"Taniec to leży na pograniczu sportu i sztuki" – rozmowa z założycielką zespołu "Poruszenie"
- Data publikacji: 08.02.2021, 17:25
Rozmowa z Moniką Małychą – instruktorką i choreografką. Od 2011 roku prowadzi grupę „Poruszenie” w Sportowym Klubie Tańca mieszczącym się Siemianowicach Śląskich, która zdobywa nagrody na festiwalach tańca współczesnego w całej Polsce. Oprócz „Poruszenia” prowadzi zajęcia z ludźmi w każdej grupie wiekowej – od kilkulatków, po osoby dorosłe. Jej przygoda z prowadzeniem zajęć tanecznych zaczęła się już w czasach liceum, w zasadzie przez przypadek. Na rzecz uczenia innych i tworzenia choreografii, porzuciła plany o swoim rozwoju tanecznym.
Poinformowani: Czy jako osoba prowadząca warsztaty taneczne oraz instruktorka zespołów tańca, uważasz, ze taniec może być klasyfikowany jako sport?
Monika Małycha: To trudne pytanie. Ale myślę, że tak. W pewnym sensie taniec to jest sport. Wymaga w końcu wysiłku fizycznego jak inne formy sportu. Niektóre formy tańca rozwijają się coraz bardziej w kierunku sportowym – tworzy się określone zasady i punktację, aby można było jednoznacznie oceniać tę formę sportu na zawodach. Ale tak naprawdę, taniec jest formą z pogranicza sportu i sztuki. Ja wolę to, co jest właśnie po tej drugiej stronie. To co sprawia, że taniec jest formą artystyczną. I na tej stronie się skupiam.
P: Czy ważne jest to, jak Twoi tancerze widzą taniec? Czy jest to dla nich bardziej forma sztuki czy dyscyplina sportowa? Czy ważna jest ich motywacja?
M: Tak, motywacja jest ważna, natomiast wydaje mi się, że ludzie którzy do mnie trafiają to właśnie ci, którzy bardziej są zainteresowani tą artystyczną stroną tańca. Oczywiście, w trakcie nauki ruchów, czy szukania nowych pomysłów, niezbędna jest odpowiednia sprawność fizyczna. Jest to baza, dzięki której tancerze mogą się rozwijać, realizować swoje pomysły i poszerzać możliwości jakie daje im własne ciało. Wzmacnianie sprawności fizycznej jest niezbędne.
P: Bazując na Twoich doświadczeniach, czy możesz powiedzieć jak traktowani są tancerze przez innych sportowców a jak przez innych artystów?
M: Właśnie z racji tego, że tancerze są trochę na pograniczu tych dwóch światów, trudno jest być jednoznacznie zaakceptowanym przez daną grupę. Jednak to sportowcy częściej traktują tancerzy z przymrużeniem oka, nie na serio. No chyba, że mowa o cheerleaderkach (śmiech). Jakby wiedzieli, że bardziej należymy do świata artystycznego. To artyści zdecydowanie bardziej nas doceniają. Wielu tancerzy ewoluuje w inne strony sztuki – zwłaszcza te performatywne. Tancerze to ludzie z otwartymi na świat umysłami i właśnie dlatego świat artystyczny ich przyjmuje jak swoich.
P: Czy można porównać funkcjonowanie Twojej grupy tanecznej do teamu sportowego?
M: Hmm, Nie wiem czy byłam kiedykolwiek w takim teamie... Byłam! Bardzo krótki czas, ale byłam i trenowałam aerobik sportowy. Pod pewnymi aspektami grupa taneczna jest podobna do teamu sportowego. W obu przypadkach bardzo ważna jest wzajemna motywacja, wsparcie i przede wszystkim wspólny cel. To jest to co łączy ludzi i sprawia, że stają się zgranym zespołem, a nie grupą obcych sobie ludzi.
P: A co z rywalizacją między poszczególnymi członkami grupy? Mam na myśli Twoją główną grupę jaką jest „Poruszenie”.
M: Nie czuję, żeby w tej grupie była atmosfera walki o solowe fragmenty choreografii czy względy między ludźmi. Jest to raczej zgrany zespół, którego członkowie oferują sobie wzajemną pomoc, wsparcie i są dla siebie inspiracją. Wydaje mi się, że nie ma w nim rywalizacji, albo ja po prostu o tym jeszcze nie wiem (śmiech).
P: Tak jak w każdym sporcie, istnieją w tańcu kategorie grupowe i indywidualne. Dlaczego zdecydowałaś się właśnie na prowadzenie grupy a nie na rozwój kariery solowej?
M: W zasadzie był to przypadek. Jeszcze w liceum wiązałam swoją przyszłość z rozwojem swoich zdolności tanecznych. Jednak los sprawił, że pod koniec liceum zaczęłam prowadzić zajęcia. Na początku było to dla mnie bardzo stresujące, ale z czasem zaczęłam to po prostu lubić. Zauważyłam też w pewnym momencie, że gdy byłam na jakichś warsztatach albo zajęciach jako uczestnik, szukałam i wyciągałam z nich to co mogłam przekazać grupie i czym się z nimi podzielić. W efekcie zauważyłam, że prowadzenie zajęć zaczęło zajmować coraz większą część mojego czasu, aż zorientowałam się, że moje początkowe plany dotyczące tańca, nie do końca pokrywają się z tym co robię. I w taki sposób, już od 10 lat, prowadzę „Poruszenie”, czyli zespół z którym jestem szczególnie związana i zdecydowanie jest moim oczkiem w głowie.
P: Dziękuję za rozmowę
M: Dziękuję również
Poniżej znajduje się link do profilu facebookowego zespołu: