„Arawn”, tom 1 [RECENZJA]
Martyna Koczorowska

„Arawn”, tom 1 [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 19.10.2022, 23:17

Na drugi tom Katedry Otchłani przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, ale wydawnictwo Lost In Time postanowiło zaoferować inną pozycję tych twórców, aby umilić czas przerwy. W związku z tym, czas przyjrzeć się pierwszemu tomowi Arawna.

 

Arawn to historia Pana Ciemności, który postanawia pochylić się nad swoją przeszłością. Jak się bowiem dowiemy, piastowanie tego okrutnego stanowiska nie było do końca jego wyborem, a okrutnym przeznaczeniem. Poznamy więc jego tragiczną opowieść, rodem z rozmaitych dramatów greckich.

 

Na wstępie warto wspomnieć, iż Arawn to po prostu klasyczny komiks fantasy, mający większość zalet i wad tego gatunku. Ot, ponownie mamy do czynienia z konfliktami o skali całych światów czy wielkimi mistycznymi przedmiotami, mającymi wpływ na naszych bohaterów. Ostatnio widzimy odrodzenie takich klimatów, także na pewno znajdzie się na to popyt.

 

Jak więc wypada jego jakość? Całkiem dobrze. Same wątki rozpisane są przynajmniej ciekawie, a każdy z bohaterów ma tutaj swoją mniejszą czy większą rolę, lecz niekiedy popełniają głupie błędy tylko po to, aby historia mogła iść do przodu. Najlepiej prezentuje się jednak droga głównego bohatera, który stara się odnaleźć w społeczeństwie, pomimo wszystkich przeciwności losu, lecz jego żywot i tak jest już przesądzony.

 

W tym ostatnim pomagają specjalne przerywniki, w których widzimy protagonistę jako pełnoprawnego Pana Ciemności. Nie jest to oczywiście żaden spoiler, albowiem sama akcja właśnie na tym polega - Arawn jest smutny, więc bierze pewną postać i zaczyna opowiadać o tym, jak kiedyś było (a teraz już nie jest). Tym niemniej, widzimy jego przeznaczenie, od którego nie był w stanie uciec, a więc czujemy się jak on, gdyż już na wstępie wiemy, jak zakończy swą podróż. Piękna klamra, choć jedna z jedynych w tym komiksie.

 

Warto zaznaczyć, że sam pomysł na główną intrygę to nie jedyne, co twórcy zapożyczają z antycznych motywów. Szczególnie na początku, jesteśmy uraczeni rozmaitymi interpretacjami mitów greckich i rzymskich, w mniej lub bardziej udany sposób. W większości jest to jednak wzięcie danej historii, pozmienianie imion bohaterów w celu dostosowania ich do swojej opowieści, a potem rozpoczęcie partyjki CS'a. Na szczęście dalej jest tego znacznie mniej, także mogę to wybaczyć, gdyż w tej ilości było to nawet udane.

 

Jedynym elementem, który autentycznie irytował mnie podczas lektury, jest nachalna nagość. Tak, jak w przypadku Katedry Otchłani, tak i tutaj twórcy rozbierają praktycznie każdą bohaterkę. Na pewnym etapie wręcz bawiło mnie, jak matka dorosłych chłopów, mająca zapewne z 40-50 lat, z dumą lata w samej bieliźnie, a jej ciało nadal wygląda doskonale. Jeśli jednak ktoś oczekuje takich widoczków, to zapraszam, bo znajdzie ich tutaj pełno niczym w nowym numerze Playboya.

 

Zresztą takich momentów, w których się śmiałem, jest tutaj trochę więcej. Twórcy postanowili bowiem zapożyczyć motyw Pierścienia z Władcy Pierścieni, lecz, aby nikt się nie połapał, to zrobili to z...KOTŁEM. W fabule ma to spory sens i zostało sensownie wykorzystane, ale myśl o wielkim mistycznym przedmiocie, będącym KOTŁEM nadal mnie jakoś bawi. Chociaż, może to po prostu coś nie tak z moim humorem.

 

Za to do rysunków się wcale nie przyczepię, bo są naprawdę ładne. Nieźle oddają styl i klimat, a przy okazji dobrze wyglądają same w sobie. Zdecydowanie sprawdzają się tylko w ramach tego gatunku, ale hej, przecież o to chodziło. Ponownie, wierni fani będą na pewno zadowoleni, a i ja ucieszyłem swe oko.

 

Ostatecznie, Arawn to po prostu kolejna opowieść dla grona fanów fantasy. Osoba z poza tej banieczki nie znajdzie zbyt wiele w tej historii, natomiast ludzie będący fanami tych klimatów, zostaną wniebowzięci. Ja chętnie sprawdzę drugi tom, gdyż jestem ciekaw losów KOTŁA, no i przy okazji Arawna. Tym niemniej, warto się nim zainteresować, bo gatunek nieźle odżył, a to jedna z tych historii, która przynajmniej próbuje zrobić coś świeżego. Niekoniecznie rewolucja, ale jakaś forma ewolucji i to doceniam.

 

Komiks miałem okazję przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Lost In Time.

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl