EURO 2020: analiza finalistów – Anglia
- Dodał: Wiktoria Kornat
- Data publikacji: 09.07.2021, 15:00
Tegoroczne EURO dobiega końca. Do rozegrania zostało już tylko spotkanie finałowe, w którym Anglicy zmierzą się z Włochami na londyńskim stadionie Wembley. Synowie Albionu są o krok od wywalczenia upragnionego trofeum. Piłkarze z ojczyzny futbolu po raz pierwszy wystąpią w spotkaniu o złoto. Czy powtórzą sukces z mundialu 1966, kiedy to zwyciężyli na Wembley z RFN? Przyjrzyjmy się drodze Anglików do finału oraz słabym i mocnym stronom podopiecznych trenera Garetha Southgate’a.
Droga do finału: faza grupowa – grupa D
W fazie grupowej Anglicy prezentowali raczej dość wyrachowany i pragmatyczny futbol. Wyspiarze rozkręcali się wraz z trwaniem turnieju, a jego początek był w ich wykonaniu raczej dość niemrawy. Wystarczyło to jednak do tego, by zwyciężyć w grupie D, zostawiając w pokonanym polu reprezentacje Chorwacji, Szkocji oraz Czech. W pierwszym meczu Synowie Albionu zmierzyli się z Chorwatami. Podopieczni trenera Garetha Southgate’a zanotowali skromne zwycięstwo, pokonując wicemistrzów świata z roku 2018 różnicą jednego trafienia. Autorem bramki na wagę kompletu punktów był napastnik zespołu, Raheem Sterling. W kolejnym meczu grupowym na drodze Anglików stanęła niezwykle waleczna reprezentacja Szkocji. Piłkarze prowadzeni przez Steve’a Clarke’a sprawili faworyzowanym rywalom sporo problemów i ostatecznie nie dali sobie wbić ani jednej bramki. Obie reprezentacje podzieliły się punktami. Na koniec fazy grupowej Anglicy zanotowali kolejne skromne zwycięstwo, pokonując 1:0 kadrę Czech. Synowie Albionu od samego początku meczu chętnie atakowali bramkę strzeżoną przez Tomasa Vaclika, ale gra toczyła się też w środkowej części boiska. Ponownie w głównej roli wystąpił Raheem Sterling, który zdołał zmieścić futbolówkę w siatce jeszcze przed upływem kwadransa gry. Akcję bramkową Wyspiarzy napędził jeden z ulubieńców kibiców, Jack Grealish, a Sterlingowi pozostało tylko wykończyć precyzyjne dogranie pomocnika występującego na co dzień w Aston Villi. Zgodnie z planem to Anglicy awansowali z pierwszego miejsca w grupie, a w fazie pucharowej czekało ich starcie z reprezentacją Niemiec.
Droga do finału: faza pucharowa
Można powiedzieć, że pierwszy poważny sprawdzian czekał podopiecznych trenera Garetha Southgate’a na etapie 1/8 finału. Kibice zacierali sobie ręce na pojedynek Anglików z Niemcami. Po pierwszej połowie dało się odczuć jednak mały niedosyt, mecz był raczej monotonny, zarówno Anglicy jak i Niemcy stworzyli sobie kilka okazji do zdobycia bramki, ale były to raczej pojedyncze przebłyski. Druga połowa była już zdecydowanie ciekawsza, a najwięcej emocji przyniósł nam ostatni kwadrans rywalizacji. Synowie Albionu zdołali przełamać niemiecką defensywę, a wynik otworzył Raheem Sterling, któremu asystował Luke Shaw. Niedługo później Anglicy podwyższyli na 2:0, a tym razem Manuela Neuera pokonał Harry Kane, finiszując podanie Jacka Grealisha. Drużyna prowadzona przez Garetha Southgate’a zaczęła funkcjonować jak dobrze naoliwiona maszyna. W ćwierćfinale Anglicy zmierzyli się z rozgrywającą znakomity turniej Ukrainą. Synowie Albionu nie pozostawili jednak rywalom żadnych złudzeń i zdominowali podopiecznych Andrija Szewczenki. Wyspiarze błyskawicznie objęli prowadzenie w ćwierćfinałowym starciu, bo już w czwartej minucie Raheem Sterling zagrał do Harrego Kane’a, a kapitan Anglików pewnie wykończył dogranie reprezentacyjnego kolegi. Synowie Albionu poczuli się pewnie i spokojnie rozgrywali futbolówkę, nie forsując zanadto tempa gry. Drugą odsłonę Anglicy rozpoczęli równie znakomicie, jak pierwszą. Już dwie minuty po wznowieniu gry w rolach głównych wystąpili dwaj zawodnicy Manchesteru United - Luke Shaw dograł z rzutu wolnego wprost na głowę Harrego Maguire’a, a ten podwyższył prowadzenie na 2:0. Pięć minut później ponownie świetną asystę zanotował Shaw, a tym razem z precyzyjnego dogrania skorzystał Kane, notując dublet w tym spotkaniu. Wynik meczu na 4:0 ustalił Jordan Henderson, dla którego była to pierwsza bramka w reprezentacji. Anglicy w dobrym stylu ograli reprezentację Ukrainy i co ważne, po raz kolejny zagrali na zero z tyłu.
W półfinałowym spotkaniu na drodze Anglików stanęła rewelacja turnieju, czyli reprezentacja Danii. Faworytem pozostawali podopieczni Garetha Southgate’a, których gra z meczu na mecz wyglądała coraz lepiej. Po niemrawych spotkaniach w fazie grupowej, Synowie Albionu pokazali swoją ofensywną siłę w spotkaniach z Niemcami i Ukraińcami. Odblokował się również kapitan reprezentacji, Harry Kane, a z dobrej strony na turnieju prezentował się też Raheem Sterling. Pierwsze minuty półfinałowego pojedynku należały do gospodarzy, którzy wyraźnie mieli w tym spotkaniu tylko jeden cel – awans. Dodatkowo mogli też liczyć na atut własnej publiczności, gdyż legendarne Wembley było wypełnione po brzegi, a zdecydowaną większość kibiców stanowili sympatycy reprezentacji Anglii. Synowie Albionu od samego początku zepchnęli Duńczyków do obrony. Waleczni piłkarze z Północy zdołali przetrwać naciski rywali, groźnie kontratakując, co ostatecznie pomogło im objąć prowadzenie. Jordan Pickford skapitulował po raz pierwszy na turnieju, a na listę strzelców wpisał się Mikkel Damsgaard. Młody pomocnik Duńczyków popisał się pięknej urody uderzeniem z rzutu wolnego, a jego zespół znalazł się w bardzo komfortowym położeniu. Anglicy jeszcze w pierwszej odsłonie zdołali jednak uciec spod topora, wyrównując rezultat półfinałowego starcia. Właściwie zrobił to kapitan Duńczyków, Simon Kjaer, który wpakował futbolówkę do własnej bramki. W drugiej połowie kibice oglądali wymianę ciosów między obiema drużynami. Anglicy groźnie atakowali, ale znakomicie między słupkami spisywał się golkiper Duńczyków, Kasper Schmeichel. Naciski Wyspiarzy nie ustawały i mocno przybrały na sile w końcówce spotkania. Piłkarze z Danii wyraźnie opadli z sił i rozpaczliwie bronili się z zamiarem przetrwania naporu rywali. Ostatecznie ta sztuka Duńczykom się udała i do wyłonienia finalisty potrzebna była co najmniej dogrywka. W tej niezmiennie dominowali Synowie Albionu, a starania podopiecznych Garetha Southgate’a przyniosły zamierzony efekt. Arbiter główny spotkania podyktował dość kontrowersyjną „jedenastkę” za faul na Sterlingu, a tę na raty wykończył Harry Kane. Trafienie kapitana reprezentacji Anglii przechyliło szalę zwycięstwa na korzyść gospodarzy. Duńczykom zabrakło już czasu na odrobienie strat, a Wyspiarze umiejętnie utrzymywali się przy piłce, zmuszając rywali do dodatkowego wysiłku. Anglicy zapewnili sobie miejsce w finale, w którym zmierzą się z Włochami.
Warto przyjrzeć się atutom, jakimi dysponują podopieczni trenera Garetha Southgate’a.
A jak atut własnego boiska
Nie jest to oczywiście czynnik, który już z góry gwarantuje Anglikom zwycięstwo w finale, ale zdecydowanie to kwestia, która daje gospodarzom spory komfort psychiczny. Każdy z zawodników z pewnością ma gdzieś z tyłu głowy tę świadomość, że gra na swoim terenie – londyńskim Wembley. To spory atut, gdyż na trybunach stadionu może zasiąść aż 60 tysięcy kibiców, a ze względu na panujące w Wielkiej Brytanii obostrzenia związane z pandemią na trybunach nie pojawią się kibice drużyny przeciwnej. Zespół Garetha Southgate’a atut grania „u siebie” miał w większości rozgrywanych na EURO spotkań, jedynie ćwierćfinałowe starcie z Ukrainą rozegrano nie w stolicy Anglii, a na Stadio Olimpico w Rzymie. O tym, jaki wpływ na przebieg finałowego pojedynku z Włochami będzie miał ten czynnik przekonamy się już w najbliższą niedzielę. Czy „God Save the Queen” wyśpiewane przez kilkadziesiąt tysięcy gardeł angielskich kibiców poniesie Anglików do zwycięstwa, a może to Włosi zdołają uciszyć wypełnione po brzegi sympatykami drużyny przeciwnej legendarne Wembley?
B jak balans między defensywą i ofensywą
Można zaryzykować stwierdzenie, że Anglia ma właściwie wszystko czego potrzeba. Wydaje się, że Southgate odnalazł idealny balans między skuteczną grą ofensywą, a szczelną i odpowiedzialną grą formacji defensywnej. Nie jest to jeszcze zespół idealny, gdyż momentami rywale Anglików byli w stanie obnażyć mankamenty w grze Wyspiarzy. Niemniej jednak, Southgate stworzył obronę nie do przejścia, która straciła na tym turnieju zaledwie jedną bramkę, a Jordan Pickford zdołał pobić rekord należący do Gordona Banksa, golkipera mistrzowskiego zespołu z roku 1966. Bramkarz Anglików na dobiegającym końca turnieju był niepokonany przez 725 minuty. Synowie Albionu od początku imponowali spokojem w defensywie, ale z meczu na mecz rozkręcali się w grze ofensywnej. Od startu turnieju w ataku angielskiego zespołu błyszczy Raheem Sterling. Piłkarz Manchesteru City zdobywa ważne bramki, a dodatkowo swoją ruchliwością wprowadza sporo zamieszania w szeregi defensywy rywali. Sterling wykorzystuje swoją szybkość i możliwości techniczne, a to przynosi Anglikom wiele korzyści. Warto też wspomnieć o tym, jak dobry turniej rozgrywa lewy defensor zespołu, Luke Shaw, który na tegorocznym EURO asystował swoim reprezentacyjnym kolegom już trzykrotnie. Solidność w defensywie połączona z ochoczym podłączeniem się do akcji ofensywnych czynią Shawa jednym z ważniejszych ogniw w układance Southgate’a. Dodając do tego jakość na ławce rezerwowych, a szczególnie dobre wejścia Jacka Grealisha, który za każdym razem, kiedy pojawia się na murawie, wnosi sporo dobrego do gry Anglików, otrzymujemy całkiem solidną, wyważoną drużynę. Drużynę zdolną do adaptowania się do różnych systemów – gry trójką lub czwórką obrońców z dodatkiem środkowego pomocnika – na takie zmiany w trakcie turnieju decydował się Southgate, a decyzje te nie zaburzały funkcjonowania zespołu. „Football is coming home”?
