Jak długo zostanie z nami COVID-19?
- Data publikacji: 30.01.2021, 15:00
Pandemia wirusa SARS-CoV-2 trwa już niemal rok. Jaka przyszłość nas czeka i czy musimy się przygotować na współżycie z COVID-19 już na zawsze?
Podczas dyskusji o SARS-CoV-2 często przytaczanym porównaniem jest pandemia grypy hiszpanki, wywoływanej przez wirusa H1/N1. Ciężko w tym przypadku mówić, czy historia tej choroby może nastrajać nas pozytywnie, czy negatywnie w kontekście COVID-19. Teoretycznie z hiszpanką ludzkość nigdy nie wygrała bezpośrednio, ponieważ pandemia wygasła sama. Pierwszy raz genom sekwencji tego wirusa zsekwencjonowano dopiero prawie sto lat później, dzięki dobrze zachowanym zwłokom odnalezionym na Alasce, przez co nigdy nie został zbadany dokładny proces zmian tego patogenu. Najbardziej prawdopodobną hipotezą jest ta mówiąca o mutacji wirusa do mniej niebezpiecznej wersji, która przez lata zmieniała się i obecna jest z nami do dziś. Nie możemy przyjąć za pewnik, że to samo stanie się z SARS-CoV-2. Co prawda wiemy o tym, że wirus mutuje, ale niekoniecznie w kierunku formy łagodniejszej. Tak zwana mutacja brytyjska przenosi się szybciej niż pierwsze odkryte warianty. Istnieją także badania mówiące o ponownej infekcji osób, które już wcześniej przeszły COVID-19 i posiadały znaczną ilość przeciwciał, ale były one całkowicie nieskuteczne, ponieważ wirus różnił się znacznie od tego z pierwszego zarażenia.
Już wtedy, w 1918 roku, amerykańscy naukowcy postulowali dystans społeczny oraz zasłanianie ust i nosa jako główny sposób na spowolnienie rozprzestrzeniania się choroby. Problem w tym, że, podobnie jak dziś, ludzie szybko męczyli się wprowadzanymi ograniczeniami i z czasem przestali się do nich stosować. Zwraca na to uwagę Dr. J. Alex Navarro, asystent dyrektora z Center for the History of Medicine Uniwersytetu Michigan w Stanach Zjednoczonych. „Naprawdę obawiam się, że doświadczamy tego samego, przez co przeszliśmy pod koniec jesieni i wczesnej zimy 1918/1919 r., kiedy ludzie przyzwyczaili się do śmierci i po prostu żyli tak, jakby pandemia tak naprawdę nie istniała”.
Istnieją także bardziej optymistyczne wizje, które zakładają stopniowe wygaszanie pandemii. Wielu ekspertów twierdzi, że połączenie szczepień oraz nabywania odporności poprzez przechorowanie spowoduje, że COVID-19 stanie się dla nas łagodniejszy. Zwracają jednak uwagę, że wciąż jest to zależne od tempa szczepień, a także rzeczywistego czasu utrzymywania się w naszym organizmie przeciwciał. W podobnym tonie na temat szczepionek wypowiada się Paul Duprex, dyrektor Center for Vaccine Research na Uniwersytecie w Pittsburghu: „Domyślam się, że dostanie ją wystarczająco dużo ludzi, aby zmniejszyć przenoszenie się z człowieka na człowieka. Będą grupy ludzi, którzy nie przyjmą [szczepionek], będą miejscowe ogniska, ale stanie się to jednym ze zwykłych koronawirusów”.
Prognozowanie kierunku, w jakim zmierza pandemia, jest trudne, gdyż jest to kwestia połączenia wielu różnych kwestii, które ciężko w tej chwili przewidzieć. Nie możemy zapominać, jak wiele zależy od nas samych. „Ludzie muszą zdać sobie sprawę, że to nie zniknie. Będziemy w stanie sobie z tym poradzić dzięki nowoczesnej medycynie i szczepionkom, ale nie jest to coś, co po prostu zniknie” – twierdzi Roy Anderson, epidemiolog chorób zakaźnych z Imperial College London.