„Deadpool: Czerń, biel i krew” [RECENZJA]
Martyna Koczorowska

„Deadpool: Czerń, biel i krew” [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 23.11.2022, 12:45

Regularnie sprawdzam kolejne pozycje z linii Czerń, biel i krew, gdyż uważam, że koncept ten jest naprawdę fantastyczny. Choć w przypadku Deadpoola zaliczyłem półroczne opóźnienie, to i tak warto o nim wspomnieć w kilku(set) słowach.

 

Deadpool: Czerń, biel i krew to trzeci album z tej serii. Całość zbiera 12 historii, pisanych przez zupełnie różne zespoły twórców, natomiast każda z nich składa się z 12 stron i starają się opowiedzieć coś ciekawego, w ramach wybranej postaci. Jak wielu może się domyślić, przy Deadpoolu zdecydowanie było co robić.

 

Po nieco nieudanym Carnage'u, podchodziłem trochę chłodniej do Deadpoola. Choć wiedziałem, że największą wadą tamtego albumu był zły wybór bohatera, niedający scenarzystom zbyt dużego pola do popisu, to wciąż towarzyszyło mi uczucie niepewności. Zadawałem sobie wówczas pytanie, czy aby na pewno ten koncept jest tak dobry, jak myślałem, a może to po prostu jeden dobry strzał. Na szczęście, nowy tom rozwiał moje wątpliwości na korzyść serii.

 

Otóż album z Deadpolem zdecydowanie ma już zarysowane tory - musi być zabawnie. Twórcy postanowili zrealizować naprawdę odmienne pomysły i często widać w nich masę kreatywności. Czasem bohater odnosi się do formatu, w jakim się znalazł, innym razem wyśmiewa się z pewnych decyzji innych komiksów, ale nie zabrakło też miejsca na nawiązania do wydarzeń z realnego życia. Wszystkiego jest pełno i fani postaci, choć nie tylko oni, będą usatysfakcjonowani.

 

I to wszystko sprawia, że naprawdę chce się te wszystkie historie czytać. Widać na nie jakiś konkretny pomysł, a przede wszystkim znalazła się wśród nich różnorodność. To już nie jest wielki czerwony glut, który zabija i tyle - mamy przed sobą masę odmiennych opowieści, które często różnią się od siebie o 180 stopni. Na nudę nie ma co narzekać.

 

Jedyne moje zastrzeżenie dotyczy drugiej połowy komiksu. Widać, że najlepsze mięsko zaoferowano nam na początku, gdyż dalsze opowieści nie miały tego pazura. Nadal są w porządku - da się je czytać i nawet próbują nas bawić, ale czuć już, że nie jest tak dobrze jak na początku. Na szczęście przeważa tutaj ilość historii niezłych, a nawet dobrych, a prawdziwie złych jest stosunkowo mało. Nawet jeśli niektóre fabuły nie zostaną mi w pamięci, to i tak miały przynajmniej jeden udany motyw. To się ceni.

 

Natomiast nadal największą atrakcją są dla mnie rysunki, wyglądające po prostu doskonale. Uwielbiam ten format i nawet jeśli wszystkie 12 historii będą fatalne fabularnie, to ten element zawsze dostarczy. Miło widzieć tyle rozmaitych stylów graficznych w ramach jednego komiksu, co chyba nigdy mi się nie znudzi.

 

Ostatecznie, Deadpool był na równym poziomie co Wolverine. To dwie zupełnie inne pozycje - jedna zachwycała swoją powagą i dojrzałymi motywami, a druga po prostu mnie bawiła. W obu widziałem jednak masę dobrych pomysłów, wobec których nie potrafię przejść obojętnie. Jeśli ktoś ma ochotę na trochę metazabawy, ale i sprawdzenia świeżego konceptu, to zdecydowanie powinien się tą pozycją zainteresować.

 

Komiks dostałem do recenzji od wydawnictwa Mucha Comics.

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl