"Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera" [RECENZJA]
- Dodał: Maciej Baraniak
- Data publikacji: 19.03.2021, 14:50
Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera, to prawdopodobnie jeden z najdziwniejszych filmowych precedensów ostatnich lat. Oto przed nami jest film, którego reżyser musiał opuścić swoje stanowisko w czasie produkcji, lecz gdy tylko uporał się z problemami, zaczął obrażać nowego twórcę oraz Warner Bros., tłumacząc, iż jego wersja filmu byłaby lepsza. 3 lata walki sprawiły, że to samo studio, które ciągle wysłuchiwało obelg, nagle postanowiło wydać około 80 milionów dolarów na dokończenie słynnego Snyder Cut. Dlatego warto się nad tym pochylić w bezspoilerowej recenzji i sprawdzić, czy faktycznie pomysł pierwotnego autora był lepszy.
Przede wszystkim należy wspomnieć, iż Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera jest prawdziwym filmem. Nie jest to zlepek motywów, jakie zostały nam ukazane w ramach wersji z 2017 r., a pełnoprawna produkcja z konkretną fabułą. Przedstawieni bohaterowie mają określoną drogę do przejścia, wątki sumiennie zawiązują się między sobą, a często motywy ukazane na początku, mają swoje dalsze reperkusje w zakończeniu.
Niestety wersja Snydera, choć lepsza niż produkcja Wheedona, to nadal jest po prostu złym filmem. Największą wadą, rzucającą się od samego początku seansu, jest nietuzinkowy wybór kadru. Obraz jest specjalnie zwężony czarnymi paskami po obu bokach, co wyjątkowo irytuje podczas seansu, gdyż ekran jest właściwie kwadratowy.
Kolejną wadą jest jakość efektów specjalnych. Niestety, mimo otrzymania 80 milionów na dopracowanie warstwy wizualnej, film nadal wygląda źle. Największą uwagę zwracają lokacje oraz bohaterowie wygenerowani komputerowo, które przywołują na myśl scenki z gier, wydawanych na konsole dwóch generacji wstecz.
Film cierpi również przez styl samego reżysera. O ile jestem w stanie zrozumieć panujący wszędzie patos, który ma być elementem wzniosłej narracji, tak niestety wydłużanie ujęć jest już zbędne. Zastosowanie techniki slow motion (znanej choćby z Matrixa) będzie miało znaczenie, jeśli użyjemy go z rozwagą. Tymczasem Zack Snyder korzysta z niej ciągle, nie dając nam nawet chwili wytchnienia. Na pewnym etapie seansu zaczyna to bawić, kiedy widzimy serię dłuższych kadrów wsi, oblanej promieniami słońca.
Warto również wspomnieć o zaletach, jakie posiada wspomniana produkcja. Przede wszystkim na plus wyszło prowadzenie bohaterów. Każda z postaci ma pewną drogę, którą przechodzi wraz z trwaniem fabuły. Dzięki temu Cyborg i Flash, którzy w poprzedniej wersji wypadli fatalnie, tutaj stają się przede wszystkim ludźmi. Możemy się z nimi utożsamiać, jesteśmy w stanie ich nareszcie polubić, a nawet im kibicować.
Historia sama w sobie jest stosunkowo spójna. Wątki łagodnie przechodzą od jednego do drugiego, wplatając nowych bohaterów i dorzucając więcej zagrożenia. Niestety znowu pojawiają się motywy, których nie zrozumie człowiek nieznajomiony z komiksami. Kim jest Darkseid? O co chodziło w końcu z Lois Lane? Kogo stracił Batman? Tego dowiemy się już jedynie czytając powieści obrazkowe.
Co ciekawe, był nawet pomysł, aby Zack Snyder kontynuował losy swoich postaci w formie komiksowej, lecz ostatecznie upadł. W zasadzie byłoby to zbędne, gdyż nie ma sensu tworzyć komiksów na podstawie komiksów. Jeśli ktoś ma ochotę sprawdzić, co chciał opowiedzieć reżyser, to warto sprawdzić Injustice: Gods Among Us, zarówno powieść obrazkową, jak i grę, gdzie znajdują się odpowiedzi na część nurtujących pytań.
Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera, to lepsza wersja produkcji z 2017 r., ale nadal zły film. Nudnawy, patowy i przede wszystkim zbyt długi. W zasadzie porównałbym ten seans do ostatniej części filmowej trylogii Hobbita. Rozwinięta fabuła, która potrafi zmęczyć, oraz niedopracowane, wręcz brzydkie efekty przypomniały mi, jak nie powinno się tworzyć blockbusterów.
Mimo wszystko, mam nadzieję, że po całej walce, jaką stoczył Zack Snyder, wreszcie uda mu się ruszyć do przodu. Niech już zapomni o erze tworzenia filmów super hero i zajmie się czymś innym. Ma swój niepowtarzalny styl, który może wykorzystać do wielu wspaniałych dzieł. Jego nadchodząca Armia umarłych wygląda już zupełnie inaczej, więc wierzę, iż pokaże pazur. Póki co otrzymaliśmy filmową ciekawostkę, do której osobiście nie zamierzam wracać.
Film jest dostępny na platformie HBO GO, w wersji z napisami, ale również z lektorem i dubbingiem.
Maciej Baraniak
Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl