Ni hao Pekin (4) - Kombinacja norweska

  • Dodał: Mateusz Czuchra
  • Data publikacji: 26.01.2022, 10:00

Mimo braku popularności w Polsce, kombinacja norweska to emocjonująca dyscyplina z ogromną historią. Dwubój zimowy to jedna z konkurencji, która na zimowych igrzyskach olimpijskich jest od pierwszej olimpiady w Chamonix. Reprezentacje Polski w Pekinie reprezentować będą Szczepan Kupczak i Andrzej Szczechowicz. Pierwszy komplet medali zostanie rozdany już 9 lutego. 

 

Historia 

 

Kombinacja norweska narodziła się pod koniec XIX wieku, a w 1924 roku znalazła się w programie pierwszych w historii zimowych Igrzysk Olimpijskich w Chamonix. Wówczas zawodnicy najpierw musieli pokonać dystans 18 kilometrów w biegu narciarskim, a dopiero później oddawali dwa skoki. Czas biegu przeliczano na punkty, a kolejno sumowano z notą za skoki. Wygrywał zawodnik z najwyższym wynikiem. Zwycięzcą pierwszych igrzysk olimpijskich w tej konkurencji został Thorleif Haug, a całe zawody w 1924 roku zdominowali Norwedzy, co nie jest żadną niespodzianką, bo przecież właśnie w ich kraju powstał zimowy dwubój. 

 

Łącznie w historii igrzysk olimpijskich rozdano 40 kompletów medali. Najlepsza w klasyfikacji wszechczasów jest reprezentacja Norwegii, ale po piętach depczą im Niemcy, którzy na poprzedniej olimpiadzie w Pjongczangu zgarnęli trzy złote krążki. Na chwilę obecną nasi zachodni sąsiedzi mają już tylko dwa złote medale mniej od Skandynawów. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę indywidualny ranking, to najwięcej medali w historii igrzysk zdobył Felix Gottwald. Austriak w swoim dorobku ma siedem olimpijskich krążków (trzy złote, jeden srebrny i trzy brązowe). Natomiast tuż za nim z sześcioma medalami plasuje się Eric Frenzel, który podczas zbliżającej olimpiady będzie miał spore szansę przebić dorobek Gottwalda. Jedynym polskim medalistą igrzysk jest Franciszek Gąsienica Groń. Zdobył on brązowy medal podczas igrzysk w Cortina d’Ampezzo w 1956 roku.

 

Warto przytoczyć również historie damskiej kombinacji norweskiej. W gronie pań konkurencja ta dopiero raczkuje, ponieważ pierwszy Puchar Świata rozegrany został w ubiegłym sezonie. Wówczas z powodu pandemii COVID-19 udało się przeprowadzić tylko jedne zawody, a historyczną triumfatorką Kryształowej Kuli została Amerykanka Tara Geraghty-Moats. W tym sezonie pucharowe zmagania ruszyły na dobre, a obecną liderką jest Norweżka Westvold Hansen Gyda. Jednak na udział w igrzyskach olimpijskich płeć piękna musi poczekać minimum do 2026 roku.

 

Zasady

 

Jak dobrze wiadomo, kombinacja norweska to połączenie biegów narciarskich i skoków, jednak format rozgrywania zawodów zmieniał się na przestrzeni lat kilkukrotnie. Pierwszy przełom nastąpił w latach 80' XX wieku, kiedy schemat uległ zmianie, a kombinatorzy najpierw oddawali dwa skoki, a dopiero  później, zgodnie z kolejnością zajętych miejsc na skoczni, startowali w biegu na 15 kilometrów. Konkurencja wtedy stała się dużo bardziej przejrzysta, bo wygrywał ten, który pierwszy przekroczył linię mety.  Jednocześnie dwubój stał się dużo bardziej atrakcyjny. Format ten opracowany został przez norweskiego kombinatora Gundera Gundersena i od jego nazwiska zwana jest metodą Gundersena.

 

Pod koniec XX wieku, w celu zwiększenia atrakcyjności dyscypliny, powstał sprint. A więc zawody skonstruowane z jednego skoku i krótkiego odcinka biegu (oficjalnie było to 7,5 kilometra, natomiast zdarzało się, że zawody rozgrywane były na dystansie 5 kilometrów). Wielki przełom w kombinacji norweskiej nastąpił w sezonie 2008/09. Od tego czasu metodę Gundersena połączono ze sprintem i w ten sposób utworzono zawody składające się z jednego skoku oraz 10 kilometrowego odcinka biegowego. Do dnia dzisiejszego jest to najpopularniejsza formuła zawodów, a na cześć Gundera Gundersena nadal potocznie nazywana jest metodą Gundersena.

 

Warto jednak przytoczyć kluczowe zasady punktacji, które mają ogromny wpływ na straty, z którymi startują zawodnicy. Sama ilość przyznawanych punktów na skoczni jest adekwatna do tych w tradycyjnych skokach narciarskich, a więc bierzemy pod uwagę: odległość, noty za styl, belkę oraz dodane bądź odjęte punkty za warunki podczas lotu. Każde 15 punktów przewagi na skoczni, to jedna minuta bonifikaty podczas biegu. Adekwatnie jeden punkt straty na skoczni można przeliczyć, jako start o 4 sekundy później. Nieco inaczej ma się to w zawodach drużynowych, których formuła polega na oddaniu jednego skoku przez czterech zawodników, a część biegowa, to rywalizacja na zasadzie sztafety 4x5km. Wówczas straty do biegu naliczane są w nieco korzystniejszy sposób dla biegaczy, bo jeden punkt to tylko 1,3 sekundy, natomiast 45 punktów na skoczni ma wartość jednej minuty straty.

