Kim Dzong Un uważa, że K-pop to „agresywny rak”
- Dodał: Marta Wolf
- Data publikacji: 15.06.2021, 17:13
Niedługo po uchwaleniu zakazu noszenia niebieskiego dżinsu, Kim Dzong Un kontynuuje swój atak na egzotyczne i dekadenckie wpływy kapitalizmu. Przywódca Korei Północnej stoi na czele tajnej kampanii anty-K-popowej, próbując powstrzymać wzrost popularności przemycanych do kraju obcych filmów czy teledysków.
Mówi się, że najwyższy przywódca jest zaniepokojony wzrostem popularności K-popu i mimo blokowania dostępu do Internetu obawia się, że inwazja obcej kultury dotrze do Korei Północnej. Kim Dzong Un wierzy, że antysocjalistyczne materiały, które są szmuglowane przez granicę z Chinami w postaci pendrive'ów i dysków przenośnych, mają zły wpływ na jego władzę i kontrolę. Twierdzi, że południowa kultura zagraża panującemu socjalizmowi i jest rakiem korumpującym młodzież.
Dla Kim Dzong Una inwazja kulturowa z Korei Południowej przekroczyła dopuszczalny poziom. Jego obywatele zmieniają ubiór, fryzury - w 2015 roku młodym chłopcom zalecano naśladować charakterystyczne dla przywódcy, zaczesane do tyłu krótkie włosy - sposób mówienia i zachowania. Do życia codziennego wkradły się zwroty z dramatów K, co uważa za zboczone.
Oficjalna gazeta Korei Północnej ostrzegła przed rozprzestrzenianiem się wpływów kapitalistycznych w kraju, stwierdzając, że historia uczy nas kluczowej lekcji, że kraj może stać się bezbronny i ostatecznie zawalić się jak wilgotny mur, niezależnie od jego siły gospodarczej i obronnej, jeśli nie utrzymamy naszego stylu życia.
W grudniu 2020 roku Północ wcieliła w życie prawo głoszące, że osoby korzystające czy posiadające przedmioty związane z południowokoreańską rozrywką mogą trafić na 5-15 lat do obozów pracy. Natomiast osoby, ubierające się, mówiące, czy śpiewający w stylu południowokoreańskim, zagrożone są karą więzienia do 2 lat. Ci, którzy dystrybuują, mogą zostać skazani na śmierć.