Organek w Katowicach, czyli jak wygląda koncert w pandemicznej rzeczywistości [RELACJA]
- Dodał: Jakub Banaszewski
- Data publikacji: 01.03.2021, 20:11
Po wielu miesiącach przymusowej przerwy od występów na żywo, koncerty powoli wracają do łask. W mniejszych salach i z zachowaniem reżimu sanitarnego mogą znów wywoływać emocje i rozpalać wyobraźnię fanów, którzy spragnieni są ich jak nigdy wcześniej.
Jednym z pierwszych zespołów, które błyskawicznie zareagowały na wieści o ponownym odmrożeniu części wydarzeń kulturalnych oraz możliwości zagrania na żywo z udziałem publiczności, był pochodzący z Torunia rockowy zespół Organek. Przełożony o kilka miesięcy koncert, na który bilety czekały cierpliwe w szufladzie, w końcu mógł się odbyć. 27 lutego grupa zawitała do Katowic, by w sali Miasta Ogrodów dać zapowiadany długo koncert z serii Organek w Nowym Świecie, będący próbą odświeżenia brzmienia grupy przed wydaniem kolejnego, trzeciego już albumu, którego premiera planowana jest na ten rok. Powiew muzycznej świeżości, który przyniosły nowe aranżacje dobrze znanych utworów, zbiegł się z celebracją możliwości spotkania na żywo, co bez wątpienia było wielkim i wyczekiwanym przeżyciem, zarówno dla publiczności, jak i zespołu.
Organizacja koncertów w czasie nieodpuszczającej wciąż pandemii to zupełnie odmienne przeżycie, niż z czasów, kiedy występy na żywo przed zapełnioną po brzegi salą były na porządku dziennym. I nie mam tu na myśli wyłącznie odczuwania muzycznych doznań, których tak bardzo w ostatnim czasie brakowało. Przede wszystkim sala koncertowa, zgodnie z zachowaniem ogłoszonych wytycznych, została udostępniona publiczności w ilości połowy siedzących miejsc, co oznaczało, że w sprzedaży znalazło się co drugie miejsce, zapewniając zachowanie wymaganego odstępu. Przed wejściem każdy uczestnik miał zmierzoną temperaturę, a wraz ze sprawdzaniem biletów, obsługa zbierała specjalne oświadczenia o stanie zdrowia, pozwalające na bezpieczny udział w wydarzeniu. Obowiązkowe zakrywanie ust i nosa w miejscach publicznych już chyba nikogo nie dziwi; nie inaczej było na koncercie, gdzie założenie maseczki było wymagane, by wziąć udział w wydarzeniu.
Oprócz zagwarantowania bezpiecznego przebiegu imprezy, najważniejsze oczywiście były doznania muzyczne na koncercie, który mimo obostrzeń, licznie zgromadził złaknioną wrażeń katowicką publiczność. Przed główną gwiazdą wieczoru wystąpił WaluśKraksaKryzys - prawdziwie wybuchowa mieszanka gitarowego grania, elektronicznych rytmów, szczerości przekazu i młodzieńczej energii. Odbiór występu popsuło jedynie słabe nagłośnienie, nie pozwalające w pełni dać się pochłonąć nośnej sile świetnie zapowiadającego się zespołu. Jednak płynąca ze sceny pasja muzyków i wdzięczność za ciepłe przyjęcie były naprawdę ujmujące i wynagrodziły techniczne niedociągnięcia.
Zespół Organek wyszedł na scenę punktualnie, tak, jakby muzycy nie mogli doczekać się, aż zagrają pierwsze dźwięki przed publicznością po tak długiej przerwie. Zaczęli od jednej z dwóch nowości, które wybrzmiały tego wieczoru w Katowicach – pierwszego singla z zapowiadanego od dawna trzeciego albumu grupy - Pogo. Energiczny i podszyty elektroniką utwór, który już od samego początku koncertu uchwycił spragniony grania na żywo zespół w świetnej formie, od razu porwał, równie łaknącą głośnej muzyki, publiczność. I tak, ciągle z zachowaniem wymaganych odstępów między miejscami i z obowiązkowymi maseczkami, występ wyglądał do ostatniego utworu. Energia koncertu była obezwładniająca – wokalista Tomasz Organek był jak spuszczone ze smyczy sceniczne zwierzę, któremu ciągle było mało, a reszta zespołu w składzie: Adam Staszewski na basie, Robert Markiewicz na perkusji i Tomasz Lewandowski, grający na instrumentach klawiszowych, nie pozostawała mu dłużna, wtórując niesamowitą werwą i radością ze wspólnego grania. Warto było czekać tyle miesięcy na powrót namiastki koncertowego życia, by posmakować w końcu tak pełnego radości i wdzięczności, po obu stronach sceny, muzycznego doświadczenia. Naprawdę ciężko było stwierdzić, kto ma z koncertu większą frajdę – publiczność czy charyzmatyczny zespół, bo emocje wrzały, a dobry nastrój nie odpuszczał aż do końca.
W dalszej części koncertu niesiona przez entuzjastyczny odbiór publiczności grupa kontynuowała pierwotny zamysł nowego show, prezentując odświeżone aranżacje takich hitów, jak: Głupi ja, Wiosna czy Kate Moss. Z kolei psychodeliczna wersja utworu T. Love Autobusy i tramwaje wprowadziła niezwykły, transowy klimat oraz dała okazję muzykom, by zatracić się w instrumentalnych improwizacjach. Drugą z premier, jaką usłyszeliśmy tego wieczoru w Katowicach, był utwór Walcz, zainspirowany obecną pandemiczną sytuacją i radzeniem sobie z jej niedogodnościami. Zapowiadając go, Tomasz Organek zdradził, że najnowsza płyta, na której znajdzie się kawałek, ukaże się już za kilka tygodni. Podstawową część koncertu zakończyły poruszająca, wyciszona ballada Psychopomp, energetyczny i pełny nadziei cover Kocham wolność Chłopców z Placu Broni oraz ujmująca Niemiłość, z pokojowym przesłaniem, która wprowadziła błogi nastrój. Bisy były tylko formalnością, bo zespół nie kazał długo na siebie czekać. Rozśpiewana i rozszerzona o instrumentalne zakończenie wersja Mississippi w ogniu zakończyła koncert. Podziękowaniom, brawom i ukłonom nie było końca, a zespół obiecał, że wróci najszybciej, jak to będzie możliwe. Oby tak było i muzyczne wydarzenia z udziałem publiczności w takiej formie pozostały możliwe jak najdłużej, bo dawka pozytywnej energii i namiastka normalności, którą zagwarantował koncert zespołu Organek, jest w obecnych czasach nieocenionym i niezwykle budującym doświadczeniem.