Katar 2022: (prawie) idealny mecz Czesława Michniewicza [analiza Polska-Meksyk]
- Dodał: Jan Wagner
- Data publikacji: 23.11.2022, 18:53
Niemal 24 godziny minęły już od zakończenia meczu otwarcia biało-czerwonych na mundialu w Katarze. Wydaje się to dobrym momentem, aby na chłodno przyjrzeć się stylowi gry Polaków, naszym defensorom oraz oczywiście powiedzieć kilka słów o Robercie Lewandowskim.
Styl jasny od 31 stycznia 2022 roku
Niecałe dziesięć miesięcy temu zakończyła się saga związana z wyborem nowego szkoleniowca reprezentacji Polski po odejściu Paulo Sousy. Cezary Kulesza uznał wówczas, że najlepszym kandydatem na to stanowisko będzie Czesław Michniewicz. Świeżo upieczony prezes PZPN znajdował się wtedy w bardzo trudnej sytuacji i niemożliwym jest z dzisiejszej perspektywy stwierdzenie czy był to najlepszy możliwy wybór. Być może z innym selekcjonerem w ogóle nie pojechalibyśmy do Kataru, a być może cieszylibyśmy się właśnie z trzech punktów po wygranej nad Meksykiem – to zwykłe gdybanie.
Jedna rzecz stała się jednak już 31 stycznia pewna – reprezentacja Polski nie będzie prezentowała pięknej piłki. W ciemno mogliśmy zakładać, że w spotkaniach z rywalami o potencjale zbliżonym lub większym od naszego biało-czerwoni cofną się, upatrując swoich okazji w kontratakach i stałych fragmentach gry. Tak grała bowiem młodzieżówka Michniewicza, tak grała Legia Michniewicza i tak grać miała reprezentacja Michniewicza. Te przypuszczenia potwierdziły się w barażu ze Szwecją, meczach Ligi Narodów i sparingu z Chile. Bardzo trudno było więc zakładać, że coś nagle zmieni się w starciu z Meksykiem – mogliśmy liczyć na trzy punkty, ale nie na większe niż 40% posiadanie piłki.
Każdy ma zapewne jakieś swoje zdanie na temat wyboru Czesława Michniewicza na stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski, ale nie to jest w tym momencie istotne – istotny jest mecz z Meksykiem i jemu się przyjrzyjmy. My tak będziemy grać, nie oczekujcie od nas, że będziemy grać pięknie w piłkę – powiedział po sparingu z Chile Grzegorz Krychowiak i te słowa okazały się w stu procentach prawdziwe. Biało-czerwoni zagrali defensywnie, skupili się na destrukcji, przeszkadzaniu rywalom – zaprezentowali styl, stanowić mógłby podręcznikową definicję „antyfutbolu”.
To przełożyło się na 39% posiadania piłki i osiem strzałów, z których tylko jeden (Roberta Lewandowskiego z rzutu karnego) okazał się celny. Meksykanie z kolei czterokrotnie sprawdzili umiejętności Wojciecha Szczęsnego, ale to wszystko nie ukazuje nam najważniejszej rzeczy. Rywale biało-czerwonych nie mieli wczoraj ani jednej stuprocentowej okazji do zdobycia bramki. Oczywiście, po strzale Alexisa Vegi z 27. minuty czy zatrzymanej przez naszego golkipera szarży Jesusa Gallardo serca polskich kibiców z pewnością zabiły mocniej. Jednak zarówno te sytuacje, jak i najgroźniejszą główkę Martina z 64. minuty trudno uznać za wielkie szanse na strzelenie gola. Trzeba zatem po prostu zauważyć, że nasza defensywa spisała się w tym meczu bardzo dobrze, nie pozwalając rywalom na stworzenie wielkiego zagrożenia pod bramką Szczęsnego.
Takie było fundamentalne założenie trenera Michniewicza i je udało się biało-czerwonym zrealizować. Drugim warunkiem zdobycia trzech punktów miało być stworzenie sobie kilku okazji po szybkich atakach lub stałych fragmentach gry. Ostatecznie Polakom udało się stworzyć jedną: rzut karny Roberta Lewandowskiego. I gdyby nasz napastnik trafił do siatki, zostałby bohaterem narodowym, a nasz szkoleniowiec geniuszem taktyki, który zneutralizował ofensywne atuty Meksyku i poprowadził naszą kadrę do pierwszego od 1974 roku zwycięstwa w meczu otwarcia mundialu. Dlatego też był to moim zdaniem „(prawie) idealny mecz Czesława Michniewicza” – lepiej w piłkę grać możemy jedynie z innym szkoleniowcem na ławce trenerskiej.
Nie zawiedli ci, o których obawialiśmy się najbardziej
Zneutralizowanie ofensywnych atutów Meksyku z Hirvingiem Lozano na czele stało się możliwe dzięki bardzo dobremu występowi tych, o których grę mieliśmy największe obawy, czyli naszych defensorów. W obliczu braku rytmu meczowego Kamila Glika i Jana Bednarka, a także słabszego meczu Jakuba Kiwiora z Veroną w ostatniej kolejce Serie A bardzo trudno było wymyślić właściwe ustawienie polskiego bloku obronnego. To się jednak Czesławowi Michniewiczowi udało.
