Badminton - EMTC: niesamowite półfinałowe thrillery
- Dodał: Bartosz Szafran
- Data publikacji: 19.02.2021, 23:16
Dania i Francja zagrają w finale Mistrzostw Europy Drużyn Mieszanych w badmintonie. Dzisiejsze mecze półfinałowe to epickie horrory, grane na pełnym dystansie i rozstrzygające się dosłownie w ostatnich wymianach. Brązowe medale dla pokonanych - Rosji i Niemiec.
Rosja z Francją zagrały już ze sobą w fazie Grupową, wtedy lepsi w stosunku 4:1 byli Rosjanie. Dziś to jednak były zupełnie inne zawody, choć w wielu grach powtórzyły się zestawienia ze środy. W singlach doszło do odwrócenia wyników. W meczu grupowym jedyny punkt dla Trójkolorowych wywalczyła Qi Xufei, jednak dziś wygranej z Jewgienią Kosetską nie powtórzyła. Rosjanka wyraźnie wyciągnęła wnioski z poprzedniego spotkania i pewnie, w dwóch setach dała pierwszy punkt swojej drużynie. U panów wreszcie z bardzo dobrej strony pokazał się Toma Junior Popov. Młody francuz po niebywale wyrównanym pojedynku zrewanżował się Vladimirovi Malkovowi, choć w pierwszym secie Rosjanin zdawał się mieć wydarzenia na korcie pod pełną kontrolą.
W deblu kobiet w składach obu par zaszły zmiany w porównaniu do meczu środowego. U Francuzów z Anne Tran zagrała Lea Palermo, a rywale desygnowali duet Kosetska/Alina Davletova. To było dość ryzykowne posunięcie sztabu rosyjskiego, bo Jewgienia nie miała dużo czasu na regenerację po singlu. I ostatecznie to zmęczenie zadecydowało o wygranej Francuzek. Mecz był niezwykle długi i wyrównany, szczególnie druga partia przyniosła wiele emocji, zakończyła się wygraną Rosjanek, choć Francuzki miały już lotki meczowe. Decider był już jednak jednostronny - Kosetska była wyraźnie zmęczona, co rywalki wykorzystały bezwzględnie wygrywając do 11. Rosjanie, by wejść do finału musieli wygrać i męskiego debla mi miksta. Pierwszy krok w tym kierunku wykonali Ivan Sozonov i Vladimir Ivanow. Rosyjscy giganci badmintona pokonali w dwóch krótkich setach Ronana Labara i Juliena Maio.
O wszystkim decydował więc mikst, który jeśli chodzi o skład był powtórką z środy. Francuzi posłali w bój Thoma Gicquela i Delphine Delrue, zaś Rosjanie Rodiona Alimowa i Alinę Davletową. Para francuska, choć obecnie wyżej notowana i prezentująca w styczniowych turniejach w Tajlandii wyborną formę, nie lubi grać z rosyjskimi rywalami - w pięciu dotychczasowych starciach zanotowała komplet porażek, ostatnią dwa dni temu. Pierwszy set wydawał się wskazywać, że sytuacja nie zmieni się w dzisiejszym meczu. Rosjanie przez większość czasu gry byli na prowadzeniu, choć nie byłą to różnica istotna, to w decydujących momentach dała komfort i ostateczną wygraną. W drugiej partii francuska para, zwłaszcza po przerwie technicznej zagrała zdecydowanie lepiej i ostatecznie wygrała do 15. Decider decidera, bo tak nazwać należy tę ostatnią partię starcia Francji z Rosją, od początku przebiegał pod dyktando Gicquela i Delrue,którzy prowadzili już 3:0, 8:3, a przy zmianie stron 11:5. Tak zbudowanej przewagi już nie oddal, wygrywając do 9. To się nazywa efektowne przełamanie złej passy w najważniejszym momencie!
Cały mecz trwał ponad 6 godzin i drużyny opuszczały kort w czasie, kiedy powinni byli już na nim gościć Duńczycy i Niemcy.
Po meczu Danii i Niemiec spodziewaliśmy się podobnych emocji, wszak w meczu grupowym obrońcy tytułu i główni faworyci mistrzostw zwycięstwo zapewnili sobie dopiero w trzecim secie piątej gry. Mecz rozpoczął się od rywalizacji mikstów,w którym zaskakująco łatwo punkt dla swojej drużyny zdobyli Mark Lamsfuss i Isabel Herttrich. Mathias Christiansen i Alexandra Boeje, z którymi w Danii wiązane są wielkie nadzieje na nawiązanie do tradycji Christinny Pedersen i Joachima Fischera Nielsena zawiedli na całej linii, zwłaszcza w końcówkach dwóch rozegranych setów będąc parą wyraźnie słabszą. Mocną stroną Duńczyków są obecnie single, zwłaszcza ten męski. Dyspozycja Viktora Axelsena na początku roku jest tak wysoka, że jedynie jego reprezentacyjny kolega, Anders Antonsen był w stanie z nim wygrać. Dziś z kortu zmieciony został Max Weisskirchen, który w drugim secie zdobył raptem osiem punktów. Singiel pań był zdecydowanie bardziej wyrównany, a zagrały w nim Yvonne Li i Mia Blichfeldt. W meczu grupowym lepsza byłą Niemka, tu jednak górą okazała się Dunka, która co prawda przegrała drugiego seta, ale w deciderze od stanu 17:16 nie oddała już nawet lotki i dała Duńczykom prowadzenie 2:1.
Do rozegrania zostały więc deble, a Niemcy, chcąc sprawić sensację oba musieli wygrać. Pierwszą część tego bardzo trudnego, ale nie nierealnego planu zrealizowali Mark Lamsfuss i Marvin Seidel. W pierwszym secie Kim Astrup i Anders Rasmussen jeszcze stawiali rywalom solidny opór, przegrywając minimalną różnicą punktową. W drugim już nie istnieli na korcie, łącznie w całej partii zdobyli 5 punktów. Mieliśmy zatem remis i o wszystkim zadecydować miała gra podwójna pań. W tym najważniejszym meczu po stronie niemieckiej zagrały Iabel Herttrich i Kilasu Ostermeyer, a po duńskiej Maiken Freurgaard i Amalie Magelund. Pierwszego seta pewnie, prowadząc od pierwszej do ostatniej lotki wygrały Dunki 21:11. W partii drugiej długo grano według zasady "punkt za punkt", lecz po przerwie technicznej Niemki zaczęły utrzymywać niewielką przewagę i przy stanie 20:18 wygrały lotkę setową, przedłużając ich nadzieje na końcowy triumf. W ostatniej partii prowadziły od początku Dunki, nawet 13:6, Niemki zdołały się jeszcze na chwilę zarwać do walki iw wyciągnęły wynik na 11:13. Potem znów Dunki zdobyły serię punktów i przy stanie 20:15 miały pierwszą lotkę meczową. Herttrich i Ostermeyer cztery kolejne wymiany zapisały na swoim koncie, miały szansę na wyrównanie, ale jej nie wykorzystały. Freuergaard i Magelund mogły utonąć w objęciach kolegów i koleżanek.
Bartosz Szafran
Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.