Siatkówka - VNL kobiet: Amerykanki bronią tytułu sprzed dwóch lat!
- Dodał: Radosław Kępys
- Data publikacji: 25.06.2021, 22:10
Reprezentantki USA to wielka reprezentacja. Od ostatniej Ligi Narodów w 2019 roku nastąpiła dwuletnia przerwa do kolejnych rozgrywek tej rangi, ale zarówno wtedy, jak i teraz zawodniczki ze Stanów Zjednoczonych sięgnęły po zwycięstwo, pokonując Brazylię.
Decydujący mecz o triumfie w siatkarskiej Lidze Narodów Kobiet rozegrały ze sobą reprezentacje Brazylii i Stanów Zjednoczonych. To bez wątpienia dwie najlepsze reprezentacje tych rozgrywek, które fazę zasadniczą zakończyły zdecydowanie przed resztą stawki. Amerykanki zdobyły 42 punkty w 15 meczach, przegrywając tylko raz, podczas gdy „Canarinhas” miały o dwa punkty mniej i pokonane zostały dwukrotnie. Przewaga tych dwóch ekip nad resztą była bardzo zauważalna, więc mecz numer 124 tej edycji, czyli finał nie mógł mieć innego składu. Trudno było też wskazać zdecydowane faworytki.
Pojedynek rozpoczął się od udanego ataku z obejścia Foluke Akinradewo. Brazylijki pierwszy punkt zdobyły dopiero przy stanie 0:3, gdy postawiły dobry i szczelny blok. Po stronie zawodniczek z Ameryki Południowej było sporo chaosu, który wykorzystywała precyzyjnymi atakami Jordan Thompson. Na pierwszej przerwie technicznej Amerykanki prowadziły 8:6 po bloku Michelle Bartsch-Hackley. Po przerwie technicznej chwilę toczyła się gra punkt za punkt, po którym udany atak Tandary dał remis 9:9. Brazylijki po chwili objęły prowadzenie, a niemoc ataku w pierwszym secie mogła odczuwać Foluke Akinradewo. Po jednej z zagrywek Fe Garay brazylijska ekipa objęła prowadzenie 15:12, a na przerwie technicznej było 16:13. Wydawało się, że „Canarinhas” zmierzają po wygraną. Dopiero po przerwie technicznej Amerykanki zażegnały złą serię, ale rywalek nie udało się zatrzymać. Pewna kontra Tandary dały prowadzenie 19:15. Wtedy coś się na chwilę zacięło. Dobre zagrywki Bartsch-Hackley zbliżyły Amerykanki na jeden punkt. Końcówka seta miała być bardzo zacięta. Podopieczne Karcha Kiraly’ego w końcu doszły do rywalek. Obie drużyny bardzo dobrze wyglądały w ataku i kończyły decydujące piłki, w efekcie czego miała się toczyć gra na przewagi. Przez jej większość na prowadzeniu były Brazylijki i to one skończyły wygraną 28:26 po błędzie Michelle Bartsch-Hackley.
To, że czekać nas tu może wielkie i długie widowisko pokazała pierwsza akcja drugiego seta, wygrana przez Brazylijki. Bardzo wyrównane starcie toczyło się dalej, a żadna z drużyn nie mogła jednoznacznie i zdecydowanie objąć inicjatywy, choć przy 4:4 dwa punkty zdobyły Amerykanki i to chwilę później dało im prowadzenie 8:6 na przerwie technicznej. Po niej Brazylijki przystąpiły do „kontrataku” i zdobyły dwa punkty z rzędu, m.in. blokując Bartsch-Hackley. W kolejnych akcjach oba zespoły wzniosły się na wyżyny w defensywie, co zaowocowało efektownymi długimi akcjami. Amerykanki trzymały się minimalnie przed Brazylijkami, ale przy 12:12 znowu zrobił się remis. Mecz stał już w tym momencie na kosmicznym poziomie, jak na żeńską siatkówkę – nic nie wpadało prosto w boisko, ale to znowu „Canarinhas” przejęły inicjatywę i na drugiej przerwie prowadziły 16:14. Nadal jednak nic nie było pewne w tym secie. Długie wymiany toczyły się dalej, Amerykanki doszły na remis, ale nie mogły objąć prowadzenia. Przy wyniku 20:20 po ataku Jordan Larsson można było mieć pewność, że dojdzie do zaciętej końcówki. Tak się stało, ale tym razem nie było gry na przewagi i nie skończyło się wygraną Brazylii. Amerykanki zachowały więcej jakości piłkarskiej w samej końcówce i wygrały 25:23. Mecz przy wyniku 1:1 zaczynał się od nowa.
Początek trzeciej partii przebiegał lepiej dla Brazylijek, które szybko objęły dwupunktowe prowadzenie. To jednak w tym meczu wcale nie musiało być dużo. W tej sytuacji również tak się stało. Szybko zrobiło się 6:6. Na przerwę techniczną przy prowadzeniu dwoma punktami zeszły jednak Brazylijki. Po stronie „Canarinhas” nadal na bardzo wysokim poziomie funkcjonowała obrona, która mocno utrudniała grę Amerykankom. Przy prowadzeniu 12:10 podopieczne Ze Roberto już miały większy komfort, ale straciły przewagę i Amerykanki osiągnęły remis. Mecz się wyrównał – także pod względem wyniku. Na drugiej przerwie technicznej podopieczne Karcha Kiraly’ego prowadziły 16:15. Gra punkt za punkt toczyła się jeszcze długo. Gdy Brazylijki mogły objąć dwupunktowe prowadzenie, Tandara została zablokowana na skrzydle. Od 20:20 oba zespoły weszły w decydującą fazę seta. Przy 22:22 fantastyczny blok na Gabi zaliczyła Jordyn Poulter. To mogło dodatkowo podbudować Amerykanki – to one miały pierwszą piłkę setową i gdy ponownie zatrzymana została Gabi, Amerykanki objęły prowadzenie 2:1.
Początek czwartego seta mógł świadczyć o tym, że o losach tego meczu zdecyduje tie-break. Bardzo słaba jakość USA w rozegraniu spowodowała, że rywalki prowadziły już 4:0. Pierwsze oczko atakiem zdobyła Andrea Drews. Wtedy to zaczęła się gra punkt za punkt, która i tak faworyzowała Brazylijki prowadzące na pierwszej przerwie technicznej 8:4. Znakomicie grające Brazylijki wreszcie miały regularną jakość w ataku – swoje piłki kończyły Gabi i Tandara. Od stanu 10:5 coś się jednak zacięło. Dwa błędy w ataku Brazylijek znowu zrobiły dla nich niebezpieczną sytuację. Brazylijki ciągle jednak prowadziły, choć przestały być już tak pewne zwycięstwa w tej partii. W ekipie USA znowu dobrze grała Bartsch-Hackley. Gdy Gabi nie trafiła w blok przy jednym z ataków na prawym skrzydle nic nie zostało z wypracowanej wcześniej przewagi. Podopieczne Karcha Kiraly’ego objęły dwupunktowe prowadzenie i stały się faworytkami seta, gdy potrójny blok zatrzymał Rosemarię. Amerykanki pewnie zakończyły bardzo słabo zaczętego seta i zwyciężyły 25:21, wygrywając całą Ligę Narodów, powtarzając wyczyn z 2019 roku, gdy to Amerykanki w finale też pokonały Brazylijki – wtedy 3:2.
Brazylia - USA 1:3 (28:26, 23:25, 23:25, 21:25)
W meczu o 3. miejsce zawodów w Rimini nie było tak dobrego poziomu, jak w finale. Turcja bardzo łatwo pokonała w trzech setach Japonię - 25:19, 25:16, 25:17. Mecz bez historii reprezentacja znad Bosforu zdominowała w sposób zdecydowany i mogła się cieszyć z trzeciego miejsca, podczas gdy dwa lata temu Turczynki musiały obejść się smakiem medalu i kończyły turniej na 4. miejscu.
Radosław Kępys
Mam 30 lat. W październiku 2017 roku uzyskałem dyplom magistra Politologii na Wydziale Społecznych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Wcześniej od 2015 roku pisałem dla igrzyska24.pl. Odpowiedzialny za biathlon, kajakarstwo, pływanie, siatkówkę i siatkówkę plażową, ale w tym czasie pisałem informacje z bardzo wielu sportów - od lekkiej atletyki po narciarstwo alpejskie. Sport to moja pasja od najmłodszych lat i na zawsze taką pozostanie. Poza nim uwielbiam dobrą literaturę, dobrą muzykę i dobre jedzenie. Interesuje się też historią najnowszą i polityką.