Pływajac w oceanie oczywistości - „W trójkącie” Rubena Östlunda [RECENZJA]
- Dodał: Daniel Sztyk
- Data publikacji: 07.01.2023, 12:10
Złota Palma w Cannes, worek Europejskich nagród filmowych oraz dwie nominacje do Złotych Globów: tak w skrócie prezentuje się nagrodowy dorobek W trójkącie Rubena Östlunda. Nie ma wątpliwości, że czar szwedzkiego reżysera zadziałał na branżę filmową. Mniej łaskawi od kapituł wręczających nagrody byli krytycy filmowi, których najnowszy obraz autora The Square podzielił. Obok zachwytów pojawiała się głosy zniesmaczenia. Teraz, gdy W trójkącie pojawiło się na ekranach polskich kin, doskonale zrozumiałem, z czego wynika ta polaryzacja.
W trójkącie można najprościej opisać jako satyrę na współczesną burżuazję. Zarabiający miliony kapitaliści oraz będący symbolem współczesności influencerzy znajdują się w ogniu krytyki Östlunda. Szwed nie bierze jeńców i już od pierwszych minut metrażu wyprowadza ciosy. Czy jednak trafia? No właśnie nie do końca. Östlundowi na pewno nie brakuje środków artystycznych oraz ciekawych pomysłów. Mimo że jego wyobraźnia cały czas pracowała na planie W trójkącie, to w ostateczności cała kreatywność rozmienia się na drobne z powodu morza oczywistości, które zawarte zostały w scenariuszu. Krytyka influencerów zakrawa o banał, śmianie się z bogaczy zostało włożone w najprostszy możliwy rejestr, a metafora jachtu jako symbolu hierarchii społecznej, delikatnie mówiąc, jest niezbyt odkrywcza. Twórca Turysty miał bardzo szlachetny cel, jednak nie potrafił znaleźć pomysłu na to, jak tę satyrę uczynić głębszą, bardziej rozbudowaną.
Zostańmy jeszcze na chwilę przy samych narzędziach satyry. Metody krytyczne Östlunda działają ze zmiennym szczęściem. Momentami W trójkącie objawia się jako wielkie kino. Sekwencja kapitańskiej kolacji ma szansę zapisać się w historii kina. Jest to jednak jeden z nielicznych momentów, kiedy östlundowska satyra odznacza się pazurem. W pozostałych momentach reżyserowi brakuje polotu. Większość swoich sił skandynawski reżyser marnuje na tanie śmianie się z przedstawicieli grup, do których jest wrogo nastawiony oraz na pisanie pustawych dialogów, przepełnionych suchym żartem. Wiem, że satyra ma na celu podkręcanie negatywnych wzorców, ale jednak jesteśmy już na dalszym etapie w historii kina i oczekujemy od niego czegoś ciekawszego niż pozbawionego subtelności prześmiewczego obrazu.
Jest jednak parę aspektów, za które muszę Östlunda docenić. Trzeba przyznać, że uznany reżyser ma oko do kadrów. Wizualna strona W trójkącie po prostu zachwyca. Obok Turysty to najpiękniejszy film w dorobku Szweda. Nie brakuje w triumfatorze z zeszłorocznego festiwalu w Cannes scen wybitnych, które sprawiają, że patrzę na obraz Östlunda łaskawszym okiem. Dużo wspaniałych sekwencji pojawia się w momencie, gdy do akcji wkracza kapitan Woody Harrelson. Kolacja zwieńczona festiwalem wymiotów, dyskusja między skrajnym kapitalistą a zagorzałym marksistą oraz zakończenie żywota jachtu należą do najciekawszych scen W trójkącie. Pomimo że to najsłabszy obraz w dorobku laureata Europejskiej Nagrody Filmowej, to wciąż znajdziemy tu elementy, za które pokochaliśmy twórczość Östlunda.
Ogniskiem problemów nominowanej do Złotego Globu produkcji jest miłość Östlunda do samego siebie. Twórca, świadomy swojego geniuszu, nie potrafi zwolnić tempa, nie potrafi we właściwym momencie powiedzieć stop. Rezultatem tego są przeciągnięte sceny i film, który mógłby być znacznie krótszy. Wtedy zapewne byłby bardziej znośny. Grzechy Östlunda, w postaci kilku błędnych artystycznych decyzji, przyczyniły się do tego, że nie pokochałem W trójkącie. Reżyser miał naprawdę szlachetny cel, ponieważ satyry na grupy aspirujące do rządzenia światem są potrzebne. Problem jednak w tym, że jest to za proste, zbyt łopatologiczne i oczywiste. Prawdopodobnie gdyby Östlund nabrał kilka łyków pokory więcej i umiał w kilku momentach odpuścić, wyszedłby mu film znacznie lepszy. Ostatecznie mamy jednak do czynienia z produkcją przeciętną.
Moja ocena: 6/10
Daniel Sztyk
Rozkochany w kinie i literaturze student polonistyki. W wolnych chwilach, gdy akurat nie siedzi w kinie, ogląda Premier League, by rozkoszować się magią futbolu. E-mail: danielszdanielsztyk@gmail.com