,,HAOS 2" - płyta ku pokrzepieniu serc. Pochwała naiwności czy apel do zdrowego rozsądku?
- Data publikacji: 09.01.2021, 18:10
Rok 2020 nie był najlepszym rokiem dla wielu z nas. Obostrzenia rządowe całkowicie sparaliżowały branżę event, ergo „odwołały” masę wydarzeń kulturalnych, w tym również koncertów muzycznych. Pokłosiem tego, jak i niewątpliwie jedną z najlepszych rzeczy kończących ten rok, była premiera nowego, drugiego już wspólnego, albumu O.S.T.R.’ego i Hadesa. Panowie wracają z nowym materiałem po 7 latach.
Od niedawna wytwórnia Asfalt dość specyficznie podchodzi do premier swoich nowym wydawnictw. Oczywiście wychodzi im to na bardzo duży plus. Dlaczego? Pojawienie się w mediach społecznościowy zdjęcia z rozbitym, żółtym Lamborghini w gąszczu puszczy nie było czymś godnym uwagi, a przynajmniej nie na pierwszy rzut oka. Ale… Jeżeli takie rzeczy pojawiają się na oficjalnej stronie wytwórni - to wiedz, że należy szukać. I ci, którzy szukali, znaleźli. Na jednym z otwartych drzwi wspomnianego wyżej auta widać wykonany czarnym spray’em napis: HAOS. To było niczym delikatne porażenie prądem. Poważnie.
I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie pierwsza płyta muzyków, która zebrała naprawdę bardzo dobre recenzje. Jednym słowem, dobrze się jej słuchało. W czasach, w których wielu raperów eksperymentowało z brzmieniem (oczywiście nie było w tym nic złego) i szukało czegoś nowego dla siebie, czasami z różnym skutkiem, dostaliśmy niespodziewaną, perfekcyjną pod względem lirycznym i muzycznym, oldschool’ową pozycję przejmującą „scenę” na wiele miesięcy.
O.S.T.R i Hades to dwa bardzo podobne style i… toki myślenia. Inteligencja cechująca obu panów jest zdecydowanie ponadprzeciętna. Dorzucić do tego niebywały zmysł muzyczny i wyczucie słuchacza i o… - mamy kolejną bardzo dobrą, podobną na swój sposób, płytę (nie należy zmieniać formy - pomysł jest najważniejszy). Co teraz?
Producentem albumu jest Adam Ostrowski (tak wskazują przynajmniej oficjalne źródła). Po pierwszych nutach utworu „Artefakt” można było to obstawiać w ciemno. Przypomniał mi się od razu numer „Introgliceryna” z albumu „Ja tu tylko sprzątam”. Ehh. To były czasy. Wracając do tematu, kto śledzi twórczość łodzianina, ten wie, że O.S.T.R. to gwarancja dobrego... bitu - nazywajmy rzeczy po imieniu. Jest to na swój sposób „jego”, z gwarancją odpowiedniej jakości. Od „Masz to jak w banku”.
Tekstowo - to kwestia indywidualnej oceny. Według mnie bardzo poprawna, merytoryczna, ówczesna. Płyta to 15 utworów opisujących obecne wydarzenia, świat oraz życie. Jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało - tak jest. Wspomniany wcześniej „Artefakt” to czysty, klasyczny hip-hopowy numer, którego otrzymaliśmy od artystów na zachętę. Ja złapałem się na ten haczyk. Raperzy przypomnieli wszystkim o sobie, w najlepszy możliwy sposób. Później zaczyna robić się nieco poważniej.
Utwór „Illuminati” to wstęp do historii, zamkniętej na płycie w pięciu „aktach”.
Akt I. Zawarto w nim problem jestestwa świata, w którym przyszło nam żyć. Kawałek jest też dużą przestrogą, sugestią, a zarazem ostrzeżeniem dla nas wszystkich, może też nawet apelem do patrzenia szerzej na rzeczy, które nas otaczają.
„GOV” - akt II. Czysta satyra rzędu absurdalnych sytuacji, które obecnie mają miejsce w sklepach, na ulicach czy w tramwajach. „Zachowajmy dystans” - dystans do siebie, nie od siebie.
„Monsanto” - akt III. Demaskacja zepsutego i chorego systemu:
„Bóg mnie nie słucha, Bóg mnie nie słyszy, … moralność milczy, choć dobrze znam ją,
zatrute pokolenie zbiera ziarno - Monsanto”;
„… to pokolenie X, jako ostatni nie zgodzimy się na chip; Mamo! Dlaczego tu jest taki syf? Przyszedłem na ten świat wczoraj rano, już mi wstyd …”.
„UFO” - akt IV. O tym, jak przywódcy tego świata nigdy nie zrozumieją i nie podporządkują sobie społeczeństwa, które całe życie radziło sobie bez niczyjej pomocy.
„Trytytki” - akt V, finalny. Jest to zwieńczenie historii z jednym bardzo ważnym przesłaniem: „Trzeba łączyć ludzi a nie dzielić”;
„Znam się na ludziach, integruje umysły - taka jest rola współczesnego artysty”;
Sobie i Wam, życzę tylko takich artystów.
Pozostałe utwory, dla których muzycy znaleźli miejsce na tej płycie (selekcja z 40 nagranych), to samoistne historie tworzące spójną całość projektu. Myślę, że sprawiedliwym będzie pozostawienie Was z nimi, sam na sam. To ta część mistycyzmu, którą powinniście odkryć bez niczyjej pomocy. Moim zdaniem autorzy pierwszym wspólnym projektem dość wysoko zawiesili poprzeczkę - dla siebie. Drugim krążkiem przeskoczyli ją z bardzo dużą rezerwą.
Tytułem końca - płyta jest pozycją obowiązkową dla fanów obu artystów i nie tylko. Myślę, że znajdzie ona szersze grono odbiorców, nie tylko wśród entuzjastów rapu. Dlaczego? Ponieważ HAOS jest już swego rodzaju bardzo rozpoznawalną marką. Za sukcesem tej płyty stać będzie również fakt, że jest ona bardzo blisko każdego człowieka. Mówi o rzeczach które doświadczamy i przeżywamy na co dzień. To płyta o nas i dla nas - ku pokrzepieniu serc! Przypomnienie o tym, żeby w trudnych czasach nie tracić ciekawości i chęci życia.