 10 godzin rozgrywki nie jest w pełni miarodajnym polem badawczym, jako że tytuł zdaje się być niezwykle rozbudowany. Zdołałem jednak ugryźć Dziedzictwo na tyle, by być w stanie rozwiać Wasze wątpliwości przed ewentualnym zakupem. Oficjalną premierę gra ma dziś o godz. 19:00, a jej wydawcą w Polsce jest Cenega.
 
Immersja - świat magii... oczarowuje jak nigdy wcześniej. Avalanche Studios zadbało o najdrobniejszy szczegół świata gry, a lokacje wyglądają jak wyjęte wprost z kadrów filmów Davida Yatesa. Jeżeli graliście w Zakon Feniksa czy Księcia Półkrwi, spróbujcie wyrzucić z głowy minusy tych gier, potem przypomnieć sobie ich najlepsze elementy i to co pozostało pomnożyć razy dziesięć. Oto Dziedzictwo Hogwartu w czystej postaci ;) Miłośnikom franczyzy niejedna łezka się zakręci, gwarantuję! 
 
Grafikabunkrów nie ma, ale... też jest pięknie! Na ustawieniach ultra/w trybie jakości gra prezentuje się wprost oszałamiająco. Osobiście spędziłem kilkadziesiąt minut rozgrywki na zwyczajnym podziwianiu widoków, przechadzając się ulicami Hogwartu czy szybując na miotle po niebie. Graczom pecetowym nie zalecam jedynie korzystania z opcji DLSS Ultra Performance czy wyłączania głębi ostrości. Te potrafią skutecznie oszpecić bliższe i dalsze otoczenie, a to, obdzieranie oprawy z niemal całego piękna. Nie warto, nawet kosztem kilkunastu klatek na sekundę. Pecetowy Ray Tracing polecam wypróbować choć przez chwilę, choć - zostaliście ostrzeżeni - bezlitośnie rzuca na kartę graficzną potężne Incendio.
 
Porównanie trybów grafiki na PlayStation 5/Xbox Series X oraz S/PC znajdziecie w materiale wideo poniżej: 


 
Optymalizacja – tu spotykamy się z największym mankamentem Dziedzictwa. Na PC produkcja zalicza gigantyczne spadki płynności, szczególnie w tytułowej szkole. Aktualnie FPS-y wahają się w zakresie 40-120, a skoki są niestety bardzo częste. Nieco lepiej gra się obecnie na konsoli, gdzie w trybie wydajności tytuł trzyma solidne 60 klatek. W trybach jakości Ps5 skutecznie walczy o stałe 30 fps (z delikatnymi potknięciami). Pamiętajmy jednak, że wciąż jest to stan gry tuż przed premierą. Twórcy już zapowiedzieli tzw. Day one patch, którego zadaniem będzie poprawienie wydajności gry na obu platformach. Trzymam kciuki! 
 
Fabuła - na tę kategorię również należy spojrzeć z lekkim dystansem. Po kilku misjach głównych i kilkunastu zadaniach pobocznych jest... poprawnie. Questy są zróżnicowane i ciekawe, a warstwa fabularna nie nudzi. Nie brakuje nawiązań i puszczonych oczek, miłośnicy prozy Rowling czy wspomnianych filmów Yatesa będą wniebowzięci.
 
Gameplay - różnorakich mechanik w grze nie brakuje. Niektóre sprawiają wiele satysfakcji (czyt. pojedynki z czarodziejami!), inne potrafią nieco zirytować. Do gustu nie przypadł mi chociażby model latania na miotle, ale i ten przy odrobinie chęci da się polubić. Hogwarts Legacy zwyczajnie wciąga kolokwialnym funem z gry, którego coraz rzadziej doświadczamy w obecnej dobie gamedevu. Osobiście lepiej grało mi się na PC, nawet mimo sinusoidalnej wartości fps. Konsola górowała w dialogowych fragmentach misji. Hogwart przyjemniej zwiedzało mi się w stałym klatkażu i nieporównywalnie wyższą rodzielczością obrazu, jaką oferuje telewizor. Zgoła inaczej sytuacja wygląda w przypadku scen akcji, kiedy naszym zadaniem jest stoczenie błyskawicznego pojedynku czy zniszczenie gniazda akromantul w zakamarkach Zakazanego Lasu. Tu przeważała płynność na PC, który w mniej obciążających lokacjach radzi sobie o wiele lepiej. Dynamizm i filmowość tych fragmentów rozgrywki zdołały zdobyć moje serce i finalnie to przy wersji na komputery osobiste pozostanę przy okazji przechodzenia Dziedzictwa. 
 
Tak więc, gdybym po tych kilkunastu godzinach miał podsumować Dziedzictwo Hogwartu jednym słowem, rzekłbym - warto. Warto było czekać ponad dwa długie lata, karmić entuzjazm w poszukiwaniu kolejnych doniesień i wierzyć, że kiedyś powstanie tego typu produkcja, którą chętnie nazywam magicznym prezentem od graczy dla graczy i od miłośników czarodziejstwa dla miłośników czarodziejstwa. Chciałbym w tym miejscu przytoczyć ikoniczne Koniec psot!, ale nic z tych rzeczy – to dopiero początek wielkiej przygody... 
 
Grę otrzymałem dzięki uprzejmości polskiego wydawcy - Cenega. 

Sebastian Sierociński

Student Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Miłośnik kina, literatury, gier komputerowych i muzyki. Kontakt: sierocinskisebastian00@gmail.com