Umarła królowa, niech żyje król [FELIETON]
ukhouseoflords/Wikimedia Commons

Umarła królowa, niech żyje król [FELIETON]

  • Dodał: Zuzanna Ptaszyńska
  • Data publikacji: 08.09.2022, 21:57

W wieku 96 lat zmarła Elżbieta – choć wiedzieliśmy, że to musi kiedyś nastąpić, wielu z nas zapewne pomyślało sobie dziś: ale jak to?, bo przecież królowa była zawsze. 

 

Żywe zainteresowanie milionów osób na całym świecie brytyjską monarchią często budzi politowanie: bo przecież to banda darmozjadów, do roboty ich wysłać, a w ogóle to co cię w tej Polsce interesują te Brytole. Zgadzam się, że fenomen tej rodziny pozostaje dość enigmatyczny – przecież jej członkowie nie są doskonali, nie są decyzyjni, a mimo to generują ogrom emocji. Nie ukrywam, że i ja do tej kwestii podchodzę z dużą wrażliwością. Brytyjskiej rodzinie królewskiej poświęciłam dwie prace dyplomowe, z których magisterska dotyczyła aktywności Elżbiety II w polityce zagranicznej Zjednoczonego Królestwa, w czerwcu br. zaś uczestniczyłam w obchodach Platynowego Jubileuszu w Londynie. Monarchia ta jest jedną z najbardziej konserwatywnych w Europie (należy mieć na uwadze obecność na tym kontynencie monarchii absolutnej w Stolicy Apostolskiej), wyłamującą się z nowoczesnego modelu znanego z państw skandynawskich, a nawet Niderlandów czy Hiszpanii. Jednakże, jak można zauważyć, śledząc ewolucję zbliżania się brytyjskiej rodziny królewskiej do zwykłych poddanych od początku panowania Elżbiety II, zachowanie większego dystansu i wielu skostniałych obyczajów korzystnie wpływa na jej atrakcyjność, ponieważ wiąże się z nimi pewna aura tajemnicy wokół panującego rzadko zabierającego publicznie głos i konsekrowanego przez Kościół, pielęgnowanie wielowiekowych tradycji, kontynuowanie unikalnego ceremoniału dworskiego czy bogactwo pałacowych wnętrz.

 

Gdy władze Zjednoczonego Królestwa i brytyjscy intelektualiści zastanawiali się nad nowym miejscem państwa w rozpadającym się Imperium Brytyjskim, które przeistoczyło się we Wspólnotę Narodów złożoną w dużej mierze z nowo powstałych afrykańskich i azjatyckich państw o odmiennych od byłej metropolii interesach, pojawiały się także różne koncepcje znaczenia monarchii w tej nowej sytuacji. Jeszcze w 1958 roku, tj. przed przejściem dekolonizacyjnej fali w Afryce, publicysta The Times i znawca monarchii brytyjskiej Dermot Morrah zaproponował rolę królowej Elżbiety II jako monarchy dźwigającego postkolonialny ciężar białego człowieka, uosabiającego wartości polityczne i społeczne, do których warto dążyć. Morrah zauważył, iż w tzw. starych dominiach królowa była uznawana za symbol i wzór stylu życia, zaś w nowych republikach (których większość miała dopiero powstać) była uosobieniem brytyjskiego dziedzictwa i symbolem spójności tych państw, które – według niego – aspirowały do rozwoju wspólnotowej rodziny.

 

Myślenie Morraha można ocenić jako idealistyczne i życzeniowe, a przede wszystkim nad wyraz brytyjskocentryczne, jednakże idealizowanie królowej i rodziny królewskiej w wielu państwach członkowskich Wspólnoty Narodów, przede wszystkim w królestwach wspólnotowych, łączyło się z przekonaniem, że monarchia jest wspólną własnością. Na przykład na Fidżi królowa była portretowana przez grafików z pogrubionymi wargami i poszerzoną szczęką, w Australii zaś była niegdyś (przed upowszechnieniem kolorowych fotografii prasowych) przedstawiana w barwnych, zwiewnych sukienkach oraz z szerokim uśmiechem, który miał wpisywać się w pozytywne usposobienie Australijczyków. Nie miało to na celu jedynie dostosowanie monarchini do lokalnych kanonów piękna, ale wykazanie, że jest nasza. Podobnie Nowozelandczycy w latach 70. i 80. XX wieku bardzo idealizowali monarchię w książkach dla dzieci i prasie, ukazując rodzinę królewską jako postępową, egalitarną i podzielającą nowozelandzki model życia. Warto zwrócić uwagę na jeden z efektów oddziaływania, wykorzystania swojego autorytetu dla stymulowania pewnych zmian społecznych. W 1956 roku królowa i książę Edynburga udali się do Nigerii, największej brytyjskiej kolonii w Afryce. Odwiedzili między innymi leprozorium, co było niezwykle istotne w kontekście wówczas powszechnego przekonania o niebezpieczeństwie związanym z przebywaniem w pobliżu osób chorych na trąd – odbiorcy zdjęć i materiałów filmowych z wizyty mogli przekonać się, że Elżbieta II nie zaryzykowałaby zdrowia i życia, gdyby zarażenie się było prawdopodobne. Podobnie postępowała Diana, księżna Walii, która przytulała pacjentów chorych na AIDS, kiedy sądzono, że dotykanie ich grozi chorobą i śmiercią.

 

Królowa cieszyła się ponadprzeciętnym, jak na głowę państwa, zainteresowaniem mediów oraz osób je śledzące. Była pierwszym monarchą, którego koronacja była transmitowana w telewizji. Na okres jej panowania przypada całe spektrum rozwoju mediów tradycyjnych i społecznościowych oraz tabloidyzacja monarchii (choć już w latach 30. XX wieku można było zaobserwować jej początki). W 1982 roku podczas podróży do Australii i na Wyspy Pacyfiku, a także w 1983 roku na Karaiby, do Meksyku i do USA para królewska cieszyła się tak dużym zainteresowaniem mediów, że liczba dziennikarzy z całego świata podążających za nią wynosiła 3,3 tys. Wizyty i inne wydarzenia wokół innych monarchów nie spotykają się z nawet zbliżonym zainteresowaniem mediów. Warto zwrócić uwagę na sam system skojarzeń językowych. Angielski zwrot the Queen, ze szczególnym uwzględnieniem the, sugeruje, że mowa o konkretnej monarchini – i niemalże automatycznie przywołuje skojarzenie z Elżbietą II, mimo iż nie była ona jedyną królową na świecie.

 

Królowa Elżbieta II w kolejnych dekadach panowania intensyfikowała kontakty z poddanymi, a niekiedy czyniła odstępstwa od protokołu. Czynione było to w ścisłym porozumieniu z pałacowymi specjalistami od kontaktów z mediami, a nierzadko z ekspertami od public relations. Widoczne było to chociażby w spotykaniu się królowej z przedstawicielami wszystkich klas społecznych, odwiedzaniu ich miejsc pracy oraz zapraszaniu do rezydencji. Przywiązanie emocjonalne i szacunek wobec Korony nie może być brane za pewnik i wymaga dostosowywania się do oczekiwań. Nie jest to łatwe zadanie dla instytucji przesiąkniętej wielowiekową tradycją. Szacunku nie należy jednak mylić z popularnością, ponieważ ta może być przemijająca. Oceniane przez wielu jako niesłabnące poczucie obowiązku Elżbiety II wobec Zjednoczonego Królestwa, innych królestw wspólnotowych i państw Wspólnoty Narodów, było kluczowe dla utrzymania szacunku wobec Korony. Większa bezpośredność czy śmielsze otwarcie się przed poddanymi nie zawsze jednak było odnotowywane przez brytyjskich znawców rodziny królewskiej jako pozytywne i pożądane.

 

A Korona bywała przytłaczająca. Wiązała się z bezwzględnym prymatem obowiązków, stąd, wbrew długoletnim plotkom, rzekomo pochodzącym z dworu, królowa miała nigdy nie abdykować. Przyjęła swoją rolę z całym dobrodziejstwem inwentarza zaledwie kilkanaście lat po jednym z największych kryzysów w historii brytyjskiej monarchii – abdykacji Edwarda VIII w 1936 roku – przez którą ciężar Korony spadł na ojca Elżbiety, który miał przepłacić za to zdrowiem, a czego swojemu szwagrowi oraz Wallis Simpson nigdy nie mogła zapomnieć matka królowej. Korona oznaczała także nieokazywanie nadmiernych emocji i postępowanie zgodnie z dość skostniałymi zasadami, które obecnie są już i tak odmłodzone. Należy pamiętać, że brytyjski monarcha jest jednocześnie głową Kościoła Anglii. Jest tytułowany Obrońcą Wiary, z tego powodu na przykład rozwodnicy niegdyś nie mogli przebywać w otoczeniu monarchy, a tym bardziej wchodzić do rodziny królewskiej. Elżbieta musiała odmówić więc siostrze, Małgorzacie, zgody na ślub z rozwodnikiem, którego była żona wciąż żyła. Stworzyło to oś cichego konfliktu między siostrami, a Małgorzata ponoć nigdy nie wybaczyła tego Elżbiecie. Nade wszystko jednak rozpaczała z powodu niepełnienia żadnych oficjalnych obowiązków, będąc jednocześnie ograniczaną na niemal każdym polu życia tylko dlatego, że jest siostrą monarchini. Podobne nieszczęście spadło na księcia Karola, któremu Elżbieta odmówiła zgody na ślub z Kamilą, ówcześnie Shand, gdyż jej reputacja nie przystała roli przyszłej królowej. Korona jednak musiała iść z duchem czasu. W latach 90. troje z czworga dzieci królowej rozwiodło się, dwoje z nich ponownie wstąpiło w związki małżeńskie, w tym następca tronu, przyszły Obrońca Wiary.

 

Elżbietę zapamiętamy jako kogoś, kto był z nami zawsze, bez którego trudno wyobrazić sobie wiek XX i w dużej mierze XXI. Z uwagi na rozbudowany, niezwykle uroczysty ceremoniał dworski oraz sam autorytet i doświadczenie monarchini, podejmowanie przez nią zagranicznego gościa zawsze było pewnego rodzaju nobilitacją. Można zauważyć, że brytyjskie władze były beneficjentami dobrego wrażenia, jakie na przyjmowanych przywódcach robiła królowa oraz przepych towarzyszący wizycie. Z kolei kiedy Elżbieta II była delegowana przez gabinet do innego państwa, miał to być wyraz potwierdzenia dobrych relacji (na przykład w przypadku wizyt w Chinach w 1984 i Rosji w 1994 roku) lub próba naprawienia stosunków (na przykład niebezpieczna wizyta w Ghanie w 1961 roku). Królowa odczuwała emocjonalną więź ze Wspólnotą Narodów i jej przywódcami, którzy – według słów lorda Charterisa, głównego sekretarza osobistego królowej – zwierzali jej się ze wszystkich kłopotów i trosk. Podczas spotkań szefów rządów i państw Wspólnoty królowa nie tylko uczestniczyła w wystawnym obiedzie, ale odbywała audiencje z każdym z nich, niekiedy dodatkowe, nieformalne. Za panowania Elżbiety II apogeum osiągnęła zasada apolityczności monarchy. Niekiedy przecieki z dworu dostarczały informacji na temat domniemanego zdania królowej na dany polityczny temat, także z zakresu stosunków zewnętrznych, jednak do tego typu doniesień należało podchodzić z rezerwą. Zdanie na tematy polityczne, także z zakresu aktywności zagranicznej, nierzadko zabierał ówczesny następca tronu, książę Karol, a także mąż Elżbiety II, książę Filip, jednak nie należy zakładać, że wyrażane przez nich opinie stanowiły obejście przez królową zasady apolityczności poprzez pośrednie wyrażanie jej opinii. Ponadto należy mieć na uwadze, że zdanie monarchy oficjalnie nie ma wpływu na politykę gabinetu. Uwagi i obserwacje monarchy mogą jednak stanowić inspirację dla premiera, z którym spotyka się co tydzień, we wtorki, na audiencji. Królowa mogła zatem zachęcać lub ostrzegać. Należy jednak odnotować, że to premier jest głównym doradcą monarchy, a jego rady to pewnego rodzaju polecenia odnośnie do wykonywania przez monarchę polityki gabinetu. Podczas tych spotkań można poruszyć dowolne tematy, od kwestii w pełni prywatnych do spraw najwyższej wagi państwowej. Nie wiadomo, w jakim wymiarze owe rady są realizowane, bowiem rozmowy są przeprowadzane w cztery oczy, z audiencji nie były sporządzane żadne protokoły, a notatki, które Elżbieta II czyniła po każdym z takich spotkań, stanowią tajemnicę państwową i po jej śmierci stały się częścią prywatnych archiwów rodziny królewskiej. Poufność obowiązuje także szefów gabinetów. Niektórzy z nich jednakże przyznawali publicznie lub w swoich dziennikach, choć być może kurtuazyjnie, że królowa świetnie orientowała się w bieżących sprawach, znała tajniki polityki wewnętrznej i zagranicznej oraz była obdarzona umiejętnością rozpracowywania ludzi.

 

Monarchini była największym podróżnikiem spośród władców w historii. Warto przy tym zaznaczyć, że Elżbieta II nie posiadała paszportu. Fakt ten był przedmiotem gafy popełnionej w 1984 roku przez urzędniczkę służb imigracyjnych Stanów Zjednoczonych, która na lotnisku w Lexington nie chciała wpuścić królowej na teren państwa, gdyż ta nie wylegitymowała się. Nie pomogła nawet interwencja towarzyszącej królowej pracownicy Departamentu Stanu. Elżbieta II została przepuszczona dopiero po telefonicznym poświadczeniu jej tożsamości przez urzędników Białego Domu. Królowa odbyła, wedle moich obliczeń, 287 wizyt w 115 państwach. Nieco mniej proporcjonalnie do tych danych plasuje się rachunek odwiedzin, gdyż przyjęła 113 wizyt oficjalnych od przywódców 63 państw – różnice między zestawionymi liczbami wynikają stąd, że na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat królowa była głową wielu państw, które zrezygnowały z unii personalnej ze Zjednoczonym Królestwem (ostatnio zdecydował się na to Barbados) lub nie – w chwili śmierci stała na czele 15 z nich, m.in. Kanady, Australii i Nowej Zelandii – toteż nie mogła podczas wizyty przyjąć sama siebie. Status Commonwealth realm jest oczywiście pokłosiem kolonialnej i imperialnej przeszłości Wielkiej Brytanii a następnie Zjednoczonego Królestwa, a osobisty autorytet królowej sprawia, że większość z tych państw nie ma zamiaru zrezygnować z tego, bądź co bądź, zaszczytu. Jednakże na początku XXI wieku w Australii, której premierzy zawsze najśmielej wypowiadali się w duchu republikańskim, odbyło się referendum nad tym czy zdaniem obywateli należy zamienić monarchię na republikę. Monarchia wygrała, choć nie była to przytłaczająca przewaga.

 

Elżbieta w swoim życiu uścisnęła setki tysięcy dłoni, była mistrzynią small talku, która potrafiła sprawić, by każdy rozmówca czuł się ważny. Obronną ręką potrafiła wyjść z każdej sytuacji towarzyskiej, co często oznaczało konieczność zareagowania na czyjąś gafę. Choć wielu może wydawać się, że królowa była zimna i statyczna, miała ponoć ogromne poczucie humoru oraz dysponowała umiejętnością odtwarzania mimiki i sposobu mówienia dowolnej osoby. Zawsze cieszyła się ponadprzeciętną sympatią innych przywódców. Na przykład w 1994 roku prezydent Rosji Borys Jelcyn tak nie mógł przeżyć, że królowa któregoś dnia jednak musi zakończyć wizytę w jego państwie i wrócić do domu, że niemal biegł za odpływającym z portu HMY Britannia, machając Elżbiecie na pożegnanie. Stanowiło to historyczny kontrast w stosunku do tego, że 76 lat wcześniej zamordowano cara Mikołaja II, kuzyna pierwszego stopnia Jerzego V, dziadka królowej. Z kolei prezydent Republiki Południowej Afryki Nelson Mandela zawsze mówił o niej moja przyjaciółka Elżbieta, królowa zaś odbierała ten protokolarny nietakt ze zdecydowaną sympatią. Podczas panowania musiała z godnością znosić dużo większe nietakty, jak chociażby to, gdy prezydent Barack Obama w 2011 roku podczas obiadu wyprawionego przez królową na jego cześć nie uszanował hymnu Zjednoczonego Królestwa. Wzniósł toast słowami: Panie i panowie, proszę, wstańcie ze mną i podnieście kieliszki w toaście za Jej Wysokość Królową…. Orkiestra zaczęła grać hymn, sądząc, że to cała formuła toastu, jakiej chciał użyć Obama. Prezydent jednak kontynuował swoją przemowę, nawet cytując Szekspira. Królowa kilkakrotnie odwracała się do niego, chcąc zwrócić mu uwagę na jego faux pas. Kiedy prezydent skończył mówić, odwrócił się do Elżbiety II i chciał stuknąć się z nią kieliszkiem, choć orkiestra nadal odgrywała hymn. Królowa nie odwróciła się do niego i czekała do ostatniego taktu, tak jak pozostali goście. Kiedy Obama zrozumiał swoją gafę, chciał obrócić sytuację w żart, mówiąc, że orkiestra zrobiła mu świetny podkład. O ile młode pokolenie rodziny Windsorów stara się zmniejszyć rygor sztywnych konwenansów, królowa, z racji innego podejścia do tradycji oraz podeszłego wieku, ściśle przestrzegała protokołu i innych zasad, choć zwykle okazywała wyrozumiałość osobom, które z powodu roztargnienia czy stresu nie dostosowały się do nich.

 

Mimo iż kończy się epoka elżbietańska, musimy pamiętać o otwarciu nowej. Karol III wstępuje na tron w wieku 74 lat, stając się najstarszą osobą w historii Anglii, Wielkiej Brytanii i Zjednoczonego Królestwa, która przejmuje koronę. Pierworodny Elżbiety i Filipa z pewnością nie cieszy się taką sympatią, jak matka. W pamięci Brytyjczyków utrzymuje się jego pełen kontrowersji związek i rozstanie z uwielbianą Dianą. Dziś u boku nowego monarchy stoi kobieta, którą Elżbieta z biegiem czasu doceniła za dyskrecję i godne znoszenie wszelkich kalumni. Księciu Filipowi zarzuca się chłód i utrzymywanie przesadnej dyscypliny wobec Karola. Rzeczywiście, wojskowy profil ojca i jego przywiązanie do równoległego kształcenia ducha i ciała, nierzadko metodami niekonwencjonalnymi, są wymieniane jako jedne z dziecięcych traum nowego króla. Trzeba jednak przyznać, że Karol otrzymał od Filipa staranne przygotowanie do obowiązków, które stopniowo przejmował od starzejącej się monarchini. Sama Elżbieta nie była wychowywana na następczynię tronu, a swego rodzaju kompleks związany z nieotrzymaniem w odpowiednim czasie stosownego wykształcenia (niemniej stopniowo zastępowany gromadzonym doświadczeniem) towarzyszył jej przez cały okres panowania. Wydaje się, że Karol może zawdzięczyć solidne przygotowanie nie tylko długiemu okresowi wyczekiwania, ale i wszechstronnemu oraz otwartemu na nowinki ojcu, który zaszczepił też w synu żywe zainteresowanie ochroną środowiska. Warto nadmienić, że nowy monarcha jest zapalonym ogrodnikiem, zwolennikiem ekologicznego zarządzania i zrównoważonego rozwoju oraz wegetarianinem ze względów ideowych.

 

Choć odejście Elżbiety może wiązać się z intensyfikacją nastrojów republikańskich, warto życzyć nowemu królowi siły w obliczu wcielania się w rolę, do której był wbrew swojej woli przygotowywany przez ponad 70 lat, i przyzwyczaić się do frazy God save the King.

Zuzanna Ptaszyńska

Doktorantka Uniwersytetu Warszawskiego (nauki o polityce i administracji - stosunki międzynarodowe) zamiłowana w historii popkultury i wszystkim, co brytyjskie.