![Komplet punktów, drugie miejsce w tabeli i brak zadowolenia [FELIETON]](https://poinformowani.pl/image/868x429/0.0.4032.1992/media/2021/10/33380/20211009-203906.jpg)
Komplet punktów, drugie miejsce w tabeli i brak zadowolenia [FELIETON]
- Dodał: Kacper Lewandowski
- Data publikacji: 15.10.2021, 13:30
Za nami przedostatnie zgrupowanie w eliminacjach mistrzostw świata w Katarze. Tym razem drużyna pod wodzą Paulo Sousy zebrała komplet punktów i zachowała dwa czyste konta. Mimo tego opinie kibiców pozostają mieszane. Jakie są więc wnioski po październikowych meczach?
Reprezentacja Polski na tym zgrupowaniu grała inaczej, wizualnie wyraźnie gorzej niż do tej pory. Nie ulega jednak wątpliwości, że wpływ na to musiała mieć słabsza dyspozycja Roberta Lewandowskiego, który po raz pierwszy za kadencji Portugalczyka nie strzelił gola w dwóch meczach z rzędu. Mimo mniej efektownego stylu wyraźnie poprawiła się nasza gra defensywna. Przed startem zgrupowania Paulo Sousa zaliczył tylko jedno spotkanie "na zero z tyłu", w dodatku było to jeszcze w marcu. Nawet wrześniowy mecz z San Marino wiązał się z kuriozalnym golem Nanniego. Tym razem najpierw u siebie pokonaliśmy najsłabszą reprezentację w Europie 5:0, a następnie Albanię w Tiranie 1:0. Nasza formacja defensywna zbliża się do osiągnięcia optimum. W tym aspekcie widać wyraźnie progres. Sousa już ewidentnie wie na kogo może liczyć, więc skończyły się eksperymenty na żywym organizmie. Wygląda również na to, że portugalski selekcjoner woli mieć dwie zgrane linie obrony, jedną na mecze ze słabszymi rywalami i drugą na mecze, gdzie niezbędny jest "wyjściowy garnitur". Ostatecznie trzeba przyznać, że nie były to mecze idealne, ale przynajmniej jedna z formacji spełniała swoje zadania koncertowo.
Jak sytuacja wyglądała indywidualnie w całej drużynie? Na pewno na pochwały zasłużyli Adam Buksa i Karol Świderski. Ten pierwszy zdobył tylko jedną bramkę z San Marino, natomiast jego występ z Albanią był niemalże wzorcowy. Zawodnik New England Revolution korzystał ze wszystkich swoich atutów fizycznych w starciach z oponentami. Nie cofał nogi (za co w końcu obejrzał żółtą kartkę) i był zawsze tam, gdzie był potrzebny. Ten drugi natomiast zdobył dwie bramki, z czego jedną dającą bardzo ważne, wyjazdowe zwycięstwo. Z linii pomocy nie można nie wyciągnąć przed szereg Piotra Zielińskiego, który w Tiranie pokazał, prawdopodobnie po raz pierwszy w narodowych barwach, jak bierze na siebie ciężar gry. Z kolei w obronie najwięcej w październiku pokazał Jan Bednarek.
Przy jakim nazwisku trzeba postawić natomiast minus po październikowych meczach? Należy to powiedzieć wprost – przy nazwisku Roberta Lewandowskiego. Żaden inny piłkarz nie zawiódł pokładanych w nim nadziei (oczywiście stosunkowo do oczekiwań) tak, jak właśnie zrobił to nasz kapitan. Zanim jednak ktokolwiek zacznie bić na alarm lub obwieści koniec "Lewego" w kadrze: pamiętajmy, że to tylko i aż człowiek. Nie można wymagać, aby strzelał gole w każdym spotkaniu, a takie chwilowe kryzysy zdarzają się każdemu. Pozostaje trzymać kciuki, żeby na następne zgrupowanie wrócił silniejszy. Słabo zaprezentował się również Kamil Jóźwiak, który cały czas uczy się pozycji wahadłowego. Tym razem z Albanią udało mu się poprawić grę w obronie, ale ogólnie oceniając był raczej niewidoczny na boisku.
Co dalej czeka naszą reprezentację? W listopadzie mamy przed sobą mecze z Andorą na wyjeździe i z Węgrami na Stadionie Narodowym. Obecnie zajmujemy drugie miejsce w grupie i jesteśmy na ostatniej prostej do wywalczenia baraży. Czysto matematycznie nadal możliwy byłby bezpośredni awans na Mistrzostwa Świata. Niemniej osoby, które o tym mówią na poważnie powodują u mnie powrót pamięcią do czasów dzieciństwa i dywagacji o "matematycznych szansach" podczas wszelkich turniejów, gdzie do wyjścia z grupy brakowało nam korzystnych wyników w pozostałych spotkaniach. Prawdopodobieństwo, że tak grająca Albania będzie w stanie ograć Anglię na Wembley jest na tyle niskie, że powinniśmy przestać oglądać się na innych, zgarnąć komplet punktów i liczyć na korzystne losowanie oponentów w barażach. Właśnie tego życzę i sobie, i Państwu.
Na koniec dodam, że na meczu domowym było widać rękę nowego prezesa. Przez lata wiele mówiło się o "piknikowej atmosferze" na Stadionie Narodowym. Głównym argumentem podnoszących tą tezę był brak zorganizowanego dopingu. PZPN wyszedł frontem do oczekiwań kibiców w tym zakresie. Podczas meczu z San Marino na stadionowych telebimach wyświetlane były oczekiwane przez organizatorów reakcje trybun. Jak jednak głosi znane powiedzenie "pierwsze śliwki robaczywki". System być może zacznie działać w przyszłości. Na razie jednak wygląda to, jakby zabrał się za to ktoś, kto nie potrafi obsłużyć metronomu. Wyświetlanie "POL-SKA", po której następowały klaśnięcia działało tylko za pierwszym razem. Przy powtórzeniu trybuny dochodziły już do klaskania, gdy na ekranie dopiero wyświetlano "-SKA". Pozostałe próby aktywizacji trybun również stanowiły tylko luźną inspirację dla zainteresowanych. Największym jednak zarzutem jaki trzeba skierować do organizatora jest fakt, że wyświetlane zachowania nijak nie odnosiły się do tego, co się działo na boisku. San Marino właśnie przejęło piłkę? Pora na wybijanie rytmu a la islandzcy kibice z Euro 2016. Ten system aktywizacji trybun być może ma przyszłość, ale na pewno wymaga jeszcze solidnego dopracowania.