 

Faworyci

 

Zdecydowanym faworytem, jak i w konkursie na skoczni normalnej, tak i na skoczni dużej będzie Jarl Magnus Riiber. Norweg jest najwybitniejszym kombinatorem ostatnich lat. Posiada niebywałe umiejętności na skoczni, co udowodnił w ostatnich Mistrzostwach Norwegii w skokach narciarskich, zajmując w nich 2. miejsce. Riiber w tegorocznym czempionacie swojego kraju wyprzedził m.in. Halvora Egnera Graneruda. W odróżnieniu od wielu wyśmienitych skoczków, 24-latek świetnie spisuje się na trasie biegowej. Reprezentanta Norwegii jest bardzo ciężko dogonić w czasie biegu, a nawet jeśli ta sztuka się udaje, Riiber w swoim zanadrzu ma asa w rękawie - potrafi niebywale finiszować na ostatnich metrach. 

 

Dla poparcia wszystkich przytoczonych argumentów można dołączyć wyniki Riibera, które potwierdzają jego dominacje w kombinacji norweskiej. W poprzednich trzech sezonach trzy Kryształowe Kule powędrowały na konto Norwega. W obecnych pucharowych zmaganiach jest on niepokonany, bo w siedmiu indywidualnych konkursach, w których występował, siedmiokrotnie stawał na najwyższym stopniu podium. Dodatkowo w ubiegłorocznych Mistrzostwach Świata  w Oberstdorfie zdobył on dwa złote i dwa srebrne krążki. 

 

Poza reprezentantem Norwegii sprawa medali jest otwarta, a lista z potencjalnymi kandydatami do podium jest długa. Z pewnością w tym gronie musimy zapisać nazwisko Johannesa Lampartera, który wykorzystał nieobecność Riibera początkiem tego roku i to on jest aktualnym liderem Pucharu Świata. Głodni medali będą również Niemcy, którzy na igrzyska pojadą w bardzo mocnym składzie. Szczególnie zmotywowani będą Eric Frenzel i Johannes Rydzek, którzy przystępować będą w roli obrońców tytułu z poprzednich igrzysk. Ten pierwszy okazał się najlepszy na skoczni normalnej, natomiast Rydzek zwyciężył na skoczni dużej. Poza tą dwójki mocni będą także Terence Weber, Juliam Schmid oraz Vinzenz Geiger. Zaskoczyć mogą również zawodnicy innych nacji, tacy jak: Kristjan Ilves, Joergen Graabak czy też Akito Watabe. 

 

Grono indywidualnych faworytów przekłada się również na zmagania drużynowe. Na poprzedniej olimpiadzie w Pjongczangu najlepsi okazali się Niemcy. Patrząc na obecną formę naszych zachodnich sąsiadów jest bardzo prawdopodobne, że ta sztuka uda im się powtórzyć. Na podium również powinny znaleźć się reprezentacje Norwegii oraz Austrii. Jedynym zagrożeniem dla wymienionych nacji mogą być zawodnicy z kraju Kwitnącej Wiśni. Poza drużyną Japonii ciężko szukać potencjalnych kandydatów do walki o podium. 

 

Polacy

 

Jeszcze przed czteroma laty wydawało się, że kombinacja norweska w Polsce zrobiła wyraźny krok naprzód. W zawodach indywidualnych wystąpiło czterech naszych reprezentantów. Na skoczni dużej Szczepan Kupczak zajął 25. miejsce, natomiast Paweł Słowiok uplasował się na 29. miejscu. Na skoczni normalnej w "30" był tylko Słowiok, a zmagania ukończył na 22. miejscu. Polacy zajęli również 9. miejscu w zawodach drużynowych. Można ująć, że wówczas nasi spisali się pozytywnie i napawało to optymizmem na kolejne lata. 

 

Ciężko powiedzieć co wpłynęło na tak spory regres, ale od Pjongczangu zmieniło się wiele. Na igrzyskach w Pekinie obejrzymy dwóch biało-czerwonych. Nasz kraj w zbliżającej olimpiadzie reprezentować będą Szczepan Kupczak oraz Andrzej Szczechowicz.  Kupczak jednak w tym sezonie spisuje się bardzo przeciętnie, zgromadził na swoim koncie tylko dwa pucharowe punkty i jest to jego najgorszy sezon od 2017 roku. 29-latka wyraźnie zawodzi forma na skoczni, a to właśnie skoki są jego mocniejszą stroną w zimowym dwuboju. Natomiast Szczechowicz, rzadko rywalizuje w gronie najlepszych kombinatorów, bo zazwyczaj występuje w zawodach tzw. "drugiej ligi". Dla 21-latka będzie jednak to lekcja na przyszłość, a jego głównym zadaniem w Pekinie będzie zdobycie doświadczenia, które zaowocuje w kolejnych latach. Każdy wynik w czołowej "30" naszych rodaków będzie sporym osiągnięciem. 

 

Typy portalu poinformowani.pl

Skocznia normalna/10km: Jarl Magnus Riiber

Skocznia duża/10km: Jarl Magnus Riiber

Zawody drużynowe (skocznia duża/4x5km): Niemcy