„tik, tik… BUM! na Novej Scenie Teatru Muzycznego ROMA [ROZMOWA + FOTORELACJA]
Natalia Zoń

„tik, tik… BUM! na Novej Scenie Teatru Muzycznego ROMA [ROZMOWA + FOTORELACJA]

  • Dodał: Natalia Zoń
  • Data publikacji: 16.11.2023, 19:52

Już 18 listopada br. na Novej Scenie Teatru Muzycznego ROMA odbędzie się premiera tik, tik… BUM!. To pop-rockowy musical napisany przez Jonathana Larsona, twórcę musicalu Rent. 15 listopada br. odbyła się konferencja prasowa dotycząca nadchodzącej produkcji.

 

Oryginalnie sztuka tick, tick…BOOM! wystawiana była (najpierw pod nazwą 30/90, później Boho Days) od 1990 roku jako monolog rockowy. Po śmierci Jonathana Larsona została przekształcona przed Davida Auburna na musical z trzema aktorami. W 2021 roku musical doczekał się filmowej wersji, a w główną rolę wcielił się Andrew Garfield.

 

Podczas konferencji prasowej zostały zaprezentowane trzy utwory wraz z fragmentami scen dialogowych: Trójka z przodu (30/90) w wykonaniu Marcina Franca (Jon), Macieja Dybowskiego (Michael) i Marii Tyszkiewicz (Susan), Słodycz – Cukier (Sugar) w wykonaniu Macieja Pawlaka (Jon), Piotra Janusza (Michael) i Anastazji Simińskiej (Susan jako Karessa) oraz Zielony sen (Green Dress) w wykonaniu Marcina Franca i Marii Tyszkiewicz.

 

Poprosiłam aktorów, aby opowiedzieli coś więcej o granych przez nich postaciach. 

 

Jonathan Larson jest kompozytorem. Chciałby być broadwayowskim kompozytorem, ale na etapie, w którym go poznajemy w spektaklu, jeszcze nim do końca nie jest. Cały czas stawia może nie pierwsze, co już są któreś, milionowe kroki, a wciąż nie udaje mu się na tym Broadwayu przebić. Ale głęboko wierzy w to, z epizodami braku tej wiary, że należy mu się to miejsce na Broadwayu. Ma swój niepowtarzalny styl i jak później dowiemy się z faktycznej biografii Larsona – rzeczywiście odmienił Broadway. Wprowadził na Broadwayu zupełnie nową gałąź, już nie rock opery, a musicale rockowe, które były tu i teraz, opowiadały o ludziach, nie o rewolucji francuskiej, nie o upiorach w operze, tylko o tym co się dzieje aktualnie. Larson wprowadził taką świeżość. Troszkę jak z Mozartem, musicale też się klasyfikuje na te przed Larsonem i po Larsonie – mówi Maciej Pawlak wcielający się w postać Jona.  Myślę, że to bardzo ciekawe, że nie ma na końcu spektaklu tego wielkiego wybuchu. Nie ma tego, że „wow teraz jest sukces”. To jest właśnie ten moment, kiedy towarzyszymy człowiekowi w bardzo krytycznym momencie jego życia, kiedy dochodzi do ściany i nie wie, czy postawić wszystko na jedną kartę i ryzykować, czy faktycznie szukać pracy gdzie indziej. Co chwile przypływające i odpływające wątpliwości i pewność i złość i jakaś taka litość nad sobą i niezgoda na to, co się wokół niego dzieje, cały czas nam towarzyszy. Nie pomagają temu codzienne relacje z pozostałymi bohaterami spektaklu, które też  dotykają każdego. Wydaje mi się, że dla widzów może być ciekawe to, że człowiek, którego kreujemy na geniusza, kogoś wyjątkowego, rzeczywiście ma totalnie codzienne problemy w relacjach, i ze swoim przyjacielem, i ze swoją dziewczyną, i z rodzicami, i z agentami. Myślę, że można obdzierając go z tego całego blichtru Broadwayu i z tego geniuszu odnaleźć to ziarenko prawdy, że jeśli chcesz zrobić coś ze swoim życiem, to po prostu to zrób, nie czekaj, aż inni to zrobią za ciebie.

 

Susan, w którą przede wszystkim się wcielam, bo oprócz niej wcielam się w osiem innych postaci epizodycznych, jest dziewczyną Jona, która mniej więcej jest w jego wieku. Jest z nim około trzech lat i próbuje go wspierać w jego karierze, natomiast jest też w takim momencie życiowym, w którym sama zaczyna się zastanawiać, co dalej. Możliwe, że ma troszkę dosyć życia w takiej artystycznej bohemie, chciałaby się ustatkować. Powolutku zaczyna rozmawiać o tym z Jonem, a to, jak się to rozwija w trakcie spektaklu, zostawię na deser – mówi Maria Tyszkiewicz.

 

Piotr Janusz: Michael to przyjaciel Jona, z którym zna się od dziecka. Spędzili razem całe dzieciństwo. Jeździli razem na wakacje, razem przechodzili przez swoje kryzysy…

 

Maciej Dybowski: Razem mieszkają ze sobą. Znajdujemy się akurat w etapie życiowym, w którym Michael wyprowadza się z mieszkania, w którym mieszkał z Jonathanem, ponieważ chciał postawić na swoim. Postanowił nie pójść w tę samą stronę, w którą poszedł Jon. Poszedł do korporacji i stał się „ludkiem korporacyjnym”.

 

Piotr Janusz: Zmienił branżę z artystycznej na marketingową i dobrze mu się w tym powodzi. Co niestety widzi Jon i to też wpływa na Jona, ponieważ coraz bardziej słyszy ten tykający zegar nad sobą i dostrzega, że jego znajomi, przyjaciele, najbliższe mu osoby osiągają już jakiś sukces, finansowy głównie, co w jego mniemaniu jest dużym osiągnięciem.

 

Zapytałam także o ulubione utwory ze spektaklu.

 

Moja prywatnie ulubiona to ta, w której śpiewam najmniej (śmiech). Może dlatego, że mogę sobie więcej posłuchać? To jest utwór, który śpiewa Michael – „To jest to”. Bardzo mnie porusza. Jest troszeczkę w innej stylistyce muzycznej, wykorzystuje więcej produkcyjnych dźwięków, nie akustycznych, nie garażowych. Drugim z kolei ulubionym wydaje mi się, że jest utwór, który Jon śpiewa po tym, jak dowiaduje się o chorobie Michaela. Lubię takie ballady, w których człowiek musi się wyżyć emocjonalnie – mówi Maciej Pawlak.

 

Ojej. Szczerze mówiąc, w ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Mieliśmy takie intensywne próby, że w ogóle nie pomyślałem o tym, która piosenka jest moją ulubioną. Muzyka jest ogólnie przepiękna. Uwielbiam twórczość Jonathana Larsona – dodaje Marcin Franc. 

 

Uwielbiam „Zmysły odzyskaj”! Jeszcze pewnie do premiery będę się stresować tym utworem, ale myślę, że w którymś momencie będzie bardzo uwalniający i poruszający. Bardzo lubię też wszystkie piosenki, które są tercetami, ponieważ są przepięknie napisane, te głosy harmonicznie się fajnie wymieniają i jest to ogromna przyjemność śpiewać te utwory z całą obsadą – stwierdza Maria Tyszkiewicz. 

 

– Ja mam wrażenie, że mocno wpłynął na nas pokazywany na konferencji prasowej utwór „Słodycz – Cukier”, który jest absolutną odskocznią od całego spektaklu. Spektaklu, który raczej jest spokojny, najbardziej skupiony na relacjach, natomiast „Słodycz – Cukier” jest w takim momencie, w którym już znajdujemy się po jakieś dawce ciężkiego kalibru życiowego i jest wspaniałym oddechem dla widza, kiedy nagle okazuje się, że wywalamy świat do góry nogami – mówi Maciej Dybowski.

