Co nas czeka za miesiąc (11) - 31 lipca

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 30.06.2021, 17:58

Tak się jakoś ułożyło, że czerwiec ma 30 dni, a lipiec 31. Stąd dziś mamy dla Państwa dwa odcinki cyklu "Co nas czeka za miesiąc". Rano mogliście poczytać o wydarzeniach zaplanowanych na 30 lipca, teraz zapraszam do analizy planów na sobotę 31 lipca. A będzie co śledzić. Cztery polskie medale? Czemu nie?

 

SZCZEGÓŁOWY PROGRAM 31 LIPCA

 

PROGRAM TOKIO 2020 WEDŁUG DNI

 

Oczywiście nasze oczy zwrócą się przede wszystkim na Stadion Olimpijski, gdzie drugi dzień rywalizować będą lekkoatleci. W sesji porannej (2:00 czasu polskiego) szczególnie zainteresują nas dwie konkurencje. W eliminacjach na 800 metrów pobiegną Patryk Dobek, Mateusz Borkowski oraz (o ile nie postanowi się skupić wyłącznie na biegu na 1500 metrów) Marcin Lewandowski. Nasi średniodystansowcy dominują w Europie, w sumie wywalczyli pięć minimów olimpijskich na tym dystansie, ale na igrzyskach może wystartować tylko trójka z jednego kraju. Adam Kszczot i Krzysztof Różnicki zrezygnowali z wyjazdu do Japonii, wyręczając PKOl z trudnej decyzji. Co ciekawe, obecnie najwyżej stoją "akcje" Dobka, który przecież był przez lata czterystumetrowcem i to w specjalności płotkarskiej. Cztery lata temu w finale znalazł się tylko Lewandowski, zajmując w nim szóste miejsce. Liczymy, że w Tokio trzej nasi zawodnicy pobiegną w decydującym o medalach biegu - będzie o to niezwykle trudno. Niemniej sobotnie eliminacje powinni przebrnąć bez kłopotu. Nerwowo będzie zapewne w eliminacjach skoku o tyczce. Wystąpią w nich Paweł WojciechowskiPiotr Lisek i prawdopodobnie Robert Sobera. Przed pandemią ten drugi zadziwiał świat, jako pierwszy z Polaków przekroczył granicę 6 metrów, zdobył brąz na mistrzostwach świata w Dosze, był niemal pewnym kandydatem do medalu w Tokio. Ostatnie miesiące zmieniły jednak wiele. Obaj Polacy obniżyli (nieco) loty i do najpoważniejszych kandydatów do podium nie należą. Dodatkowo eliminacje są pewnego rodzaju loterią, bo w historii igrzysk były już przypadki, kiedy typowani do medali skoczkowie nie zaliczali w kwalifikacjach żadnych wysokości i tak żegnali się z igrzyskami. Miejmy jednak nadzieję, że nasza dwójka (trójka?) bez kłopotów zapewni sobie przepustkę do finału. Mamy jeszcze zaplanowaną pierwszą rundę 100 metrów przez płotki kobiet, w których na dziś mamy aż trzy minima - wywalczyły je Karolina KołeczekKlaudia Siciarz Pia Skrzyszowska. Niestety tę pierwszą z igrzysk wyeliminowała kontuzja. Tu o coś więcej niż awans do półfinałów będzie trudno, niemniej liczymy na niespodziankę, zwłaszcza w wykonaniu najmłodszej w tym gronie (i chyba najbardziej utalentowanej) Pii. W biegu na 400 metrów przez płotki zaprezentuje się natomiast Joanna Linkiewicz. Liczymy na spokojny awans do półfinału w wykonaniu Polki. Eliminacje rozegrane zostaną także w rzucie dyskiem pań oraz na 100 metrów mężczyzn. Polacy w tych konkurencjach minimów nie wypełnili, więc nie ma się co rozpisywać. Na ewentualne miejsce z relokacji w dysku czeka Daria Zabawska. W męskim sprincie będą to preeliminacje i będziemy mieli okazję zobaczyć zawodników z krajów, które trudno nam wskazać na mapie. To taki igrzyskowy folklor, ale sympatyczny w oglądaniu.

 

Piękna może być dla nas sesja wieczorna. Po pierwsze odbędzie się finał rzutu dyskiem panów, a w nim, miejmy nadzieję, zobaczymy Piotra Małachowskiego. Cztery lata temu wrocławski dyskobol sięgnął po srebro, choć już witał się ze złotem. Wydaje się, że w Tokio może być temu przesympatycznemu zawodnikowi ciężko o medal, ostatnie sezony kończył bez miejsc na podium najważniejszych imprez. Z drugiej strony wiemy, że igrzyska motywują go szczególnie, zwłaszcza po tym, jak w Rio niemiecki rywal złoty medal wyrwał mu dosłownie w ostatnim rzucie. Wszyscy będziemy ściskać kciuki za powodzenie misji "Tokio" pana Piotra. Bardzo ciekawy może być dla nas finał debiutującej na igrzyskach sztafety mieszanej 4x400 metrów, w poprzednim odcinku cyklu pisałem o rywalizacji w tej konkurencji sporo, teraz napiszę raz jeszcze: o medal będzie ciężko, ale wierzymy że będzie pięknie. Do tego trzeba dołożyć półfinały i finał stumetrówki pań (czy Ewa Swoboda, jeśli wyleczy kontuzję, da radę wejść do ósemki sprinterek igrzysk?) i pierwszą rundę u mężczyzn. Wydaje się, że polskie ulice w sobotę 1 sierpnia w samo południe mogą opustoszeć.

 

Około 5:00 (o najgorsza poro w życiu mojego narodu - między świtem a otwarciem sklepów) nasza uwaga przeniesie się zdecydowanie w kierunku Enoshima Yacht Harbour, gdzie odbędą się wyścigi medalowe w klasie RS:X kobiet i mężczyzn. Osiem lat temu brązowe medale w tych konkurencjach wywalczyli Zofia Klepacka i Przemysław Miarczyński, a medale te zostały przyjęte z pewnym niedosytem - liczono na tytuły mistrzowskie. Cztery lata temu Piotr Myszka i Małgorzata Białecka także jechali po medale i to z tego najcenniejszego kruszcu. Białecka wystartowała fatalnie, nie kwalifikując się nawet do wyścigu medalowego. Myszka długo był na podium, medal stracił w ostatnim wyścigu eliminacyjnym i medalowym, kończąc zawody na czwartym miejscu ze stratą dwóch punktów do podium. Oba te starty łączyły gorące krajowe eliminacje, które zawodników zajmowały bardziej, niż szykowanie formy na igrzyska. Wygranie z najgroźniejszymi konkurentami na polskim podwórku dawało bilet na igrzyska (kwalifikacje nie są imienne, tylko dla kraju), tam miało być już z górki. Jak zwykle słuchaliśmy różnych tłumaczeń, zrzucania winy za niepowodzenie na przyczyny obiektywne, ale prawda jest taka, że Polaków wykańczał wewnętrzny system kwalifikacji i nadmierna pewność siebie. Teraz jest o tyle lepiej, że MyszkaKlepacka nie stracili zbyt wiele sił na wewnętrzną walkę o bilety w samolocie do Tokio, dodatkowo nasi zawodnicy na igrzyska raczej nie pojadą w roli murowanych i głównych faworytów do zwycięstwa. Może to przełoży się na dobre osiągnięcia na olimpijskim akwenie? Może tym razem nie będzie przeszkadzał wiatr, fale i zanieczyszczenia? Zobaczymy, 31 lipca nad ranem wszystko się wyjaśni, nie możemy wykluczyć (ba, marzymy o tym), że będziemy się cieszyli z dwóch kolejnych krążków w polskim mieszku.

 

Kolejne finały zostaną rozegrane na olimpijskim basenie - 100 metrów motylkowym kobiet, 200 metrów grzbietowym kobiet, 800 dowolnym kobiet oraz sztafeta mieszana 4x100 metrów zmiennym. W tych indywidualnych konkurencjach wystartują Paulina Peda i Laura Bernat. Podobnie jak w przypadku innych polskich pływaków już sam awans do finału byłby sporym sukcesem, nie mówmy więc o medalowych szansach, bo realnie rzecz biorąc ich nie ma. Podobnie rzecz się ma ze sztafetą. Polski kwartet w finale byłby miłą niespodzianką. 

 

Na ciężarowym pomoście zobaczymy w walce o jak najlepsze miejsce Bartłomieja Adamusa w kategorii do 96 kilogramów. W tym przypadku będzie jednak to walka o miejsce w czołowej ósemce igrzysk, o medalu należy raczej zapomnieć. To samo można powiedzieć o Anecie Stankiewicz, która na strzelnicy powalczy w konkurencji karabinowych trzech postaw. Awans do finału przyjmujemy w ciemno. Kto wie, czy nasza uwaga w dużej mierze nie skupi się na Ariake Tennis Park, gdzie zaplanowano na sobotę mecze medalowe w singlu pań i mecz o brąz w mikście. Liczymy, że Iga Świątek w obu konkurencjach znajdzie się w czołowej czwórce, stać ja na to z całą pewnością. 

 

Portal poinformowani.pl przeprowadzi oczywiście całodobową relację tekstową, w której znajdziecie szczegółowe informacje o wszystkim, co dziać się będzie w Tokio, nie tylko o medalowych (miejmy nadzieję) występach reprezentantów Polski, ale także o wyniku każdego meczu w piłce wodnej, hokeju na trawie, rozstrzygnięciach dla nas egzotycznych dyscyplinach jak golf, BMX czy baseball. Zapraszamy!

 

będziemy wniebowzięci: pięć medali w lekkoatletyce, tenisie i żeglarstwie

realnie: jeden krążek powinien wpaść

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.