Można się popłakać - recenzja "Zgiń przepadnij" Olgi Rudnickiej

Można się popłakać - recenzja "Zgiń przepadnij" Olgi Rudnickiej

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 29.03.2022, 05:56

Nie przepadam za komediami kryminalnymi, bo kojarzą mi się z Luisem de Fines i cyklem o żandarmach, choć z drugiej strony przed laty zaczytywałem się w książkach Joanny Chmielewskiej. O Oldze Rudnickiej i jej twórczości sporo słyszałem, ale jakoś nie było okazji zapoznać się z choćby jedną pozycją jej autorstwa. To się zmieniło dzięki Zgiń, przepadnij i wiem, że kiedy będę chciał się po prostu dobrze bawić przy książce, to właśnie po tę autorkę sięgnę w przyszłości.

 

Napisanie dobrej komedii, a szczególnie już komedii kryminalnej, nie jest łatwym zadaniem wbrew pozorom. Albo inaczej, napisanie komedii, która nie będzie raziła głupotą i prostactwem, nie jest łatwe. Oldze Rudnickiej sztuka ta się udała i to znakomicie. Przyznaję szczerze, że w czasie lektury Zgiń, przepadnij przyciągnąłem uwagę domowników (i, o zgrozo kilku osób w środkach komunikacji miejskiej) trudnym do opanowania rechotaniem, które męczyło mnie jeszcze dobrych kilka chwil po zamknięciu (chwilowym, na długo oderwać się od lektury po prostu nie da) książki. Być może współpasażerowie z politowaniem pomyśleli o mojej kondycji psychicznej, być może jednak zapamiętali okładkę książki, którą trzymałem przed oczyma i przy najbliższej wizycie w księgarni zabiorą taką samą do kasy. Ergo - być może mój publiczny rechot przyczynił się do rozwoju czytelnictwa w Polsce, kto wie, czy nie bardziej niż ta moja niniejsza recenzja.

 

Książka Rudnickiej pełna jest pozostającego w dobrym tonie humoru przede wszystkim językowego, ale też i sytuacyjnego. Nikt tu nikogo tortami nie obrzuca, ani drabiną nie pozbawia uzębienia, to kłopoty, w które pakują się główne bohaterki i sposób, w jaki próbują sobie z nim poradzić wywołują wesołość. Jest to też poniekąd satyra na polskie zabobony i wierzenia. Znamy je doskonale - czarne koty, podawanie rąk przez próg, pechowe zegary, które się zatrzymują i temu podobne. Z drugiej strony ci sami, którzy wierzą w sprawczą moc czerwonej podwiązki, rozsypanej soli i temu podobnych z równym zaangażowaniem co niedziela i nie tylko udają się do kościołów, by głęboki pokłon oddać kapłanom jedynej słusznej w naszym kraju wiary. Jak to się mówi Panu Bogu świeczka, a diabłu ogarek.

 

Intryga kryminalna, niewyszukana bynajmniej, także oprawiona jest w humorystyczne ramy, jakkolwiek postaci policjantów są całkiem normalne, do sprawy śledczy podchodzą poważnie i w swoich działaniach są profesjonalni, na tyle, na ile pozwalają im okoliczności wykreowane przez bohaterki i zabójczy zegar. Aże są to okoliczności zaiste specyficzne, to i ich poczynania momentami muszą być nieco niekonwencjonalne. Naturalnie sam wątek kryminalny nie jest tu istotny i jeśli ktoś oczekuje krwistego thrillera (choć trup ściele się całkiem gęsto), to może czuć się zawiedziony. Wydaje się, że autorce nie chodziło o straszenie czytelnika, lecz dostarczenie mu przyjemnej, niewyszukanej i niegłupawej zarazem rozrywki.

 

Książkę czyta się bardzo szybko, dwa wieczory w zupełności na Zgiń, przepadnij wystarczą, jeden wolny dzień też będzie wystarczający. Niechętnie, jak już wspomniałem, odkłada się książkę na bok. Nie dlatego, iż koniecznie chce się poznać rozwiązanie, ale dlatego, że w tych trudnych czasach odrobina dobrej zabawy jest cenniejsza niż karty tarota dla wróżbitki. Z przyjemnością polecam.

 

Tytuł: Zgiń, przepadnij

Autorka: Olga Rudnicka

Data premiery: 22 marca 2022

Stron: 344

Wydawnictwo: Prószyński i Sk-a

 

Ocena: 7/10

 

Olga Rudnicka (ur. 1988) - znana autorka powieści sensacyjnych Natalii 5, Cichy wielbiciel, Były sobie świnki trzy i wielu, wielu innych. Miłośniczka zwierząt, natury i dobrego jedzenia. Kocha jazdę konną i dobrą książkę. Nigdy nie polubi kawy i hipokryzji. Zawsze będzie podążać za swoimi marzeniami.

 

Opis fabuły:  Od najmłodszych lat Tekli towarzyszy pech. Nie wiadomo, czy to klątwa, czy też fatalne zrządzenie losu, ale nieszczęście dopada też każdego, kto się z nią zetknie, a przynajmniej taka opinia krąży w niewielkiej miejscowości, w której młoda kobieta mieszka od urodzenia. Sama Tekla walczy z fatum wszelkimi możliwymi sposobami. Regularnie odczynia uroki, odsuwające złe wydarzenia, nosi przy sobie przedmioty przynoszące szczęście i woreczki z ziołami, które mają odpędzić złe moce, mimo to biedaczka wydaje się chodzącym prawem Murphy’ego. Tuż przed trzydziestymi trzecimi urodzinami Tekla tego samego dnia traci pracę, narzeczonego i najlepszą przyjaciółkę. Przez załamaniem nerwowym ratuje ją dawno niewidziana kuzynka, Dominika, której smutna sytuacja tamtej jest na rękę. Dominika dostała wymarzoną pracę w Hiszpanii i potrzebuje kogoś zaufanego, kto zaopiekuje się mieszkaniem. Tekla z radością zostawia za sobą szczątki swego nieszczęsnego życia i wyjeżdża. Dominika nie wierzy w żadnego pecha, dopóki samolot, którym miała polecieć, nie ulega nagłej awarii i lot zostaje przełożony. Wywołuje to kolejne reperkusje, a jedną z nich jest nieoczekiwanie znaleziony trup…

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.