Filmy, które warto zobaczyć w zimowy wieczór
- Data publikacji: 27.11.2021, 15:07
Zima nieubłaganie nadchodzi, a więc coraz chętniej usiądziemy na naszej ukochanej kanapie, by zobaczyć jakiś interesujący film bądź zdecydujemy się wybrać do kina, aby poczuć magię wielkiego ekranu. W związku z tym Maciej Baraniak, Zuzanna Ptaszyńska i Daniel Sztyk przygotowali listę, która choć trochę ułatwi dobór produkcji na kolejne kilka dni.
Filmy do zobaczenia na dużym ekranie
Maciej Baraniak: Matrix zmartwychwstania
Muszę przyznać, że mało tegorocznych zwiastunów urzekło mnie tak jak ten, zapowiadający nową odsłonę Matrixa. Zobaczyłem w nim prześliczne kadry, intrygujący pomysł, ale przede wszystkim nazwisko twórczyni pierwowzoru, sugerujące, iż nie będzie to tanie odgrzewanie kotleta. Wiem, że mamy do czynienia z trylogią idealnie domkniętą, jednakże do każdej historii zawsze da się dopowiedzieć coś ciekawego, a tutaj możliwości są właściwie nieograniczone. Warto mieć tę produkcję na uwadze, bo może wyjdzie z tego współczesny klasyk albo gniot, którego prawdziwi fani nie wybaczą. Tak czy inaczej będzie o tym filmie głośno.
Zuzanna Ptaszyńska: King Richard: zwycięska rodzina
Początki kariery Venus i Sereny Williams w polskich kinach będziemy mogli oglądać od 3 grudnia. Mimo iż interesująca koncepcja fabularna zakłada spojrzenie na uzdolnione córki przez pryzmat ojca, który, jak sam podkreśla, naszkicował kilkudziesięciostronicowy plan ich kariery zanim się urodziły, bijąca ze zwiastuna pozytywna energia nie każe nam myśleć, że mamy do czynienia z ojcem-despotą. Z pewnością z ekranu spłynie na nas duża doza humoru i wzruszeń, a nieinfantylne ciepło relacji sióstr oraz na linii dziecko-rodzic ma szansę rozgrzać nasze serca w zimową porę. Na dużym ekranie ponowanie w głównej roli zobaczymy Willa Smitha, który zdaje się wracać do formy.
Daniel Sztyk: Matki równoległe
Czy mają Państwo plany na sylwestra? Jeśli nie to zapraszam na wycieczkę ze mną do kina na najnowsze dzieło Pedro Almodóvara. Pokazywane na MFF w Wenecji w 2021 roku Matki równoległe, to opowieść o kobietach, które rodzą swoje dzieci tego samego dnia. Obraz opowie o silnej więzi, którą zbudowały one ze sobą podczas pobytu w szpitalu oraz pokaże jak ta znajomość rozwinie się po opuszczeniu oddziału. Możemy spodziewać się portretu dwóch silnych kobiet oraz historii, która wyciśnie z nas łzy. W roli głównej, powracająca do aktorskiej ekstraklasy, Penelope Cruz.
Filmy dostępne na VOD
Maciej Baraniak: A potem tańczyliśmy - Nowe Horyzonty, Chili, Player
Gruzińskie kino jest rzadko spotykane wśród polecanych produkcji, dlatego pozwolę sobie to zmienić, oferując prawdziwą perłę. A potem tańczyliśmy nazwałbym matrioszką czy inną cebulą, gdyż każda minuta seansu skłania nas do obierania go z kolejnej warstwy bądź poszukiwania jeszcze mniejszej lalki. Bowiem ta produkcja w teorii ma opowiedzieć tylko historię tancerza chcącego dostać się do wymarzonego zespołu, a tak naprawdę ukazuje zdecydowanie więcej. Znalazło się tutaj m. in.: wojny międzypokoleniowe o obrany system wartości, odkrywanie własnej seksualności, a także tytułowy taniec, stanowiący istotny element narracji bohaterów. Jednym słowem, polecam.
Zuzanna Ptaszyńska: Król Staten Island (2020) - Apple TV+, Chili, Player
Doskonały obraz, który, niestety, przeszedł bez echa. Fantastyczna opowieść o stawaniu się prawdziwym mężczyzną, i co to naprawdę znaczy. Powiastka o odpowiedzialności, rodzinie i autorytetach, głęboko zakorzenionych traumach i problemach młodych (?) dorosłych. Film ten to także ogromna dawka pełnego dystansu do bohaterów humoru, który został zrealizowany szczególnie za sprawą grającego główną rolę Pete'a Davidsona, przenoszącego na ekran elementy własnego życiorysu. Pozycja obowiązkowa dla szukających inteligentnej rozrywki oraz swojego miejsca na Ziemi.
Daniel Sztyk: Blade Runner 2049 (2017) - Netflix, Chili, Apple TV+, Canl+Premiery, PLAY Now
Z racji tego, że pokazywana teraz w kinie Diuna budzi ogromne emocje, zapragnąłem przypomnieć jedną z poprzednich produkcji Denisa Villeneuve'a. Postawiłem na Blade Runnera 2049, czyli mój ulubiony film w dorobku Kanadyjczyka. Głównym bohaterem tej filmowej opowieści jest Oficer K, który pragnie poznać swoją przeszłość. Poszukiwania doprowadzą go, do znanego z pierwszego Łowcy Androidów, Ricka Deckarda. Poza wciągającą fabułą, znajdziemy tutaj wspaniałe zdjęcia, za które odpowiedzialny był Roger Deakins (Oscar 2018), dużo egzystencjalnych pytań o naturę człowieka a także niezawodnego Ryana Goslinga, który stworzył tutaj jedną ze swoich najciekawszych kreacji. Prawdziwa uczta, nie tylko dla fanów kina science fiction.
Klasyczek, do którego warto powrócić
Maciej Baraniak: Pogromcy duchów (1984)
Żeby nie było jednak zbyt sztywno, to moja ostatnia propozycja będzie dotyczyć luźnego blockbustera, którym są Pogromcy duchów. Tej pozycji raczej nie muszę przedstawiać, gdyż każdy, nawet jeśli jej nie widział, to ma świadomość, iż są tam jacyś Panowie co duchy łapią. Ja jednak chcę zachęcić, aby go obejrzeć po raz pierwszy/kolejny i dostrzec, jak przełomowy jest scenariusz tego filmu. Jak szybko zawiązuje się w nim akcja, a ekspozycja jest fantastycznie przeplatana z wartką historią. Pośród wielu współczesnych widowiskowych blockbusterów mających klasyczną i sztampową fabułę, Pogromcy wciąż wyglądają świeżo i nietuzinkowo. Szczególnie warto sprawdzić w kontekście bardzo nieudanych kontynuacji, nawet drugiej odsłony, która bardziej była Guilty Pleasure niż kompetentnym dziełem filmowy, ale i najnowszego Dziedzictwa, którego recenzjo-roast możecie przeczytać tutaj.
Zuzanna Ptaszyńska: Amadeusz (1984)
Film z czasów robienia biografii muzycznych, zanim stało się to modne. Obraz Milosa Formana to gratka dla miłośników muzyki Mozarta, kostiumów z epoki czy obscenicznych żartów. Produkcja ukazuje arcymistrza z przymrużeniem oka, jako kogoś, kto niespecjalnie musiał pracować na to, co rozsławiło jego imię na wieki wieków. Interesującym i jakże trafionym zabiegiem jest ukazanie historii Wolfganga Amadeusza przez pryzmat przyćmionego rywala, Salierego. Amadeusz to w jakimś sensie także portret okradzionego z chwały zazdrośnika, któremu szczerze współczujemy. Film zresztą przypomniał światu o tym kompozytorze, który wrócił do łask melomanów. 8 Oscarów, w tym w kategorii Najlepszy film, to w pełni uzasadniony bilans na koncie produkcji, która w depresyjne wieczory przybliży muzykę najwybitniejszego kompozytora wszech czasów i zarazi niewybrednym dowcipem.
Daniel Sztyk: Cały ten zgiełk (1979)
Uwielbiam filmy o artystach oraz o tym, jak spalają się w procesie twórczym. Wyreżyserowany przez Boba Fosse Cały ten zgiełk to refleksja nad własną sztuką oraz opowieść o dążeniach do tego, by zostawić po sobie coś wielkiego. Jon Gideon (alter ego Boba Fosse) to wybitny choreograf oraz reżyser, który jednak zaczyna podupadać na zdrowiu. Czasy, w których mógł się czuć nieśmiertelny, zaczynają przemijać, a sam wybitny twórca zaczyna przeczuwać nieuniknione. Nagrodzony w Cannes film Fosse to połączenie musicalu na najwyższym poziomie z opowieścią o lęku przed metafizyką. Jednak to co najbardziej Was tutaj zachwyci to wątek rozliczania się z samym sobą. Odgrywany przez genialnego Roya Scheidera bohater cały czas myśli o tym, czy dobrze postępował, czy jego ścieżka była tą właściwą. Cały ten zgiełk to po prostu wielkie kino o większej niż życie sztuce, przykład autotematycznego kina na najwyższym poziomie.