Na mecz wyszliśmy ostatecznie czwórką obrońców i każdy z nich zagrał na miarę swoich możliwości dobre albo nawet bardzo dobre spotkanie. W pierwszej połowie większość akcji Meksykanów szła stroną Bartosza Bereszyńskiego, który mimo początkowej nerwowości, z czasem coraz lepiej radził sobie z próbami rajdów zmieniających się stronami Vegi i Lozano. To samo można powiedzieć o występie Matty’ego Casha, którego z kolei w drugiej części meczu starali się nękać zawodnicy El Tri. Co jednak znamienne, to pierwszy ze wspomnianej dwójki był bardziej widoczny w ofensywie.
Także nasi stoperzy – Kamil Glik i Jakub Kiwior zagrali pewnie, nie popełniając prostych błędów, o co szczególnie w przypadku defensora Benevento mocno się obawialiśmy. Młodszy z tej dwójki dwukrotnie pomylił się przy wyprowadzaniu piłki, ale ostatecznie z obu sytuacji biało-czerwoni wyszli obronną ręką. Jeżeli polska czwórka z tyłu zagra tak w spotkaniu z Arabią Saudyjską, pokazując jednocześnie trochę więcej w grze do przodu (szczególnie w przypadku Casha i Kiwiora), o zabezpieczenie bramki Szczęsnego możemy być w miarę spokojni.
Zawiódł ten, który zawieść nie mógł - Robert Lewandowski grabarzem marzeń
Przy defensywnym nastawieniu, które wpoił naszej drużynie trener Michniewicz, jasne było, że biało-czerwoni będą musieli wykorzystywać bardzo nieliczne okazje pod bramką rywali. To udało się Polakom w meczach ze Szwecją, Walią i Chile, ale z Meksykiem zawiódł ten, którego obawiał się w naszej drużynie cały świat. To był czternasty rzut karny, który w reprezentacji wykonywał Robert Lewandowski. I dopiero drugi nietrafiony…
Tym słabym strzałem w lewy róg bramki Ochoi Robert Lewandowski pogrzebał (a przynajmniej na jakiś czas oddalił od realizacji) marzenia. Marzenia swoje o strzeleniu pierwszej bramki na mistrzostwach świata. Marzenia trenera Michniewicza o zapisaniu się w historii polskiej piłki. I wreszcie marzenia polskich kibiców, którzy już 36 lat czekają na wyjście biało-czerwonych z mundialowej grupy.
Oczywiście, Robert Lewandowski jest najlepszym piłkarzem w historii polskiej piłki. Bez jego bramek nie byłoby nas też w ogóle w Katarze. I nie budzi wątpliwości, że ten nietrafiony karny tego w żaden sposób nie przekreśla ani nie umniejsza osiągnięciom napastnika Barcelony. Jego pozycja w naszej reprezentacji nie powoduje jednak również, że nie można go w żaden sposób krytykować, a Lewy z Meksykiem zagrał po prostu słabo. I nie chodzi tu nawet o przestrzeloną jedenastkę, ale cały mecz, w którym jeden z najlepszych zawodników na świecie został niemal całkowicie wyłączony z gry przez rywali.
Robert Lewandowski jest wielkim piłkarzem. Wszyscy mamy nadzieję, że bardzo szybko wyrzuci z głowy minione spotkanie i poprowadzi naszą reprezentację do pięknych chwil w meczach z Arabią Saudyjską, Argentyną i… jeszcze choć jednym w Katarze. Martwić może jednak, że od transferu do Barcelony nasz napastnik przeciętnie spisuje się w starciach o największym ciężarze gatunkowym: z Bayernem i Interem (na wyjeździe) w Lidze Mistrzów oraz El Clasico, a teraz także w meczu reprezentacji z Meksykiem. Oby w sobotę ta seria należała już do przeszłości!
Sytuacja w grupie
Sytuacja w „polskiej” grupie mundialu miała być bardzo prosta. Przewidywano, że do fazy pucharowej z kompletem punktów awansuje Argentyna, a drugie miejsce zajmie wygrany z meczu Polski z Meksykiem. Już we wtorkowy poranek te wyliczenia można było wyrzucić do kosza, a zamiast kilku potencjalnych scenariuszy w tym momencie powiedzieć trzeba, że mamy ich aż… 81. Tyle bowiem układów wyników mogą przynieść mecze: Polska – Arabia Saudyjska, Argentyna – Meksyk, Meksyk – Arabia Saudyjska i Polska – Argentyna. Ja natomiast nie podjąłbym się typowania rezultatu któregokolwiek z tych spotkań. Oznacza to tylko, że w grupie C mundialu w Katarze będzie niezwykle ciekawie, a w najbliższą sobotę i równo za tydzień w środę serca polskich kibiców znów zabiją o wiele mocniej.
Tabela grupy C:
L.p. |
Zespół |
Mecze |
Gole zdobyte |
Gole stracone |
Bilans bramkowy |
Punkty |
1. |
Arabia Saudyjska |
1 |
2 |
1 |
+1 |
3 |
2. |
Meksyk |
1 |
0 |
0 |
0 |
1 |
3. |
Polska |
1 |
0 |
0 |
0 |
1 |
4. |
Argentyna |
1 |
1 |
2 |
-1 |
0 |