„Elektra i Wolverine. Odkupienie” [RECENZJA]
- Dodał: Maciej Baraniak
- Data publikacji: 10.11.2022, 12:23
Podczas tegorocznej edycji MFKiG, Tomasz Kołodziejczak lekko sceptycznie wypowiadał się na temat nowo wydanego albumu Elektra i Wolverine. Odkupienie, gdyż nie potrafił sprecyzować, czy to komiks, czy książka. Kiedy otrzymałem swój egzemplarz, zrozumiałem co miał na myśli...
Elektra i Wolverine. Odkupienie to właściwie książka z rysunkami. Opowiada historię Elektry, która otrzymuje zlecenie zabójstwa pewnego naukowca. Niestety, podczas wykonywania zadania trafia na Wolverine'a, cierpiącego na amnezję i szukającego odpowiedzi na pytania z przeszłości. Jak się wkrótce okaże, obie sprawy są ze sobą ściśle powiązane.
Tak jak wspomniałem, Elektra i Wolverine. Odkupienie to właściwie książka z obrazkami, tak więc trudno stwierdzić, czym to właściwie jest. Nie jest to komiks, gdyż ujrzymy w jego środku ściany tekstu, bez obrazu, ale książka to też do końca nie jest, gdyż została wydana na matowym papierze, czyli tak jak inne komiksy. Rozwiązanie jest gdzieś pośrodku, albowiem tytuł ten przypomina nam pozycje dla dzieci - tutaj trochę tekstu, tam trochę obrazków i jakoś jedziemy przez historię.
Przy tym, ważniejsze pytanie pojawia się przy kwestii wydania. Skoro mamy wydawnictwo komiksowe, a w treści albumu znajdują się ładne obrazki, to wypada to wydać na papierze matowym. No pomysł świetny, ale jak czytać ściany tekstu, gdy światło odbija się na kartkach? Nad tym już niestety muszą pochylić się Czytelnicy, albowiem dokładnie takie rozwiązanie zastosowano. Ze swojej strony dodam, iż dało się to czytać, ale na szczęście takie przypadki to rzadkość, bo na dłuższą metę należałoby wymyślić coś lepszego.
Skoro formalności mamy za sobą, to warto przejść do samej treści, która jest naprawdę sympatyczna. Greg Rucka to zdecydowanie zdolny scenarzysta, ale, jak pokazał przy okazji tej powieści, po prostu zdolny autor prozy. Wymyślił więc stosunkowo prostą historię, ale napisał ją w na tyle angażujący sposób, iż będzie ona atrakcyjna dla każdego. Szczególnie sprawdzi się, jeśli chcemy na chwilę odejść od medium komiksowego, lecz wciąż pozostać w swojej banieczce superhero.
W tym kontekście wybija się postać Elektry. Mało widuje się jej w komiksach, ale kiedy już się pojawia, to zdecydowanie kradnie show. I tutaj też tak jest. To niezwykle zniuansowana bohaterka i widać, iż Rucka chciał ją wyciągnąć na pierwszy plan. Wolverine za to nie wypada najgorzej, ale zdecydowanie widziałem, jak nawet ten sam twórca potrafił go napisać lepiej.
Jedyny negatywny aspekt, który dostrzegam w tej powieści, to dość standardowa fabuła. Wiem, że w ramach superhero trudno opowiedzieć coś szczególnie nowego i sama zmiana formatu już robi wrażenie, jednakże historia przypomina nam wiele innych, które widzieliśmy już wielokrotnie. Na pewno nie będą mieli z tym problemu fani gatunku, aczkolwiek poszukiwacze nowych doświadczeń fabularnych, muszą szukać ich raczej gdzie indziej.
Co do samych rysunków, to w dobry sposób uzupełniają tę opowieść. Obawiałem się, że będą one utrudniać odbiór fabuły, albo zabijać naszą kreatywność podczas wyobrażania sobie, jak dana scena mogła wyglądać, lecz tak nie jest. Ot, jak Rucka pisze, że Wolverine łupie drewno bez koszulki, to mamy Wolverine'a łupiącego drewno bez koszulki. Więcej nie trzeba, skupmy się na emocjach.
Elektra i Wolverine. Odkupienie to bardzo ciekawy, acz osobliwy eksperyment. Niby dostajemy kolejną klasyczną opowieść superhero, ale jednak inny format sprawił, iż czytałem to z zaciekawieniem. Szczególnie świetnie wypada w tym wszystkim Elektra, której coraz więcej ostatnio na polskim rynku, choć wciąż za mało. Miło byłoby dostawać więcej takich odstępstw od normy, ale póki co cieszmy się tym, co mamy, bo to spory krok do przodu.
Komiks miałem okazję przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.
Maciej Baraniak
Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl