A. Łukaszenka: żartowałem, że wagnerowcy chcą jechać do Rzeszowa
- Dodał: Piotr Kondratowicz
- Data publikacji: 01.08.2023, 19:09
Samozwańczy prezydent Białorusi oznajmił, że jego ostatnie słowa o bojownikach Grupy Wagnera, którzy mieliby planować wycieczkę do Rzeszowa, były jedynie żartem. Zaprzeczył on również informacjom rządzących, którzy niedawno zaalarmowali, że w okolice polsko-białoruskiej granicy przemieściła się znaczna liczba członków tejże formacji. - Polska oszalała [...]. Nie przeniosły się tu żadne jednostki Grupy Wagnera w liczbie 100 osób - stwierdził dyktator.
Jeszcze zaledwie ponad tydzień temu Alaksandr Łukaszenka, w trakcie spotkania z rosyjskim prezydentem, mówił, że bojownicy Grupy Wagnera, którzy przebywają w Białorusi, noszą się z zamiarem wyprawy do Polski. - Może nie powinienem tego mówić, ale powiem. wagnerowcy zaczęli nas stresować, mówią: „chcemy jechać na Zachód. Pozwól nam jechać”. Powiedziałem, dlaczego chcecie jechać na Zachód? „No, żeby pojechać na wycieczkę do Warszawy, do Rzeszowa” - zdradził wówczas w rozmowie z Władimirem Putinem, tym samym dodając, że mundurowi prywatnej firmy wojskowej Jewgienija Prigożyna szczególnie nie znoszą drugiego z wymienionych miast, ponieważ wiedzą, skąd szedł sprzęt wojskowy wykorzystywany przeciwko nim w wojnie w Ukrainie. Tymczasem, podczas swojej wizyty w jednym z miast obwodu brzeskiego, białoruski dyktator stwierdził, że słowa te były żartem.
- Żartowałem, że wagnerowcy szeptali między sobą: jedźmy na wycieczkę do Rzeszowa. Dlaczego? Ponieważ sprzęt i broń zostały wysłane z Rzeszowa tam, gdzie ci wagnerowcy walczyli pod Bachmutem. Tam zginęło tysiące ich ludzi. I oni im tego nie wybaczą - oświadczył we wtorek (1.08) Łukaszenka, jednocześnie dodając, że polskie władze powinny mu podziękować za zaproszenie wspomnianych najemników do Białorusi. - Są ich tysiące. nie chce mi się nawet określać. Mają teraz pod kontrolą łącznie ponad 30 000 osób. Ci ludzie są gotowi do walki. [...] Więc niech się modlą, że jakoś ich utrzymujemy, jakoś ich zaopatrujemy. W przeciwnym razie mogliby przeniknąć do Polski i zadać straszliwy cios Rzeszowowi i Warszawie. Więc nie powinni mnie winić. Powinni mi dziękować - spuentował.
Kontrowersyjny przywódca odniósł się również do ostatnich komunikatów przedstawicieli Polski, którzy informowali o potencjalnych zagrożeniach dla bezpieczeństwa państwa od strony Białorusi. - Mamy informację, że ponad 100 najemników Grupy Wagnera przesunęło się w kierunku Przesmyku Suwalskiego. Na pewno jest to krok w kierunku dalszego ataku hybrydowego na polskie terytorium - mówił jeszcze zaledwie kilka dni temu sam premier Mateusz Morawiecki. Odnosząc się do przytoczonych słów szefa rządu oraz innych reprezentantów partii rządzącej, Łukaszenka stwierdził, że polscy politycy oszaleli. - Któregoś dnia nagle słyszę, że Polska oszalała, że podobno rusza tu jakaś jednostka licząca nawet 100 osób. Nie przeniosły się tu żadne jednostki Grypy Wagnera w liczbie 100 osób. A jeśli już, to tylko po to, by przekazać doświadczenie bojowe brygadom stacjonującym w Brześciu i Grodnie - tłumaczył w trakcie spotkania z lokalną społecznością. - Słuchajcie, Korytarz Suwalski nie jest na Białorusi. Nie podróżujemy tym korytarzem, ani w kierunku korytarza. Nie jest nam to absolutnie potrzebne. Najważniejsze jest zachowanie spokoju - przekonywał dyktator.
Źródło: BelTA, PAP
Piotr Kondratowicz
Dziennikarz - trochę z zawodu, trochę z zamiłowania. Pasjonat sportu, fotografii oraz polityki.