Oscary 2023: nasze przewidywania oraz nasi faworyci
- Dodał: Daniel Sztyk
- Data publikacji: 12.03.2023, 20:50
Już w nocy (13.03) odbędzie się 95. ceremonia rozdania Oscarów. Dla wielu kinomanów jest to jeden z najbardziej ekscytujących momentów roku. Choć na dzień przed galą większość kategorii wydaje się być już rozstrzygnięta, wciąż z nadzieją wypatrujemy zaskakujących werdyktów. Na ostatniej prostej przed rozdaniem zastanawiamy się nad tym, kto znajduje się na pozycji faworyta oraz dzielimy się naszymi faworytami, którym będziemy z całych sił kibicować podczas oscarowej nocy. O swoich nadziejach kilka słów napisali nasi redaktorzy: Zuzanna Ptaszyńska oraz Daniel Sztyk.
Najlepszy film
DS: W tej kategorii pewnym wydaje się być triumf Wszystko wszędzie naraz duetu Daniels. Obraz ten zgarnął worek statuetek i Oscar ma stanowić niejako zwieńczenie tego zwycięskiego pochodu. Jako jedyne potencjalne dla obrazu z Michelle Yeoh widzę Na Zachodzie bez zmian, w reżyserii Edwarda Bergera. Niemiecki film ma na koncie 7 nagród BAFTA, a jego antywojenne przesłanie może oddziaływać na Akademików, zwłaszcza w dobie dzisiejszych wydarzeń w Ukrainie. Jeśli chodzi o mojego wymarzonego zwycięzcę, to życzyłbym sobie, żeby statuetka za najlepszy film trafiła w ręce Martina McDonagha i jego wspaniałych Duchów Inisherin.
ZP: Ta kategoria jest dla mnie jedną wielką niewiadomą. Czarnym koniem zestawienia jest laureat głównej nagrody BAFTA, niemiecki film Na Zachodzie bez zmian. Choć nie uważam, że potencjalny Oscar byłby stricte związany z postawą Hollywood wobec rosyjskiej agresji, jest to niewątpliwie istotne tło. A to, że jest to obraz nieanglojęzyczny i że jest to produkcja streamingowego giganta, a nie studia filmowego, nie stanowi już żadnej przeszkody – w końcu w 2020 roku widzieliśmy triumf koreańskiego Parasite w głównej kategorii, zaś w zeszłym roku dość niespodziewanie śledziliśmy, jak nagradzana jest CODA produkcji Apple TV+. Myślę jednak, że pojedynek rozegra się między Duchami Inisherin a Wszystko wszędzie naraz, i to właśnie za opowiadający o kryzysie w przyjaźni dwóch Irlandczyków film trzymam kciuki.
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa
DS: Sytuacja w tej kategorii zmieniała się bardzo dynamicznie. Jeszcze w połowie lutego nikt nie miał wątpliwości, że Oscara w tej kategorii odbierze Cate Blanchett za swoją rolę w filmie Tar. Wszystko jednak zaczęło się zmieniać, gdy nagrodę SAG odebrała Michelle Yeoh. Obydwie panie mają zatem ogromną szansę, żeby wybrać. Niestety nie mogą podzielić się tym wyróżnieniem. Mojemu sercu znacznie bliższa jest kreacja Blanchett, którą cechuje psychologiczna głębia oraz niesamowita wręcz wiarygodność. Nieco gorsze zdanie mam o roli Yeoh, którą po prostu nazwałbym dobrą, ale nie wybitną.
ZP: Walka o statuetkę w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa pomiędzy Michelle Yeoh a Cate Blanchett nie jest dla mnie ani trochę emocjonująca. Tár to dla mnie obraz nadwyraz pretensjonalny i momentami wręcz groteskowy, który bombarduje widza przesadzoną porcją nienaturalnych kwestii, szczególnie padających z ust tytułowej bohaterki, dlatego nie umiem docenić roli Blanchett. Z kolei Yeoh zagrała w filmie, który mimo pomysłowości i sposobu wykonania w ogóle do mnie nie trafił. Niewątpliwie Oscara otrzyma któraś z tych dwóch Pań, choć ja z całego serca kibicuję Michelle Williams za wspaniałą rolę w Fabelmanach.
Najlepszy aktor pierwszoplanowy
DS: Jedna z najciekawszych kategorii w tym roku, ponieważ obstawiona przez oscarowych debiutantów. Wśród nich role, które kosztowały aktorów wiele wysiłku. Takie role najbardziej lubią członkowie oscarowej akademii. Nic więc dziwnego, że za głównych faworytów w tej kategorii uchodzą Brendan Fraser oraz Austin Butler. Z tej dwójki o wiele bardziej ucieszyłaby mnie wygrana ekranowego Elvisa Presleya. Jeśli jednak nie bralibyśmy pod uwagę realnych szans na zwycięstwo, to bez wahania wskazałbym na Colina Farrella, który głęboko mnie poruszył jako Padraic w Duchach Inisherin.
ZP: Jest to najbardziej emocjonująca dla mnie kategoria, ponieważ ma trzech równorzędnych faworytów i jednego czarnego konia. Po Oscarze dla Ramiego Maleka za rolę Freddiego Mercury’ego w Bohemian Rhapsody i zaistnieniu modelowej krzywej popytu i podaży na filmowe biografie wydaje się, że zakochane w biopicach Hollywood wyniesie na piedestał kreację Austina Butlera, który wcielił się – wróć – został Elvisem Presleyem. Ten dotychczas przede wszystkim disneyowski aktor dorósł na naszych oczach, przechodząc spektakularną metamorfozę. Butler skorzystał z metody Stanisławskiego, co okupił kryzysem w życiu osobistym. Do dziś, choć od ostatniego klapsa na planie minęły dwa lata, mówi zmienionym głosem, przez co pada ofiarą drwin, a takowe w ogóle nie powinny mieć miejsca. Należy uzmysłowić sobie, że wiele utworów obecnych w filmie jest wykonywanych przez Austina, a jego ruchy taneczne są wprost oszałamiające. Choć mam pewne zastrzeżenia do pomysłu na tę postać w chwilach, w których nie jedziemy cekinowym wagonikiem, mam nadzieję, że Butler odbierze za tę rolę Nagrodę Akademii i że biografie muzyczne będą dążyły do poziomu tak unikatowej karuzeli, jaką jest Elvis. Z kolei Wieloryb to przede wszystkim wielki powrót Brendana Frasera, który odegrał rolę życia i ten obraz warto obejrzeć przede wszystkim dla niego. Ograniczenia ruchowe (portretowany przez niego Charlie jest osobą z chroniczną otyłością) sprawiają, że gra on przede wszystkim twarzą, w szczególności oczami, w których wypisane są wszystkie emocje. Choć Austin Butler ubiegł Frasera m.in. na BAFTA-ch i Złotych Globach, to właśnie odtwórca głównej roli w Wielorybie przytulał statuetkę SAG Awards. Jestem przeciwniczką dawania nagród za obudowę stworzoną z emocji wokół danej osoby czy egzekwowania jakiejś sprawiedliwości wstecznej – ale w tym wypadku absolutnie nie o to chodzi. Historia Brendana Frasera dodaje bowiem temu występowi istotnej wartości. Można przekornie powiedzieć, że trzecim laureatem Oscara w tym roku będzie Colin Farrell. Irlandczyk ma szansę na statuetkę za główną rolę w jednym z największych filmowych fenomenów tego roku. Odegranie tej roli balansowało na granicy popadnięcia w karykaturę, stąd należy docenić kunszt aktorski. Farrell tak samo wyśmienicie sprawdza się w scenach samotnych rozterek, jak i w kontaktach z postaciami, wobec których jest na różnym poziomie dominacji lub podległości. Kibicujemy mu od pierwszej do ostatniej sceny, autentycznie wchodząc w skórę osoby z tak trudnym do zaakceptowania problemem. Farrell ma na koncie wiele fantastycznych ról i mimo że jest dobrze rozpoznawalnym i chętnie wybieranym aktorem nadal nie jest dopuszczany do hollywoodzkiej ekstraklasy. Być może Oscar to zmieni? Gdzie trzech się bije, tam czwarty korzysta? Nominacja dla Paula Mescala była dla mnie tyleż niespodziewana, co radująca, ponieważ nadeszła, kiedy byłam już po przedpremierowym seansie Aftersun, filmu, który po wielu widzach spłynie, jednak bez wątpienia można go zakwalifikować jako mały wielki film. Rola Mescala jest autentyczna i pełna emocji przy minimalnym wkładzie z gatunku tego, który widzimy gołym okiem. Aktor świetnie sportretował młodego ojca po cichu mierzącego się z własnymi demonami i z rolą opiekuna. Choć Mescal był szeroko doceniony po Normalnych ludziach, do mnie ten serial nie trafił i nie będę czarować, że już wtedy zwróciłam uwagę na tego człowieka. Teraz jednak widzę, że subtelna gra i niebanalna uroda Paula Mescala mogą zapewnić mu długo trwające powodzenie w Hollywood i oby w jak największej liczbie filmów niezależnych.
Najlepsza aktorka drugoplanowa
DS: Kolejna kategoria budząca olbrzymie emocje, ponieważ aż trzy aktorki mają duże szansę na statuetkę. Każda z pań zdobyła wcześniej jakieś znaczące wyróżnienie. Angela Bassett zdobyła Złotego Globa, Kerry Condon nagrodę BAFTA, a Jamie Lee Curtis może pochwalić się nagrodą od Amerykańskiej Gildii Aktorów. Szykuje się więc zacięta walka o złotego rycerza. Gdyby ode mnie zależało, która pani wyjedzie z gali jako zwyciężczyni, to byłaby to Kerry Condon, której kreacja w Duchach Inisherin była po prostu wybitna.
ZP: Choć początkowo Oscar wydawałby się być w rękach Angeli Bassett, teraz jej szanse maleją na rzecz Jamie Lee Curtis i Kerry Condon, ale myślę, że finalnie to aktorka z Czarnej pantery odbierze laur. Moje serce jest jednak z Hong Chau, dla której nominacja była dla mnie zarówno ogromnym zaskoczeniem, jak i powodem wielkiego szczęścia. Chemia między nią a Brendanem Fraserem jest pięknym aspektem Wieloryba, a wykreowana przez nią postać twardej babki tak pogodzonej z losem przyjaciela, jak i przerażonej perspektywą jego utraty kobiety to wybitna kreacja. Szkoda, że niemal na pewno nie zobaczę jej ze statuetką.
Najlepszy aktor drugoplanowy
DS: U panów za to nie zanosi się na walkę do ostatniej minuty przed werdyktem. Niemalże pewny triumfu jest Ke Huy Quan, którego rola we Wszędzie wszystko naraz została doceniona wcześniej m.in. Złotego Globa czy na gali SAG. Ewentualnym zagrożenie może stanowić Barry Koeghan, który pokonał Ke Huy Quana na rozdaniu BAFT. Bez względu na to, który z tej dwójki aktorów odbierze nagrodę, będę zadowolony, bo Quan to najmocniejszy punkt filmu Kwana i Scheinerta. Z kolei Koeghan wykreował bohatera, który kradnie dla siebie każdą scenę i stanowi jeden z najsilniejszych punktów obrazu w reżyserii Martina McDonagha.
ZP: Pojedynek rozegra się z pewnością między Ke Huy Quanem a Barrym Keoghanem. Kibicuję temu drugiemu, bowiem aktor kapitalnie poradził sobie z rolą, w której niezwykle łatwo można było popaść w karykaturę, a wykreował tak pocieszną, jak i tragiczną postać. Świetnie radzi sobie sam, jak i w scenach z innymi bohaterami, nie jest więc drugim planem, ale stanowiącym o sobie elementem układanki. Jest to unikatowa rola w dotychczasowym dorobku Keoghana i świadczy ona o jego różnorodności i kunszcie.
Najlepsza reżyseria
DS: Kategoria, w której prawdopodobnie zabraknie jakichkolwiek emocji, bo raczej nikt już nie odbierze wyróżnienie duetowi Daniels. Ewentualnie spoglądać w ich stronę może Spielberg oraz McDonagh. Natomiast Field i Ostlund wydają się nie mieć nawet cienia szansy na wyróżnienie. Gdybym był członkiem Akademii, na pewno głosowałbym na Martina McDonagha. Irlandzki dramaturg po raz kolejny pokazał, że jest tytanem kina. Prowadzi aktorów jak nikt, doskonale rozkłada akcenty (śmiechu i płaczu jest po równo) i podobnie, jak w przypadku poprzedniego filmu, dostarcza niezapomnianą opowieść.
ZP: Bardzo boli brak Buza Luhrmanna za Elvisa, który znakomicie roztoczył i zrealizował wizję wieloelementowej, błyszczącej i poskładanej na wielu planach układanki. Jest niemal pewne, że Danielsowie odbiorą statuetki za reżyserię, choć ja do końca będę kibicować Stevenowi Spielbergowi i jego pracy nad Fabelmanami. W cudowny sposób skonstruował odę do kina oraz ciepły obraz o tak samo spójnej, jak i rozpadającej się rodzinie.
Najlepszy scenariusz adaptowany
DS: Chyba najbardziej rozczarowująca w tym roku kategoria, pełna odgrzanych kotletów i niezbyt porywających opowieści. Jeśli już miałbym mówić o scenariuszu, który mnie tutaj zadowolił, to ten do Glass Onion Riana Johnsona. Top Gun: Maverick oraz Na Zachodzie bez zmian w mojej opinii nie zasłużyły na to wyróżnienie, bo to w gruncie rzeczy opowieści przepisane. Niestety nie wypowiem się o Living oraz Woman Talking, ponieważ nie było szansy na zobaczenie tych filmów w Polsce. Myślę, że nagroda trafi w ręce autorów scenariusza Na Zachodzie bez zmian lub do Sarah Polley, która może zostać nagrodzona za Woman Talking. Przyznam, że wizja nagrody dla Polley jest dla mnie atrakcyjna, ponieważ ta reżyserka już i tak zbyt długo czeka na laury.
ZP: W przypadku kontynuacji rewelacyjnego Na noże mam duże zastrzeżenia. O ile film bazowy był dla mnie objawieniem 2019 roku, o tyle oczekiwany sequel bardzo mnie zawiódł, choć wiele osób uważa go nawet za lepszy od pierwszej części. Być może moja antypatia ma klucz w głupiutkich bohaterach i nietrafionych według mnie dialogach, niemniej należy oddać, że dekonstrukcja kryminału, której byliśmy świadkami cztery lata temu, postępuje. W tej kategorii nie mam szczególnego faworyta, ale myślę, że zwycięży kolejna, trzecia adaptacja powieści Na Zachodzie bez zmian – kronikarska podróż przez bezsensowność i brutalność konfliktu, która nijak ma się do ideałów walki za ojczyznę i wielkiego triumfu – na pewno po części z powodu toczącej się w Ukrainie wojny.
Najlepszy scenariusz oryginalny
DS: Tu już jest znacznie ciekawiej, ponieważ mamy kilka mocny kandydatur. Wielopoziomowy scenariusz do Tara Todda Fielda, czerpiący garściami z teatralnych klasyków tekst do Duchów Inisherin czy kochany przez niemal wszystkich (poza mną oczywiście) skrypt do Fabelmanów Spielberga i Kushnera. Ostateczna batalia zapewne rozegra się między wspomnianymi Duchami Inisherin a docenionym 11 nominacjami Wszystko wszędzie naraz. Kto wygra? Szanse uznaję za równe.
ZP: Moim głównym faworytem są tu Fabelmanowie, piękny film o konflikcie czucia i wiary ze szkiełkiem i okiem mędrca, niezwykle estetyczny portret epoki i dialogowa ekstraklasa, a stanowiąca swego rodzaju klamrę kompozycyjną finałowa scena z reżyserem powinna wpisać się w historię kina. Będę usatysfakcjonowana również ze statuetki dla twórców Duchów Inisherin. Film ogląda się jak sztukę teatralną, ale całe szczęście wszystko rozgrywa się na ekranie, bo inaczej nie doświadczylibyśmy przepięknych irlandzkich krajobrazów, które są równoprawnym bohaterem tej opowieści. Nie każdy przekona się do tego filmu, po pierwszych kilkunastu minutach będzie bowiem chciał odpuścić sobie seans, zastanawiając się czy naprawdę będzie przez 2 godziny oglądał, jak Colin Farrell chodzi po wiosce i błaga Brendana Gleesona, żeby ten mu powiedział, czemu go nie lubi. Z każdą kolejną minutą opowieść robi się coraz bardziej wieloznaczna, a nieoczekiwane, zakrawające o makabrę rozwiązania sprawiają, że mnożą się potencjalne opcje zakończenia tego dziwacznego konfliktu.
Najlepszy film międzynarodowy
DS: W tym roku kategoria ta jest bliska sercom Polaków. Dzieje się tak za sprawą wyreżyserowanego przez Jerzego Skolimowskiego Io. Nie będę owijał w bawełnę: szanse na triumf obrazu polskiego mistrza są znikome. A wszystko to za sprawą Na Zachodzie bez zmian, które znalazło się również wśród nominowanych w głównej kategorii. Szkoda, bo zarówno polski Io, jak i belgijskie Blisko jawią się jako filmy lepsze od niemieckiego kandydata.
ZP: Nie ma innej opcji jak zwycięstwo Na Zachodzie bez zmian, nielogicznym by wręcz było, gdyby film nominowany w głównej kategorii nie odniósł sukcesu w kategorii międzynarodowej. Będzie to bardzo zasłużona nagroda. Obraz został zrealizowany z odpowiednio wyważonym rozmachem, z pięknymi zdjęciami i muzyką, a tocząca się w Ukrainie wojna bez wątpienia wpływa na naszą percepcję produkcji, która jest antywojennym manifestem odczarowującym ideały walki zbrojnej.
Najlepsze zdjęcia
DS: Kategoria, w której może się wydarzyć wszystko. Mamy tutaj trzy filmy, które mogą pochwalić się co najmniej kilkoma nominacjami oraz dwie produkcje, które wyróżniono tylko i wyłącznie nominacją w tej jednej kategorii. Myślę, że każdy zasłużył tutaj na statuetkę. Najbardziej ucieszy mnie nagroda dla Dariusa Khondjego, którego zdjęcia w Bardo zachwycały od pierwszego do ostatniego kadru. Nie miałbym nić przeciwko nagrodzeniu Deakinsa, bo to weteran, który jest mistrzem wspaniałych ujęć i gwarantem kinematograficznej maestrii.
ZP: Łatwo nam się docenia ujęcia w imponujących produkcjach pełnych kolorów i akcji. Trudniej zaś dostrzec nam kunszt zdjęć w filmach skromniejszych, ze stonowaną paletą barw. Niestety jestem uwikłana w te sidła, więc trzymam mocno kciuki za Na Zachodzie bez zmian z idealną kolorystyką, rewelacyjnymi ujęciami batalistycznymi i dużą dozą naturalnego oświetlenia.
Najlepsza muzyka
DS: Moje średnio wprawione ucho nie jest najlepszym kandydatem do osądzania w tej kategorii. Jednak największą rozkosz odczuwało przy słuchaniu soundtracku do Babilonu w reżyserii Damiena Chazelle’a. Justin Hurwitz po raz kolejny pokazał klasę i stworzył niezapomnianą ścieżkę dźwiękową. Będzie to też Oscar na otarcie łez, ponieważ Babilon powinien mieć znacznie więcej szans na triumf (do dziś nie rozumiem, czemu nie znalazł się w głównej kategorii).
ZP: Muszę zaznaczyć, że jest dla mnie absolutnym skandalem, że muzyka skomponowana przez Michaela Giacchino do Batmana nie dostała się nawet na oscarową shortlistę. Jednak w przypadku nominowanych jesteśmy z Danielem zgodni. Jestem absolutnie pewna, że statuetkę odbierze Justin Hurwitz za Babilon, bo ścieżka dźwiękowa wbija w fotel, jest niezwykle estetyczna i jest doskonałym partnerem dla wszystkich kolorów, które biją do nas z ekranu.
Daniel Sztyk
Rozkochany w kinie i literaturze student polonistyki. W wolnych chwilach, gdy akurat nie siedzi w kinie, ogląda Premier League, by rozkoszować się magią futbolu. E-mail: danielszdanielsztyk@gmail.com