Paulo Sousa nadal jest lepszym wyborem niż Brzęczek [FELIETON]
Łączy Nas Piłka/YT

Paulo Sousa nadal jest lepszym wyborem niż Brzęczek [FELIETON]

  • Dodał: Kacper Lewandowski
  • Data publikacji: 05.04.2021, 13:30

Za nami trzy pierwsze spotkania pod wodzą nowego selekcjonera, Paulo Sousy. Idealnie nie było, ale na pewno nie było najgorzej. Zapraszamy Państwa na subiektywne podsumowanie występu Biało-Czerwonych, kiedy emocje nie są już tak wysokie.

 

Po marcowych meczach reprezentacja Polski uzbierała 4 punkty. Niepoprawni optymiści zakładali trzy punkty więcej. Optymiści zakładali dwie wygrane. Ale czy rzeczywistość jest naprawdę taka zła? Dokładnie 2 lata temu cykl eliminacyjny rozpoczynała kadra Jerzego Brzęczka. Wtedy również zaczęliśmy od wyjazdowego spotkania z groźnym rywalem - Austrią. Na Stadionie Ernsta Happela Polacy zdobyli komplet punktów po bramce Krzysztofa Piątka. Następnie po potwornych męczarniach wygraliśmy 2:0 z Łotwą na Narodowym, gdzie obie bramki padły w ostatnim kwadransie. Na zakończenie męczyliśmy się z Macedonią Północną w Skopje. Znów wynik 0:1 ustalił Krzysztof Piątek, w tej ćwiartce sytuacji, którą mieliśmy. Te mecze miały jedną wspólną cechę – od oglądania reprezentacji bolały zęby.

 

Mimo o ponad połowę mniejszej zdobyczy punktowej możemy zachować względny optymizm na przyszłość. Wróćmy do Ligi Narodów w 2018 r., czyli do początku kadencji Brzęczka. Najlepsze pod względem stylu w całej jego karierze było pierwszych 45 minut wyjazdowego meczu z Włochami. Prawdopodobnie udałoby mu się wygrać w debiucie, gdyby nie niedźwiedzia przysługa bratanka, Jakuba Błaszczykowskiego, który w irracjonalnej sytuacji sprokurował rzut karny. Dalej wcale nie było lepiej. Towarzyskie mecze z Irlandią i Czechami, które trzeba rozpatrywać w kategorii blamażu oraz wyjazdowe porażki z Portugalią i Włochami. Jakoś wyglądaliśmy tylko w ostatnim, wyjazdowym meczu z Portugalią, gdzie zapewniliśmy sobie honorowy remis, premiujący spadkiem-nie-spadkiem do Dywizji B. Całą kadencję Pana Trenera Selekcjonera Jerzego Brzęczka (jak zwykła podkreślać Małgorzata Domagalik) można by było zamknąć w parafrazie piosenki Kultu grali tak brudno i brzydko, że pękają oczy

 

Paradoksalnie portugalski selekcjoner nie wyleczył nas z tego. Pierwsze połowy z Węgrami, Andorą i Anglią przypominały znany z ostatnich lat wuja-ball. Paulo Sousa cały czas się uczy naszej reprezentacji, a i stara się wprowadzać nowych, młodych zawodników. W konsekwencji ani razu nie trafił z wyjściowym składem. Ilu jest jednak trenerów, którzy nie trafią z wyjściową jedenastką, więc oddają spotkanie bez walki? Portugalczyk z kolei mecz czyta jak otwartą książkę. Może nawet książeczkę z obrazkami dla dzieci, bo zmiany, które nam oferuje są wręcz wybitne. Tylko przy golu na 1:0 z Andorą przy bramce nie brał udziału piłkarz wprowadzony z ławki. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest oczywiście fakt, że to była jedyna bramka zdobyta przez Polaków w pierwszej połowie.

 

Nowy selekcjoner przyjechał nad Wisłę z planem gry w nowym ustawieniu 1-3-5-2. Ostatnia nasza próba z trójką obrońców zakończyła się totalnym fiaskiem na mundialu w Rosji. Tym razem nasze szanse powodzenia zdają się być zdecydowanie większe. Sukces rodzi się w bólach. Na Węgrów wyszliśmy z Helikiem w miejsce Kamila Glika. Próba ta była karkołomna, chociaż biorąc pod uwagę aktualną formę wystawienie gracza Barnsley było do wybronienia. Następnie z Andorą przetestowaliśmy Kamila Piątkowskiego, który na razie gra w Ekstraklasie, ale już od przyszłego sezonu będzie reprezentował barwy Red Bulla Salzburg. Młody zawodnik zaprezentował się dużo pewniej od starszego kolegi z ligi angielskiej i najprawdopodobniej tylko pozytywny test na Covid-19 stanął mu na drodze występu na Wembley. Wydaje się, że nasza defensywa na Euro będzie się prezentowała następująco: Bednarek, Glik i Bereszyński. W pamięci będziemy mieli również rezerwowych w postaci Piątkowskiego i najprawdopodobniej Walukiewicza, jeśli ten zacznie znów częściej grać w klubie. Taki zapas piłkarzy pozwoli nam rotować składem w zależności od podejmowanego przeciwnika oraz parametrów zmęczenia zawodników po każdym meczu.

 

Przejdźmy krótko do wygranych i przegranych minionego zgrupowania. Bartosz Bereszyński jest jednym z największych beneficjentów zmiany na stanowisku selekcjonera. Sukces ma wielu ojców. Nie tylko powołania nie dostał jego główny kontrkandydat – Tomasz Kędziora, to jeszcze okazał się na tyle elastyczny, że może wystąpić w trójce na pozycji półprawego obrońcy, a w wariancie bardziej defensywnym może wystąpić na prawym wahadle. Największym pozytywem jest jednak jego współpraca z absolutnym zwycięzcą marcowych spotkań, Kamilem Jóźwiakiem. Wydaje się, że nie stać nas więcej na sadzanie gracza Darby County na "ławie". Powinien wręcz być tym, od którego Paulo Sousa rozpoczyna układanie formacji pomocy.

 

Nie zabrakło również przegranych. Oprócz wspomnianego już Helika wydaje się, że największym przegranym jest Arkadiusz Milik. Przed laty mówiło się o mistycznej nici porozumienia między nim, a Lewandowskim. Być może za czasów Ajaxu Amsterdam stawianie Milika w roli napastnika podwieszonego pod RL9 było skuteczne, ale obecnie gracz OM zdaje się nie być w najlepszej formie. O ile Lewandowski, Piątek i Świderski zdobyli chociaż po jednej bramce, tak Milik w trzech meczach nie oddał nawet celnego strzału. Oczywistym przegranym jest Tomasz Kędziora, który nawet ostatnio w programie Foot Truck skarżył się, że po kilku latach w reprezentacji brak powołania jest dla niego dziwną sytuacją. Gracz Dinama Kijów jest graczem solidnym, ale nic więcej. Za Brzęczka grał wystarczająco dobrze, ale Paulo Sousa od swoich graczy wymaga wznoszenia się na jeszcze wyższy poziom. Ostatecznie przegranym jest również Arkadiusz Reca. Piłkarz, którego poprzedni selekcjoner ciągnął za uszy, nawet jak ten nie grał w klubie. W marcowych meczach gracz Crotone wyglądał jakby powołanie znalazł w płatkach śniadaniowych, czego najdobitniejszym dowodem było jego ostatnie podanie w meczu z Anglią. Były piłkarz Wisły Płock w ostatniej minucie doliczonego czasu gry, przy gonieniu wyniku, zamiast spróbować posłać długą piłkę lub jakkolwiek zbliżyć ją pod bramkę Nicka Pope'a zdecydował się na podanie do Wojciecha Szczęsnego. Sędzia zagwizdał trzykrotnie i skończyły się nasze marzenia o remisie.



Zgrupowanie marcowe obnażyło także nasze polskie elity dziennikarskie. O ile śmieszą mnie głosy, że Sousa odciął media od koryta, bo pamiętam oblężoną twierdzę Brzęczka i legendarne już zarówno w "ofenzywie" jak i "defenzywie" Adama Nawałki. O tyle większość elity dziennikarstwa po dwóch meczach się po prostu publicznie ośmieszyła. Po remisie 3:3 z Węgrami niektórzy zbudowali narrację, że teraz to Andorę połkniemy, najlepiej dwucyfrówką. Wygraliśmy tylko 3:0, co spowodowało, że wielcy znawcy piłki wylali publicznie hektolitry pomyj na Portugalczyka. Tym czasem w ostatnich dwunastu spotkaniach reprezentacji Andory co najmniej trzy gole wpuściła tylko 3 razy. Dwucyfrówki natomiast Andorczycy nie zaliczyli jeszcze nigdy w historii. Po tym, kiedy odbiór społeczny opinii znanych dziennikarzy był, delikatnie mówiąc, negatywny, po meczu z Anglią narracja w mediach była już wręcz złagodzona.

 

Konkluzją niniejszego tekstu jest ikoniczny tweet Prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, który dedykuję martwiącym się o przyszłość kadry:

 

Komentatorzy na 99% mają rację, że Jerzy Brzęczek wywiózłby 6 punktów. Problem polega na tym, że za jego kadencji mecze z silnienszymi rywalami = pewna porażka. Paulo Sousa prezentuje zupełnie inny mental, o czym pisałem już w felietonie po objęciu przez niego kadry. Jak widać na vlogach na kanale Łączy Nas Piłka na YouYube'ie on serio wierzy, że nasza drużyna może podejmować walkę z silnymi drużynami. Portugalski selekcjoner potrafi się też przyznać do błędu. Tak konkretnych konferencji prasowych w Polsce osobiście nie pamiętam. Cały sztab uczy się na żywym organizmie, ale widać, że uczą się szybko i nie popełniają dwukrotnie takich samych błędów.  Przed nami dwa mecze towarzyskie w czerwcu, a następnie Euro: Słowacja, Hiszpania i Szwecja. Osobiście widzę potencjał i progres, czyli coś czego nie było przez stracone 2 lata z Brzęczkiem. Możliwe, że na Euro przegramy z Hiszpanią, ale już teraz wiemy, że przynajmniej podejmiemy walkę.

 

Być może Portugalczyk powinien rozważyć przyznanie się do jeszcze jednego błędu – wyznaczenia Wojciecha Szczęsnego jako pierwszego bramkarza. Wydaje się, że mimo gry w teoretycznie silniejszym klubie, jest obecnie w zdecydowanie niższej formie od Fabiańskiego. Pięć bramek puszczonych w trzech meczach to nie jest chlubna statystyka. Na Euro nie będzie nas stać na takie straty. Co do samej diagnozy gry, musimy tylko poprawić grę w pierwszych połowach. W konsekwencji zacząć wreszcie trafiać z wyjściowym składem. To wystarczy, żeby dopełnić solidną grę naszej reprezentacji, a wtedy mamy szanse osiągać naprawdę dobre wyniki.

Kacper Lewandowski – Poinformowani.pl

Kacper Lewandowski

Aplikant Radcowski, prywatnie ogromny kibic Premier League, śledzę też ligę włoską, portugalską i polską.