"Sanatorium" Sarah Pearse - recenzja
- Dodał: Bartosz Szafran
- Data publikacji: 12.02.2022, 22:55
Sanatorium Sarah Pearce zaskakuje i to pozytywnie z kilku powodów. Jak na standardy angielskich pisarek jest objętościowo obszerne. Po wtóre akcja tej debiutanckiej powieści rozgrywa się nie w Anglii, lecz w Szwajcarii. Po trzecie autorka zastosowała jednolitą i dość trudną narrację. Po czwarte i najważniejsze, książkę czyta się naprawdę dobrze.
Gwałtowna, mroźna, śnieżna zima. Górski hotel z bogatą przeszłością i odcięta w nim od reszty świata grupa ludzi, wśród których grasuje zło. Kojarzy się Wam to z czymś? Pewnie z niejednym, bo pomysł na intrygę kryminalną w wąskim, zamkniętym gronie osób, które nie mogą oczekiwać wsparcia z zewnątrz jest już w literaturze sensacyjnej ograny. Mi oczywiście od razu, po zapoznaniu się z zapowiedzią i rzucie okiem na okładkę, skojarzył się z Lśnieniem. I jestem przekonany, że Pearce niejedną książkę Stephena Kinga przeczytała, choć Sanatorium horrorem nie jest z całą pewnością, to mroczne elementy grozy są znaczącą częścią tej powieści. Wplecione w ten sposób, by poczuć dreszczyk emocji, nie po to jednak by się bać. Nie ma tu istot pozaziemskich, to ludzie ludziom gotowali i gotują ten los. Przeszłe historie są istotną częścią intrygi, rozgrywającej się współcześnie na naszych oczach, na szczęście autorka powstrzymuje się od retrospekcji, wszystko co niegdyś działo się w murach ekskluzywnego alpejskiego hotelu, poznajemy wraz z głównymi bohaterami, patrzymy na dawne historie ich oczyma.
W ogóle konstrukcja i narracja są mocnymi stronami Sanatorium. Przede wszystkim narracja jest jednolita i osobowo i czasowo. Nie ma zmian narratora, nie ma, jak wspomniałem retrospekcji czasowych i przestrzennych. To wręcz nietypowe jak na standardy współczesnej (zwłaszcza anglojęzycznej) literatury sensacyjnej, lubującej się w pokazywaniu wydarzeń z perspektywy kilku bohaterów, dodawaniu wstawek z przeszłości i różnych elementów niebeletrystycznych (wycinki prasowe, fragmenty wspomnień, wpisy z mediów społecznościowych). Tu taki element znajdziemy na samym końcu i jest on niejako epilogiem całej historii - w moim odczuciu jak najbardziej na miejscu. Taki sposób przedstawiania wydarzeń zbliża Sanatorium do klasyków gatunku.
Pearce jak na debiutantkę odważnie używa trzeciej osoby w czasie teraźniejszym (Elin wchodzi do pokoju i widzi swego brata, który rozmawia przez telefon, wiatr z otwartego okna lekko porusza firanką). Ten sposób narracji bardzo lubię, za jego mistrza uważam Larsa Keplera (cykl z komisarzem Jooną Linną), w moim przypadku wzmaga on napięcie, towarzyszące lekturze, powoduje, że mam wrażenie, że przeżywam historię wraz z bohaterem, że stoję tuż za jego plecami i spoglądam znad ramienia. Nie jest łatwe pisanie w tym stylu, dlatego niewielu autorów na to się decyduje, a Sarah Pearce robi to naprawdę sprawnie (wielkie ukłony dla tłumaczki Magdy Witkowskiej, która tekstu źródłowego nie zepsuła, wręcz odwrotnie) - jak na debiutantkę powiedziałbym, że znakomicie.
Sama historia opowiedziana w Sanatorium jest naprawdę wciągająca, intrygująca i zaskakująca. Intryga jest skomplikowana, rozbudowana i wielowątkowa. Książka jest wręcz przesycona wydarzeniami, tu nie ma miejsca na odpoczynek, na wytchnienie i zastanowienie. Nie jest to może wariackie tempo znane z książek Mroza czy Bondy, wszystko jest realne i racjonalne, ale dzieje się naprawdę dużo. Ofiar i krwi jest sporo, choć autorka zbrodnią nie epatuje, wrażliwszy czytelnik może nie obawiać się szczegółowych opisów uciętych głów i kończyn. Ostateczne rozwiązanie zaskakuje umiarkowanie, ale trudno żeby szokowało, kiedy grono potencjalnych zbrodniarzy jest ograniczone do kilku osób, a część z nich wypada w trakcie gry z przyczyn oczywistych.
Ciekawa jest też postać głównej bohaterki, policjantki na przymusowym i długo już trwającym urlopie, która podejmuje działania poza swoim obszarem jurysdykcji, bo choć wcale tego nie chce, to nie pozostawiono jej specjalnego wyboru. Oczywiście ma skomplikowaną i nieco mroczną przeszłość, która bardzo istotnie rzutuje na sposób jej działania, a także na postrzeganie samej siebie i otaczającego świata. Trudno w niepoliczalnym już tłumie policyjnych bohaterów powieści kryminalnych znaleźć osobę równie niepewną swoich możliwości i szans na rozwiązanie zagadki. A jednak to jej się udaje i to w całkiem efektowny sposób. Elin trudno lubić, długo raczej wzbudza współczucie i irytację, ale na koniec myślę, że zdobywa serca większości czytelników. Choć w jej przeszłości nic nie jest takie, jak się wydaje. Jest Warner na pewno materiałem na cykl kryminalny, choć mam obawy, co z nią się stanie, kiedy wróci z gościnnych występów do własnego kraju i stanie się typową angielską detektyw.
Wydawcy ostatnio zarzucają nas powieściami kryminalnymi angielskich autorek, przoduje w tym Muza, teraz dołącza Prószyński. Tak, jakby polskiemu czytelnikowi nie wystarczało kryminalistów rodzimych i od dawna uwielbianych Skandynawów. Jednak Sarah Pearse w tym anglojęzycznym zalewie wyróżnia się nawiązaniem do klasyków gatunku i odżegnaniem się od popularnego obecnie przerostu formy nad treścią z jednej strony i oderwania od realności i racjonalności z drugiej. Polecam.
Sarah Pearse mieszka wraz z mężem i dwoma córkami nad morzem, na południu hrabstwa Devon. Studiowała anglistykę i pisarstwo na University of Warwick, pracowała jako specjalistka od wizerunku marki w kilku różnych firmach. Mając dwadzieścia parę lat, przeprowadziła się do Szwajcarii, poświęcała wtedy każdą wolną chwilę na górskie wędrówki. Nadal czuje się jak u siebie w domu w alpejskim mieście Crans-Montana, gdzie rozgrywa się akcja jej powieści. Zawsze fascynowało ją to co mroczne i upiorne – uwielbiała opuszczone miejsca, położone z dala od cywilizacji – gdy więc przeczytała w szwajcarskiej gazecie artykuł o historii lokalnych szpitali dla gruźlików, w jej głowie zaświtał pomysł na debiutancką powieść, Sanatorium. Wcześniej opublikowała już kilka opowiadań w różnych czasopismach.
Tytuł Sanatorium
Autor: Sarah Pearse
Tłumacz: Magda Witkowska
Premiera: 3 lutego 2022
Stron: 528
Wydawnictwo: Próśzyński i Sk-a
Ocena: 7/10
Opis fabuły: Elin Warner, na co dzień pracująca w angielskiej policji, decyduje się otworzyć nowy rozdział w życiu w ekskluzywnym hotelu na górskim zboczu. Szybko okazuje się jednak, że zamieszkujące miejsce duchy nie pozwalają o sobie zapomnieć – ośnieżone lasy skrywają bowiem wiele mrocznych tajemnic.
Pewnego dnia jeden z pracowników hotelu dokonuje makabrycznego odkrycia – w sanatorium grasuje morderca. Tymczasem śnieżyca i lawina odcinają budynek od świata. Elin decyduje się zająć potworną zagadką człowieka, który najwyraźniej bardzo stara się udowodnić coś światu. Rozpoczyna się gra jeden na jednego… Trzymająca w napięciu opowieść przywodząca na myśl klasyki gatunku.
Bartosz Szafran
Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.