
Prokuratura wszczęła śledztwo ws. dezercji żołnierza Wojska Polskiego
- Dodał: Piotr Kondratowicz
- Data publikacji: 18.12.2021, 11:50
Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ wszczęła śledztwo w sprawie czwartkowej (16.12) dezercji polskiego żołnierza na Białoruś. Śledczy ustalają obecnie miejsce pobytu podejrzanego, by móc postawić mu zarzuty. Emilowi Cz. grozi kara nawet do 10 lat pozbawienia wolności.
Nie milkną echa niecodziennego incydentu, który miał miejsce w miniony czwartek na granicy polsko-białoruskiej. Pomimo wcześniejszego tonowania nastrojów w tej sprawie, przedstawiciele polskich władz zaczęli mówić otwarcie o tym, że mundurowy pełniący służbę w 11. Mazurskim Pułku Artylerii 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej dopuścił się aktu dezercji. Jak poinformowali dziennikarze Polskiej Agencji Prasowej, odpowiednie czynności w tej sprawie podjęli również prokuratorzy Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ. - W Dziale do spraw Wojskowych Prokuratury Rejonowej Białystok - Północ zostało wszczęte śledztwo w sprawie o przestępstwo z art. 339 par. 3 KK. Wydano również postanowienie o przedstawieniu zarzutu dla Emila Cz. - miała przekazać im rzecznik warszawskiej Prokuratury Okręgowej, Aleksandra Skrzyniarz. Według tych doniesień prokuratorzy rozważają również skierowanie wniosku do sądu o areszt tymczasowy i list gończy za byłym już żołnierzem. W śledztwie zabezpieczane są dowody. - Były wykonywane czynności w miejscu zamieszkania żołnierza, zabezpieczano nośniki danych. Będzie to przedmiotem badania, czy planował to, czy było to jakieś działanie ad hoc - oznajmił w rozmowie z przedstawicielami PAP zastępca ds. wojskowych w białostockiej prokuraturze płk Radosław Wiszenko.
Zgodnie z przepisem, na który powołała się powyżej Skrzyniarz, żołnierz, który w czasie dezercji ucieka za granicę albo przebywając za granicą, uchyla się od powrotu do kraju, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10. Jak poinformowano w dalszej części tekstu, śledczy ustalają obecnie, gdzie obecnie przebywa mężczyzna, by móc postawić mu zarzuty oraz podjąć odpowiednie czynności procesowe.
Na wydarzenie zareagował sam szef MON Mariusz Błaszczak, który niedługo po potwierdzeniu doniesień o dezercji żołnierza Wojska Polskiego, zdecydował o dymisji przełożonych podejrzanego Emila Cz. Na mocy decyzji ministra, ze swoich stanowisk odwołani zostali dowódca baterii, dowódca plutonu i dowódca 2. dywizjonu w Węgorzewie. Jak przekazał za pośrednictwem portalu Twitter Błaszczak, ktoś, kto miał poważne kłopoty z prawem i złożył wypowiedzenie z wojska, w żadnym wypadku nie powinien pełnić służby w tak newralgicznym regionie, jakim jest granica Polski z Białorusią.
Do sprawy odniósł się również rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn, który zakłada, że zbieg będzie teraz próbował podejmować kroki, które uchronią go przed odpowiedzialnością karną. - Żołnierz, o którym mowa, miał już wcześniej problemy z prawem, w tym związane z przejawami agresji i miał odejść z armii. Obecnie jego sytuację pogarsza fakt, iż czyny przez niego popełnione muszą być traktowane jako akt dezercji zagrożony karą do lat 10 pozbawienia wolności - wskazał. Żaryn powiedział również, że za sprawą ucieczki Emila Cz. na terytorium agresora, który atakuje jego ojczyznę, stał się on automatycznie zakładnikiem białoruskich służb. Jak zasugerował, ich funkcjonariusze będą teraz wykorzystywać jego osobę do dalszych działań propagandowych reżimu Łukaszenki.
Źródło: PAP

Piotr Kondratowicz
Dziennikarz - trochę z zawodu, trochę z zamiłowania. Pasjonat sportu, fotografii oraz polityki.