Katar 2022: mamy awans! Ale... [Analiza meczu Polska vs Argentyna]
- Dodał: Paweł Klecha
- Data publikacji: 01.12.2022, 18:05
Emocje po wczorajszym meczu już nieco opadły, dlatego postarajmy się na chłodno przeanalizować występ reprezentacji Polski przeciwko Argentynie. Cieszyć się z awansu, czy może smucić słabą grą? A może dobijać się jeszcze bardziej faktem, że z 1/8 finału czeka nas Francja z Kylianem Mbappe na czele? Spróbuję odpowiedzieć na wszystkie pytania w tym artykule.
Jest źle
Cytując klasyka z XVIII wieku: "Koń, jaki jest, każdy widzi". Można to podmienić na potrzebę opisania stylu gry biało-czerwonych: "Polska, jak gra, każdy widzi". A gra hmm... nie najlepiej. Mowa oczywiście o starciu z Argentyną, w którym nie oddaliśmy żadnego celnego strzału na bramkę Emiliano Martineza, przy trzynastu takowych rywala. Po przytaczanych w zapowiedzi tego spotkania słowach Czesława Michniewicza można było się spodziewać, że nasi reprezentanci chociaż trochę postarają się postawić przeciwnej drużynie. Nie oczekiwaliśmy oczywiście wyrównanej gry, nie wspominając o przewadze na boisku - reprezentacja Argentyny nie bez przyczyny była przed tym mundialem typowana przez wielu na faworyta do sięgnięcia po tytuł. Chodzi mi bardziej o skuteczne kontrataki, dobrze rozegrane stałe fragmenty gry, czy intensywny pressing na formacji defensywnej rywala zakładany co jakiś czas. Tego wszystkiego zabrakło. Jedynym pomysłem na grę była znana nam już wszystkim taktyka - bronimy w dziesięciu w naszym polu karnym, a po odbiorze piłki "laga na Robercika".
Ciężko dopiero będzie
To prawda, że Argentyna jest drużyną o dwie (albo nawet więcej) klasy od nas lepsza. Problem w tym, że na tych mistrzostwach jej piłkarze wcale nie pokazali nic szczególnego - grają poniżej oczekiwań swoich kibiców, ekspertów i komentatorów z całego świata. W 1/8 czeka na nas natomiast Francja. Francja, która w Katarze pokazuje jak powinno się grać w piłkę - dominuje swoich rywali pod każdym względem oraz potrafi z niczego zdobyć gola. Optymiści mogą teraz szybko wpisać w Internecie frazę " Francja Tunezja" i pokazać mi, że Trójkolorowi zostali pokonani przez o wiele słabszą piłkarsko drużynę z Afryki i to wcale nie mając takiej przytłaczającej przewagi. Racja. Problem w tym, że podopieczni Didiera Deschampsa wyszli na to spotkanie drugim, a na niektórych pozycjach nawet trzecim, garniturem. Mając praktycznie stuprocentową pewność awansowania z pierwszego miejsca, selekcjoner Francji zdecydował się pozwolić zagrać zawodnikom, którzy normalnie nie mieliby takiej szansy. Nie łudźmy się, że na podobny manewr zdecyduje się on w meczu z nami - nawet po obejrzeniu naszej gry, którą Deschamps mógłby spłentować jednym słowem - la comédie. W wyjściowej jedenastce przeciwko Polsce z pewnością zobaczymy najsilniejsze zestawienie personalne "Trójkolorowych" - to już nie faza grupowa, a 1/8 finału! Jakie są więc nasze argumenty przeciwko Kylianowi Mbappe, Ousmane Dembele, czy Antoine'owi Griezmannowi, skoro bramki w meczu a Argentyną strzelali nam Julian Alvarez oraz Alexis Mac Allister. Nie umniejszając zawodnikom z Ameryki Południowej, wyszkolenie techniczne, zwrotność, czy po prostu umiejętności piłkarskie wyższe posiada wspomniany wcześniej tercet ofensywny z Francji. Jak więc mamy ich zatrzymać, jeżeli już z Argentyną graliśmy całą drużyną w naszym polu karnym?
Mamy awans!
Żeby jednak nie było tak szaro, buro i ponuro, trzeba przyznać naszej reprezentacji, że zrobiła coś, co nie udawało się nam od 36 lat! Dla wielu kibiców biało-czerwonych (w tym dla mnie) jest to pierwszy raz w ich życiu, kiedy Polska zagra w fazie pucharowej mundialu! Nikt za kilka lat nie będzie pamiętał w jakim stylu tego dokonaliśmy. Każdy spojrzy w przeszłość i zobaczy, że ostatni taki przypadek miał miejsce w złotej erze polskiego futbolu, czyli na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Mamy więc naprawdę wielki powód do radości! Dodając do tego fakt, że przerwaliśmy iście legendarną passę Meksyku, który nieprzerwanie od 1986 roku wychodził z grupy na mistrzostwach świata, fakt naszego awansu smakuje jeszcze lepiej.
Pan Bramkarz Wojciech Szczęsny
Nie ma wątpliwości, kto zostanie najlepszym polskim zawodnikiem tego mundialu. Bez względu na to, co stanie się w meczu z Francją, ten tytuł bezsprzecznie powinien trafić do bramkarza Juventusu Turyn. Szczęsny dwukrotnie na tej imprezie wybronił rzut karny, co udało się wcześniej tylko dwóm golkiperom - Janowi Tomaszewskiemu (1974 rok) i Bradowi Fridelowi (2002 rok). Gdyby nie on, przegralibyśmy z Argentyną o wiele wyżej niż 0:2, a co za tym idzie - nie wyszlibyśmy z grupy. Według wielu, bramkarz reprezentacji Polski samymi występami w fazie grupowej zapewnił sobie miejsce w jedenastce mundialu. Swoją klasę będzie mógł jeszcze pokazać w meczu 1/8 finału, gdzie z pewnością przyjdzie mu bronić ogrom strzałów reprezentacji Trójkolorowych.
Podsumowanie
Z całą pewnością nie był to najlepszy mecz biało-czerwonych w historii. Skusiłbym się nawet o stwierdzenie, że nasze "Orły" rozegrały jedno z najgorszych (jeśli nie najgorsze) spotkań w XXI wieku. Nie to jednak zostanie zapamiętane, a fakt, że udało nam się awansować z tej, co by nie mówić, nie najłatwiejszej grupy. Na spotkanie z Francją powinniśmy wyjść z "czystą kartką", lepszym nastawieniem i chociaż odrobinę bardziej ofensywnym zaangażowaniem. Już w niedzielę przekonamy się, czy zobaczymy odmienioną reprezentację Polski.
Paweł Klecha
Student Finansów i Rachunkowości na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. Zajarany tak samo w finansach, jak i w sporcie. Głównie piłka nożna, skoki narciarskie i tenis, ale nie zamykam się na żadną dyscyplinę, szczególnie jeśli dobrze radzi sobie w niej reprezentant naszego kraju :D