Wielka beczka prochu
- Data publikacji: 11.05.2018, 10:14
Donald Trump spełnił jedną ze swoich przedwyborczych obietnic i wypowiadając porozumienie nuklearne z Iranem, doprowadził do wzrostu napięcia na Bliskim Wschodzie.
Umowa dotycząca zamrożenia programu nuklearnego opierała się na wspólnym porozumieniu stałych członków Rady Bezpieczeństwa: USA, Chin, Rosji, Francji, Wielkiej Brytanii + Niemiec. Dodatkową stroną była Unia Europejska. Decyzja prezydenta Stanów Zjednoczonych wywołała odmienne reakcje innych członków porozumienia. Brytyjska premier Theresa May, niemiecka kanclerz Angela Merkel i francuski prezydent Emmanuel Macron podkreślili, że z żalem i zaniepokojeniem przyjęli decyzję amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa o wycofaniu się z porozumienia nuklearnego z Iranem. Jednocześnie wezwali do przestrzegania porozumienia przez pozostałych sygnatariuszy. Rosyjskie MSZ ogłosiło, że decyzja Ameryki jest „bezpodstawna”. Zdaniem Rosjan Iran ściśle przestrzegał punktów zawartych w umowie. Resort zapewnił o współpracy z resztą członków. W podobnym tonie wypowiedziały się Chiny – ...będą gwarantem porozumienia i wzywają wszystkie strony tej umowy do zajęcia odpowiedzialnego stanowiska - oświadczył w Pekinie rzecznik prasowy MSZ Geng Shuang.
Co to za umowa?
Porozumienie, znane jako JCPOA (Joint Comprehensive Plan of Action), zostało podpisane w 2015 roku w Wiedniu po 2 latach intensywnych rozmów. W zamian za gwarancję porzucenia przez Iran programu nuklearnego, kraje zgodziły się na zdjęcie wieloletnich sankcji, które tłamsiły irańską gospodarkę.
Zgodnie z zawartą umową Iran odłączył 2/3 ze swoich wirówek, wywiózł 98% do Rosji zapasów wzbogaconego uranu i zalał reaktor plutonowy betonem. Według Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej porozumienie jest wypełniane zgodnie z umową. Dlaczego więc amerykański prezydent nazwał umowę katastrofalną i postanowił ją wypowiedzieć?
Ponieważ uważa, że Iran nie wywiązuje się z tej umowy, a na dodatek Irańczycy wciąż pracują nad powstaniem swojej bomby. Według niego irański reżim jest największym państwowym fundatorem terroru. Co więcej, porozumienie nie ogranicza programu rakiet balistycznych, a także regionalnych aspiracji Iranu – zaangażowania w wojny w Syrii, Iraku czy Jemenie.
Prezydent Trump zapowiedział już przywrócenie sankcji na Iran, jednak tym razem będzie mu ciężko powtórzyć sukces takich działań z lat 2006-2013, ponieważ nie może liczyć na całą społeczność międzynarodową. Ważną kwestią jest, jak zareagują Irańczycy, którzy mogą stwierdzić, że przez amerykańskie sankcje dotrzymywanie umowy przestanie im się opłacać i sami nie będą jej przestrzegali.
Jeszcze bardziej niestabilny Bliski Wschód
Z decyzji Trumpa cieszy się na pewno Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, a przede wszystkim premier Izraela Benjamin Natanyahu, który przed tygodniem udowadniał, że irański program nuklearny jest ciągle aktywny, a Mosad zdobył 500 kg dokumentów udowadniających te działania.
Wojska Izraela i Iranu ścierają się na Wzgórzach Golan.
Wczoraj Izrael ogłosił, że uderzył w całą infrastrukturę irańską znajdującą się na terytorium Syrii. Była to odpowiedź na atak rakietowy wojsk irańskich w stronę żołnierzy izraelskich stacjonujących na okupowanych Wzgórzach Golan. Druga strona utrzymuje, że to ona została zaatakowana jako pierwsza. Jak podaje Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, w nalotach izraelskiego lotnictwa na Syrie zginęły 23 osoby. Izrael od kilku dni gromadzi znaczne siły w tym regionie. Można się zastanawiać, czy skończy się tylko na nocnych nalotach, czy Izraelczycy czując poparcie Amerykanów postarają się wkroczyć do Syrii. Nie od dziś wiadomo, że Tel Awiw najchętniej pozbyłby się Baszara al’Asada, jednak konsekwencje takiej interwencji miałby daleko idące skutki, gdyż na utrzymaniu go przy władzy zależy Rosjanom i Iranowi. Mogłoby to spowodować rozlew konfliktu na cały Bliski Wschód z zaangażowaniem USA i Rosji po dwóch stronach barykady. Na razie sytuacja jest bardzo dynamiczna. W osobnym incydencie jemeńscy rebelianci Huti popierani przez Teheran wystrzelili rakiety na terytorium Arabii Saudyjskiej. Cały Bliski Wschód w tym momencie to jedna wielka beczka prochu. Oby nikt nie zdecydował się podpalić lont.