H jak Harrych dwóch – Maguire i Kane
Kapitan reprezentacji Anglii, Harry Kane, po słabszych występach w fazie grupowej, z meczu na mecz grał coraz lepiej. Napastnik Wyspiarzy w końcu się odblokował i od razu wyrósł na prawdziwego lidera na boisku. Bramka w meczu 1/8 finału z Niemcami, później dwa trafienia w ćwierćfinałowym starciu z Ukrainą, a kilka dni temu niezwykle ważny gol w dogrywce półfinałowego pojedynku z Danią – Kane udowodnił, że w ważnych momentach można na niego liczyć. Równie dobry turniej rozgrywa imiennik Kane’a, Harry Maguire. Środkowy defensor Anglików jest pewnym punktem formacji defensywnej Synów Albionu, a jego bezbłędna postawa została doceniona w meczu z Niemcami, kiedy to został wybrany najlepszym zawodnikiem meczu. Maguire neutralizował wszelkie próby ataków, a tych Niemcy mieli więcej niż gospodarze z Wembley. W spotkaniu z Ukrainą stoper Manchesteru United wygrał wszystkie pojedynki w powietrzu, a także znakomicie rozpoczynał ataki drużyny z głębi pola. Współpraca Maguire’a z drugim środkowym obrońcą, Johnem Stonsem, wygląda jak dotychczas naprawdę dobrze. Duet Maguire-Stones to jedna z najlepszych par środkowych defensorów na tym turnieju, obaj piłkarze dobrze czytają grę i rozbijają ataki przeciwników. Czy to wystarczy, by zatrzymać Federico Chiesę i spółkę?
Gdzie zatem szukać słabych punktów Anglików?
Gdyby pokusić się o poszukanie słabych punktów w dobrze funkcjonującej maszynie stworzonej przez Garetha Southgate’a, na pierwszy plan wysuwa się postawa środkowych pomocników drużyny. Szczególnie dostrzegalne było to w zachowaniach Declana Rice’a i Kalvina Phillipsa. Obaj środkowi pomocnicy Anglików w meczu z Duńczykami często grali aż nazbyt blisko formacji defensywnej, przez co zbytnio zagęszczali tę strefę boiska, a dodatkowo właściwie zamykali sobie możliwości do szybkiego przejścia z fazy obrony w fazę ataku. W pewnych fragmentach meczu Anglikom brakowało kreatywności w ofensywie, a opcje do rozegrania futbolówki były raczej ograniczone. Równie bezbarwne spotkanie zagrał Mason Mount, a małe zaangażowanie środkowych pomocników reprezentacji Anglii podkreśla fakt, że więcej zagrożenia w ofensywie stwarzał lewy obrońca kadry, Luke Shaw, niż wspomniani pomocnicy angielskiej kadry. W meczu z Danią widać było również, że w pewnych fragmentach meczu Anglicy nie radzili sobie z wysokim pressingiem rywala i dość szybko, w nerwowy sposób, pozbywali się futbolówki.
W niedzielę, 11 lipca 2021 roku, wszystkie wątpliwości zostaną rozwiane. W walce o złoty medal na EURO 2020 zmierzą się ze sobą reprezentacje Anglii i Włoch. Od ostatniego sukcesu Anglików na dużej imprezie piłkarskiej upłynęło już 55 lat. W niedzielę Synowie Albionu zrobią wszystko, by zakończyć tę passę i wraz z fanami na londyńskim Wembley zaśpiewać wersy słynnej przyśpiewki: „It's coming. Football is coming home”.
Wiktoria Kornat
Miłośniczka sportu, w szczególności piłki nożnej w kobiecym wydaniu. Poza futbolem, śledzę zmagania na kortach tenisowych i parkietach koszykarskich. Z innych dziedzin - polityka i lotnictwo cywilne.