 

Który utwór był dla występujących w tik, tik…BUM! aktorów największym wyzwaniem?

 

– Wyzwaniem są wszystkie, ponieważ nie mamy się gdzie skryć. Jeśli mi coś wpadnie do gardła w pierwszym numerze, to będę się z tym bujał do końca spektaklu. Mamy na scenie schowaną puszkę z piciem, ale szczerze nie mam za bardzo kiedy się z niej napić w trakcie spektaklu. Więc jeśli chodzi o wyzwanie to takie czysto fizyczne, że rzeczywiście się gdzieś zakrztuszę – mówi Maciej Pawlak. – Ale kiedy gra się taki spektakl to jeśli jest on dobrze napisany – a jest, jeśli ma się świetnych partnerów – a mam, jeśli jest on dobrze zrealizowany – a jest to w połączeniu z adrenaliną, którą się odczuwa podczas spektaklu, zapomina się o wielu rzeczach i te utwory przestają być utworami. To jest jeden monolog i chyba nie mam utworu, którego mogę się specjalnie bać. 

 

– Myślę, że ta pierwsza, w której musimy rzeczywiście złapać widza i wciągnąć go w tę historię – mówi Marcin Franc.

 

Dlaczego warto zobaczyć tik, tik…BUM!?

 

– Bo to wspaniały spektakl. Każdy widz będzie mógł odnaleźć w nim i w tych postaciach, które zobaczy na scenie fragment siebie – zachęca Marcin Franc. 

 

Myślę, że warto zobaczyć „tik, tik…BUM!”, żeby bardzo się wzruszyć, a jednocześnie rozbawić, żeby przeżyć z nami to, co my przeżywamy na scenie i zapomnieć, że jest to o Jonathanie Larsonie, tylko o każdym z nas – stwierdza Maria Tyszkiewicz. 

 

Przede wszystkim dlatego, że jest to musical inny niż wszystkie. Przez swoją kameralność i mnogość postaci pomimo niewielkiej obsady wymagał ciekawych rozwiązań inscenizacyjnych i sam ten fakt, myślę, że powinien zachęcić, bo jest to coś innego. Jest przede wszystkim, co ja bardzo lubię, mocno dramatyczny. Jest miejsce na te trudne rozmowy, które może nie kojarzą się aż tak z musicalem, który jest bardzo roztańczony – mówi Piotr Janusz.

 

Na pewno warto przyjść na ten spektakl, ponieważ jego tematyka jest bardzo związana z nami jako aktorami. Opowiada o Jonie, który tworzy musical, chciałby być w branży artystycznej i myślę, że widz, który przyjdzie na ten spektakl, będzie miał możliwość zobaczenia, jak rzeczywiście wygląda nasze życie w świecie artystycznym – dodaje Maciej Dybowski.

 

Obsada:

Jon: Marcin Franc/ Maciej Pawlak

Susan: Anastazja Simińska/ Maria Tyszkiewicz

Michael: Maciej Dybowski/ Piotr Janusz

 

Realizatorzy polskiej premiery:
Reżyseria: Wojciech Kępczyński
Przekład: Michał Wojnarowski
Kierownictwo muzyczne, dyrygent: Jakub Lubowicz
Scenografia i reżyseria światła: Mariusz Napierała
Kostiumy: Anna Waś
Choreografia, asystent reżysera: Agnieszka Brańska
Współpraca reżyserska: Ewa Konstancja Bułhak
Programowanie światła: Michał Mardas, Krzysztof Gantner
Charakteryzacja i fryzury: Anna Stokowska
Asystent kostiumografa: Jagoda Mordak
Nadzór produkcji: Ewa Bara

Natalia Zoń – Poinformowani.pl

Natalia Zoń

Zawsze odlicza do jakiegoś koncertu. Miłośniczka teatru, a szczególnie musicali. W wolnych chwilach pochłania kolejne książki. E-mail: nataliazon@icloud.com