Siatkówka – VNL kobiet: Podsumowanie 6. kolejki Ligi Narodów
- Dodał: Enwer Półtorzycki
- Data publikacji: 03.06.2021, 10:00
Szósta seria gier kobiecych rozgrywek Ligi Narodów nie przyniosła niespodzianek. Dotychczasowe faworytki utrzymały dobrą formę, dyspozycję i skuteczność, a zespoły z dołu tabeli nadal szukały przełamania, pierwszych punktów i pozytywnych akcentów w poszczególnych setach. Swojej optymalnej dyspozycji szukały nadal Biało-Czerwone, tym razem, mierząc się z zespołem Dominikany. Na szczegóły tego meczu zapraszamy TUTAJ.
Kolejkę otworzył mecz nieustępliwych Belgijek oraz bezkompromisowych Koreanek. Pierwsze z rozegranych spotkań, aż trzy zamykały w pięciu setach, a dwa z nich rozstrzygnęły na swoją korzyść. Drugie konsekwentnie kończyły mecze, zdobywając lub tracąc trzy punkty. Tym razem jednak pokazały, że potrafią być skuteczne na dystansie większym niż jeden set. Całe spotkanie, co prawda przegrały, lecz potrafiły w pierwszej i czwartej odsłonie, wykorzystać błędy rywalek oraz kontrolować swoją efektywność. Zarządzać nią tak, aby unikać niepotrzebnych przestojów zwłaszcza przy korzystnym wyniku. Belgijki ponownie nie potrafiły ustabilizować gry przy siatce, a o ich zwycięstwie zadecydowała skuteczna postawa w obronie.
Belgia – Korea Południowa 3:2 (23:25, 25:23, 25:16, 19:25, 15:12)
Szybki mecz rozegrały ostatnie w tabeli Tajki z liderkami ze Stanów Zjednoczonych. Przebieg spotkania wyraźnie pokazał, który zespół jest faworytem. Podopieczne trenera Karcha Kiraly’ego dominowały w każdym elemencie, kontrolując wydarzenia od pierwszej do ostatniej piłki. Ich przewaga uwidoczniła się na zagrywce, którą zdobyły bezpośrednio siedem „oczek”. W każdym z setów nie pozwoliły rywalkom ugrać, chociażby dwudziestu punktów, a skutecznością w ofensywie popisywały się przyjmująca Michelle Bartsch-Hackley oraz atakująca Jordan Thompson.
Tajlandia – USA 0:3 (17:25, 14:25, 16:25)
Więcej emocji było w pojedynku Niemek z Kanadyjkami. Pierwsze dwie odsłony przyniosły wiele zwrotów akcji, wysokiego prowadzenia, przestojów, ambitnego i skutecznego nadrabianie start, aż wreszcie remis i grę na przewagi. W końcówkach setów więcej, jakości prezentowały siatkarki z Kraju Klonowego Liścia. To one były efektywniejsze w polu zagrywki, a przede wszystkim skuteczniejsze w kontratakach. Momentalnie wykorzystywały błędy rywalek, które oddały w ten sposób osiem punktów więcej. W trzeciej odsłonie Niemki nie potrafiły już utrzymać dystansu, a punkty traciły seriami w pojedynczych ustawieniach. Po tym meczu obie reprezentacje sąsiadują w tabeli z taką samą ilością zdobytych „oczek”.
Niemcy – Kanada 0:3 (28:30, 25:27, 14:25)
Dobrze radząca sobie w turnieju drużyna Japonii mierzyła się z grającą w „kartkę” reprezentacją Rosji. Azjatki chciały podtrzymać serię zwycięstw, aby przed przerwą utrzymać wysokie miejsce w tabeli. Siatkarki Sbornej z kolei dążyły do przełamania po dotkliwej porażce z Brazylijkami. Swoje założenie zrealizowały te pierwsze, które kontrolowały spotkanie w każdym secie, rozgrywając je według określonego scenariusza. Do połowy partii pozwalały, utrzymać wynik remisowy był momentalnie uzyskać przewagę i budować ją z każdą kolejną piłką. Co prawda to Rosjanki dominowały przy siatce, lecz Japonki odpowiedziały asami serwisowymi oraz skutecznością ataku, wykonując ich w cały meczu o dwanaście prób więcej. To wystarczyło, aby zainkasować kolejne trzy „oczka” do tabeli.
Japonia – Rosja 3:0 (25:21, 25:20, 25:21)
Kolejnym trzysetowym meczem było starcie Chinek z Turczynkami. Podopieczne trenera Giovanniego Guidettiego nie pozwoliły rywalkom na sprawienie niespodzianki. Grały swoją siatkówkę, wykorzystując wypracowane schematy oraz korzystając w ofensywie ze wszystkich stref ataku. Pomeczowe statystyki potwierdziły, że dominowały w każdym elemencie poprzez siedem bloków, dwa asy i dwadzieścia ataków więcej od rywalek. Ich mankamentem była ilość błędów własnych, przez które w drugiej partii Azjatki były blisko wygrania seta. Komplet zwycięstw plasuje Turczynki na drugim miejscu, za liderkami ze Stanów Zjednoczonych.
Chiny – Turcja 0:3 (15:25, 23:25, 21:25)
W europejskim pojedynku Holenderki rywalizowały z młodą drużyną Serbii. Widać było, iż podopiecznym trenera Aleksandara Vladisavljeva brakuje stabilizacji na dystansie całego spotkania. Skutecznie spisywały się jednak w jego fragmentach, dzięki czemu były w stanie długo utrzymywać remis, odrabiać straty, a nawet wygrać trzecią odsłonę. Mimo tego na przestrzeni całego meczu lepsze okazały się siatkarki Oranje. Pomarańczowe uzyskały przewagę przy siatce, były również konsekwentne w polu zagrywki oraz spokojniejsze przy rozwiązywaniu długich akcji sytuacyjnych. Dodatkowo zdobyły o dwanaście punktów więcej po bezpośrednich błędach rywalek. Pełna pula pozwoliła im utrzymać się walce o pierwszą czwórkę rozgrywek.
Holandia – Serbia 3:1 (25:22, 25:16, 18:25, 25:21)
Jako ostatnie na parkiet wyszły drużyny Brazylii i Włoch. Gospodynie, grając w odmłodzonym składzie z każdym kolejnym meczem, nabierają doświadczenia. Co prawda w turnieju nie wygrały jeszcze spotkania, lecz efektywność w pojedynczych setach pozwala sądzić, iż przełamanie jest blisko. Potwierdziła to pierwsza partia meczu z Canarinhos, którą wygrały 25:19. Zdominowały ją zwłaszcza w polu serwisowym, posyłając na drugą stronę trudne i kierunkowe zagrywki. Rywalki traciły punkty seriami, gubiąc się w przyjęciu i zmuszając rozgrywającą do szukania rozwiązań z piłek sytuacyjnych. Przegrany set „obudził” Brazylijki, które poprawiły efektywność ataku oraz grę przy siatce. Szczelny blok i skuteczność pierwszym tempem zniwelowały luki w defensywie, pozwoliły budować przewagę i zmuszały rywalki do popełniania błędów. Wybite z rytmu Włoszki nie potrafiły wrócić już do dyspozycji z pierwszej odsłony.
Brazylia – Włochy 3:1 (19:25, 25:15, 25:19, 25:19)